REKLAMA

Pewnego razu żył sobie mały ludzik, którego imię jednak spowiła zasłona zapomnienia. Mały, śmieszny, z zabawną czapeczką (nomen-omen zwaną fezem, używaną w krajach Bliskiego Wschodu) i... zupełnie płaski. Skakał więc sobie w swoim dwuwymiarowym światku rodem z gier ośmiobitowych. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zapragnął on... wolności.

Rozrywka Blog
REKLAMA

A spotkawszy pewnego starca, dowiedział się niezwykle interesujących faktów. Mianowicie, świat składał się nie z dwóch wymiarów, jak chłopaczyna do tej pory myślał, ale z trzech. Otworzyło to przed nim zupełne nowe, niespotykane jak dotąd możliwości. Jednak, jak powiedział swojego czasu jeden z twórców, Fez to raczej nie gra 3D, a 2D-2D-2D. A dlaczegóż to?

REKLAMA

A bo, jak już wspomniałem, nasz bohater jest płaski jak naleśnik, jednak z czasem nabywa umiejętności obracania swoim otoczeniem. Ale nie dowolnie - to tak, jakby zmieniał perspektywę patrzenia ze spoglądania na świat z zachodu na wschód, południe i północ. (A jeśli dalej nie rozumiecie moich pokrętnych wyjaśnień, sprawdźcie sami i obejrzyjcie trailer na YT.) Niby żaden szał, ale należy dodać, że wraz z naszym postrzeganiem zmienia się samo otoczenie. Obiekty, od których wcześniej dzieliły nas mile świetlne, nagle mogą wylądować nam pod nosem. Motyw nie jest już taki całkiem nowatorski i przełomowy, podobne dane nam jest widzieć np. w Wii-owym Super Paper Mario (tam jednak były dostępne 2 perspektywy) czy PSP-owym Crush (gdzie zaś poruszaliśmy się w pełnym 3D, jednak z możliwością zmiany perspektywy na 2D nie tylko z boku, ale i od góry).

"I tutaj pieska grzebią" - z powodu konstrukcji, gra polega na poruszaniu się cały czas w górę na niezwykle zmyślnych poziomach, tak więc manipulowanie perspektywą jest nie tyle przydatne, co konieczne do ukończenia etapu. A, co widać choćby na trailerze (pokazanym na imprezie GDC 08), momentami rozgrywka toczy się w zaiste małpim tempie. Na szczęście jednak w większości wypadków można spokojnie odsapnąć i zastanowić się nad wyjściem z sytuacji. Wszakże Fez można nazwać grą logiczną.

Ale z pewnością przeważa tu element zręcznościowy, który jest, nie oszukujmy się, mało rozbudowany. Wszystko ogranicza się jedynie do biegania, skakania i ewentualnego zbierania walających się wokoło pierdółek w kształcie czapeczki bohatera. Nie żebym miał coś przeciwko, rozgrywka rodem z ośmiobitowców może bawić i dzisiaj, ale jak wielu graczy może powiedzieć to samo?

REKLAMA

A skoro już przy ośmiu bitach jesteśmy - zwróćcie uwagę na screeny. Oldskul aż bije z ekranu. I tu nie chodzi o brak funduszy czy lenistwo twórców, ale ich świadomy zamysł (podobno sam Phil Fish, główny programista i projektant, walczył, by nic w tej materii się nie zmieniło). I bardzo dobrze, grafika jest bardzo sympatyczna, pełna żywych kolorów, widać wyraźne inspiracje różnymi zręcznościówkami czy tzw. "komnatówkami". Również muzyka i dźwięki nie pozostawiają wątpliwości, w której epoce Fish czułby się najlepiej. Ponadto, głównodowodzący Kokoromi dość ciekawie opisał technikę, którą tworzą grafikę, co sami nazwali trixelami. Zaistniały zarzuty, jakoby była to po prostu technologia voxeli z "trendy nazwą", ale są jednak pewne różnice. Chodzi tu głównie o fakt, że otoczenie tworzone jest z kostek 16×16×16, co pozwala uzyskać efekt pozornego widoku 2D.

Nie pozostaje nam nic innego jak życzyć tej garstce oryginałów z ciekawymi pomysłami jak najlepiej. Ich stosunek do świata niech zobrazuje nazwa newsa na ich stronie-blogu - "It's official: FEZ FTW!", a ich umiejętności niech udowodni fakt, że na 2008 Independent Games Festival Award Fez otrzymał pierwszą nagrodę w kategorii "Excellence in Visual Art". I nawet jeśli nie jest to najbardziej wyczekiwany tytuł tego (choć niekoniecznie tego) roku, warto po niego sięgnąć po premierze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA