REKLAMA

F.E.A.R. 2: Project Origin

F.E.A.R. - wielokrotny laureat plebiscytów na grę roku, oceny rzędu 90%, gęsty i sugestywny klimat, świetnie skonstruowane potyczki, no i ta grafika! FPS studia Monolith zebrał sobie liczne grono fanów. Dwa dodatki do tytułu prezentowały już słabszy poziom, ale rozgrywka wciąż porządnie straszyła dziewczynką rodem z japońskich horrorów, Almą. Później nastąpił rozwód Monolith i Vivendi, w wyniku którego prawa do tytułu zostały u wydawcy, lecz studio zatrzymało cały świat - tak oto powstało Project Origin, kontynuacja gry o innym tytule.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Na szczęście Monolith udało się zyskać prawa do tytułu, więc od niedawna ich nowy projekt zwie się F.E.A.R. 2: Project Origin. Nowa gra studia to już stuprocentowa druga część produkcji z 2005 roku. Akcja omawianego tytułu rozpoczyna się około pół godziny przed zakończeniem fabuły części pierwszej, nie dodatku. Gracz wciela się w Michaela Becketa, członka elitarnego oddziału wysłanego z misją odnalezienia dyrektorki korporacji Armacham, Genevieve Aristide. Jej firma stoi za stworzeniem batalionu żołnierzy-klonów, sterowanych telepatycznie przez dowódców. Wojując w mieście Auburn, ogarniętym chaosem po wielkim wybuchu, zagłębiamy się w historię całego zamieszania.

REKLAMA

Zmianom, względem części pierwszej, uległy przede wszystkim lokacje. Oczywiście w Project Origin nie brakuje ciasnych korytarzy, ale sporo misji rozgrywać się będzie na świeżym powietrzu. Tutaj też ważną rolę odegrają mechy - zupełna nowość w serii. Pamiętacie pancerne maszyny z wyrzutniami rakiet z części pierwszej? Tym razem dane nam będzie zasiąść za sterami tych zabawek. By pojazdy nie stanowiły elementu dodanego na siłę, Monolith postanowiło dać im pewne możliwości, takie jak np. doszczętne niszczenie otoczenia. Silnik gry (mocno zmodyfikowana wersja poprzednika) został podrasowany pod względem odwzorowywania fizyki, by różne konstrukcje, w tym niektóre ściany, dało się zniszczyć korzystając z mecha.

To, co tuż obok akcji pełniło w F.E.A.R. najważniejszą rolę, to strach. Ciasne lokacje, ciemność, halucynacje w postaci hektolitrów krwi na ścianie, wydłużające się korytarze, no i Alma… Elementy grozy sprawdzały się wyśmienicie. O to również oparte ma być Project Origin, a twórcy obiecują nawet jeszcze więcej straszenia. Przy pierwszej części nieraz zdarzyło mi się usłyszeć bicie swojego serca, wierzę, że i teraz nie zabraknie powodów do uderzenia głową w sufit. By o to zadbać, ludzie z Monolith wprowadzili do rozgrywki nowych przeciwników - tzw. Remnantów. Są to ludzie zmutowani po wybuchu, który wstrząsnął miastem Auburn. Z pozoru przypominają zwykłych ludzi, spotykamy ich podczas przeróżnych codziennych czynności (na filmie z E3 widać Remnanta grającego na pianinie), jednak w rzeczywistości są krwiożerczymi bestiami.

Gdy gracz zbliży się do takiego pana za bardzo, ten uraczy go zabójczym krzykiem, co skutkuje utratą równowagi i chwilowym oślepieniem. Nie ma co, sympatyczni! Żeby nie było za łatwo, kreatury te potrafią władać martwymi ciałami leżącymi w pobliżu. Jeśli np. zabijemy oddział żołnierzy Repliki, a na polu bitwy pojawi się Remnant, "uniesie" on ciała zabitych i użyje ich jako swoich marionetek. Zabicie kierującego skutkuje powrotem ciał tam, gdzie ich miejsce - na podłogę.

Poza tymi jakże miłymi panami, w grze napotkamy starych znajomych - ochronę ATC (niszczącą w pośpiechu wszelkie dane na temat sekretnych projektów Armacham), atakujących znienacka zabójców Repliki oraz oczywiście szturmowców. Nie zabraknie też robotów bojowych.

Ważną zmianą jest rezygnacja z przestarzałych apteczek na rzecz modnego od jakiegoś czasu leczenia poprzez odpoczynek. Tym razem nie uświadczymy paska zdrowia, zastąpiony zostanie zmianami odcienia obrazu itp. Dodaje to realizmu, zdecydowanie zmiana na plus. Zdecydowano się też dać graczowi nowe możliwości. F.E.A.R. słynął z niezłej Sztucznej Inteligencji wrogów, co przejawiało się w umiejętności wykorzystywania otoczenia. Tym razem jednak takie sztuczki jak przewracanie stołu w celu zrobienia osłony wykonać będzie mogła także postać gracza.

REKLAMA

W dniu premiery pierwszej części grafika dzieła Monolith robiła wielkie wrażenie. Gdy ukazywały się oba dodatki, było już coraz gorzej - latka mijały, a silnik pozostawał niezmieniony. Tym razem jednak studio postanowiło bardzo usprawnić oprawę gry, zmienić nieco interfejs - ogólnie iść z duchem czasu. I wyszło im to całkiem nieźle, na gameplayach grafika prezentuje się bardzo dobrze. Także lokacje wyglądają lepiej niż w poprzedniczce, nie sprawiają już wrażenia klejonych z jednakowych obszarów (biura wyglądały bardzo biednie). W Project Origin obszary aż ociekają klimatem, ruiny Auburn pachną grozą na kilometr!

Co mogę rzec, omawiany tytuł to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie obecnie premier. Opinię tę chyba podziela cały świat, gra Monolith już teraz cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Premiera planowana jest na pierwszy kwartał przyszłego roku, nic nie wskazuje na jakąkolwiek obsuwę. Alma powraca!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA