Gdy Adam Małysz zaczął dobrze skakać, a potem nawet wygrywać zawody w skokach narciarskich, liczne rozgłośnie radiowe i telewizyjne ogłaszały wszem i wobec, że ta dyscyplina sportu będzie nowym sportem narodowym. Nie da się ukryć faktu, że od kilku lat, gdy tylko zbliża się sezon zimowy, o skokach mówi się coraz więcej, aż w końcu dochodzi do apogeum narciarskiego szaleństwa gdy nasz skoczek znajduje się na belce startowej i ląduje, bijąc rekordy. Ostatnio przerzuciliśmy się z skoków na wyścigi formuły 1 - wszystko za sprawą Roberta Kubicy; pierwszego Polaka, biorącego udział w tak prestiżowych zawodach.
Robertomania trwa, F1 zyskało ogromną popularność w Polsce, toteż na nasz rynek trafia znacznie więcej produktów nawiązujących do wyścigów. Ja miałem szczęście trafić na grę przeznaczoną na przenośną konsolę PSP. Grę trochę starawą, z nieaktualnymi danymi i zawodnikami, ale nadal świetną. Prostą i świetną.
GRAFIKA
Mimo że F1 2005 to jedna z pierwszych produkcji na konsolę PSP, po około dwóch latach po premierze, nadal trzyma bardzo wysoki poziom graficzny. Lepszy nawet niż niektóre nowe gry - patrz chociażby na 300: March to Glory, która pikselami i niedopracowaniem mogłaby zabić. Modele samochodów są zrobione bardzo szczegółowo. W różnych ujęciach kamery widać, że konsolka mimo teoretycznie małej mocy, może dostarczyć naprawdę niezłych wrażeń. Ponieważ, że F1 2005 to pierwsza gra w jaką grałem na PSP, zdziwienie jakie wywarła na mnie oprawa graficzna było jeszcze większe. Świetne wrażenie robią rozpędzone bolidy na mokrym torze, gdy rozpryskują za sobą ścianę deszczu i praktycznie obniżają widoczność do minimum. Można się wtedy łatwo "wycwanić" przełączając kamerę na widok całego auta, ale traci się ten niezwykły klimat. Podczas nieznośnie świecącego słońca, auto odbija promienie, ale niestety te już nie mogą nas oślepić. Bardzo dobrze prezentują się tory wyścigowe, na których przyjdzie nam spędzić około kilku godzin intensywnej jazdy na najwyższych obrotach. Każdy tor jest szczegółowo wykonany, zadbano nawet o idealne odwzorowanie reklam zrobionych z kwiatków wśród traw na poboczach.
Niestety z grafiką nie poszła w parze fizyka gry. Choć sama jazda i sterowanie są zrobione na bardzo wysokim poziomie - nie trudno wpaść w poślizg na ciut mokrej nawierzchni czy wypaść z toru przy ostrych szykanach - tak zniszczenia są ograniczone do minimum. Nie marzyłem nawet o realistycznych, generowanych w czasie rzeczywistym uszkodzeniach samochodu, bo to jest fizycznie niemożliwe - biorąc pod uwagę bebechy konsoli - ale o czymś obrazującym jak wielkie prędkości, mogą doprowadzić do wielkich uszkodzeń. Jedyne dwa elementy, jakie niszczą się w naszych ultraszybkich wehikułach, to przednie skrzydła (ulegają wygięciom) i opony. Przyznam szczerze, że brakowało mi w grze latających szczątków i walających się gdzieś na poboczu kół innych bolidów.
DŹWIĘK
W grach tego typu nigdy nie oczekuje się fajerwerków od oprawy dźwiękowej. Zwyczajnie ma być. Najlepiej żeby w rozbrzmiewał cudowny dźwięk kilkusetkonnego silnika i nic więcej nie jest nikomu do szczęścia potrzebne. Na nieszczęście gracza, twórcy wcisnęli kilka kiepskich utworów muzycznych, jako tło gry co kompletnie psujących zabawę. Muzykę można wyłączyć bądź całkowicie wyciszyć, ale nie o to w tym chodzi. Jeżeli już producent zdecydował się, że wciśnie jakąś nutę pomiędzy ryk silnika, to powinien odpowiednio dobrać utwory, zbalansować je według kilku gustów muzycznych, a nie "raczyć" nasze uszy jedynie muzyką w stylu kiepskiego rocka.
ZABAWA
Zabawa z F1 2005 to niestety tylko kilka godzin wyścigów i parędziesiąt minut gry w formie scenariusza. Dostępne są trzy poziomy trudności - easy, medium i hard. Jeżeli zechcemy bawić ścigać się z lepszymi przeciwnikami, zmuszeni jesteśmy do przejścia całego Grand Prix na najniższym poziomie, tak aby odblokować kolejny. Jest to trochę głupie, bo przypuszczam, że znaczna część graczy wolałaby rozpocząć grę już przynajmniej od tego średniego poziomu, gdzie dopiero coś zaczyna się dziać.
Na najłatwiejszym trybie wygranie wyścigu nie stanowi najmniejszego problemu - wystarczy niemal bezbłędnie przejechać tylko trzy kółka bez konieczności odwiedzania pit stopu. Kierowcy innych teamów są kiepscy i mało zaskakujący. Im dalej w las, tym więcej drzew - nieprawdaż? Podobnie jest tutaj. W miarę postępów w grze odblokowujemy nowe trasy i bolidy - dzięki temu możemy pojeździć historycznymi samochodami wyścigowymi, jak formuła 1 z 1985 roku.
Denerwujące jest zachowanie kierowców - wciskają się i zupełnie nie zwracają uwagi na to co się dzieje na torze. Jeżeli mają akurat skręcić to zrobią to choćby stał przed nimi mur chiński. Przez taki stan rzeczy odwiedziłem pobocze znacznie więcej razy niż z powodu własnych błędów w kierowaniu. Najlepiej na początku wyścigu trzymać się od nich z dala. Pozwolić wyprzedzić się pięciu czy sześciu przeciwnikom i potem spokojnie i stopniowo ich wyprzedzać na zakrętach.
Oprócz mistrzostw mamy również możliwość odgrywania scenariuszy - jest ich raptem około piętnastu - i przejście wszystkich zajmuje nie więcej niż dwadzieścia góra trzydzieści minut. Polegają na utrzymaniu danego miejsca w wyścigu, wygraniu wyścigu jeżdżąc na slikach w deszczu czy odpowiednim kierowaniem auta z zablokowaną skrzynią biegów na piątym przełożeniu. Jest z tym trochę zabawy i stanowi miłe zrównoważenie zwykłych wyścigów.
Jedna, niezwykle głupia rzecz, jaka pojawia się w grze to mini gierka w pit stopie. Trzeba tam bowiem jak najszybciej przyciskać klawisz z krzyżykiem, aby nasz zespół w garażu wymienił opony, przednie skrzydło (jeśli jest taka potrzeba) i nalał benzyny w czasie poniżej ośmiu sekund. Zdecydowanie bardziej podoba mi się rozwiązanie z F1 2005 na PS2, gdzie liczy się refleks wciskania kolejnych przycisków gdy te wyskoczą na ekranie. Nie trzeba wtedy idiotycznie męczyć jednego guzika ku uciesze gapiów, którzy mają cię za debila.
SAMOCHODY
To co mnie zaskoczyło i ucieszyło zarazem to zróżnicowanie bolidów, nie tylko pod względem wizualnym, ale również uwzględniając osiągi, jakość i precyzje prowadzenia, moment obrotowy i zużycie paliwa. Zdecydowanie najbardziej do gustu przypadło mi Ferrari. Auto naprawdę idealne, świetnie skręca nawet z wdepniętym w podłogę pedałem hamowania, czy podczas gwałtownego przyspieszania. Osiąga chyba największe prędkości - w granicach 207 MPH, podczas gdy McLarenem udało mi się osiągnąć jedynie 204 MPH - i zarąbiście wygląda. W innych autach układ kierowniczy jest bardzo sztywny co wymaga od gracza znacznie większego wyczucia w trzymaniu się toru. Możliwości na stosowanie innych ścieżek są minimalne. Praktycznie jedynym poprawnym torem jazdy jest śledzenie wytartych pasków na nawierzchni bo inaczej nie trudno o zaliczenie pobocza. Ciekawym urozmaiceniem są bolidy, które kiedyś stanowiły marzenie każdego kierowcy wyścigowego. Oprócz wyglądu i mocy, różnią się też sposobem prowadzenia. I choć nie mogą się równać z nowymi maszynami również dostarczają wiele zabawy.
PODSUMOWANIE
W kolekcji każdego gracza powinna znaleźć się przynajmniej jedna pozycja z wyścigami samochodowymi. Dobrymi wyścigami. Formuła 1 2005 to zdecydowanie taka gra. Każdy powinien w nią zagrać bo gwarantuje kilka godzin dobrej zabawy. Prezentuje wysoki poziom wykonania i stanowi przyjemną odskocznię od normalnego świata. Tak więc na tor i jazda!