Czy wiesz może, czym są samochodowe Crash Derby? Jechałeś kiedyś Fordem Mustangiem 68 , który pod maską ma prawdziwe piekło? Używałeś kiedyś hamulca ręcznego, jadąc po wiejskiej drodze wysypanej gryzem, mając na liczniku 150 km/h? Zapewne nie. Ja niestety również, ale poczułem tego przedsmak. Poczułem FlatOut 2. Najlepszy samochodowy armagedon od czasów Destruction Derby.
FlatOut, pierwsza część tej samochodowej vendetty powstała dwa lata temu dzięki studiu Bugbear Entertainment. Był to produkt raczej skromny. Brak dobrej reklamy, słaby rozgłos medialny, zupełnie inne podejście twórców do tematu wyścigów. Nic nie zapowiadało sukcesu tej gry, czy ogromnych zysków. Cóż, stało się jednak zupełnie inaczej, niż przewidywali. Około 700 tysięcy sprzedanych egzemplarzy okazało się bardziej, niż skuteczną rekomendacją na to, że FlatOut to przede wszystkim dobry, świeży pomysł który zdobył wielkie uznanie wśród graczy. Innowacyjne zmagania, nigdzie indziej nie spotykane tryby, możliwość urządzania walk samochodowych czy świetny system niszczenia pojazdów, wszystko to, zsumowane, przełożyło się na sukces tej produkcji. Może nie spektakularny. Może nie wyczekiwany. Ale mimo wszystko sukces. Młoda firma wybiła się ze swoim projektem, nic więc dziwnego, że przez te dwa lata ciężko pracowali, aby FlatOut 2 ujrzał światło dziennie, oraz aby był godną następcą części pierwszej.
It`s a Crash Derby Time!
Większości czytelników nie powinny być obce nazwy takie jak Carmageddon, czy Destruction Derby. Naszym zadaniem w wyżej wymienionych grach było nie tylko dojechać jako pierwszy do mety, tak jak robiło się to w większości gier wyścigowych. Przekroczenie białej wstęgi niekoniecznie było tam celem priorytetowym. Najważniejsza w tamtych produkcjach była eliminacja przeciwników w najróżniejszy sposób. Począwszy od spychania ich do wąwozów czy rzek, poprzez zrzucanie wrogów z dużych wysokości, na totalnej destrukcji dzięki kolizjom kończąc. Nie inaczej jest też w FlatOut 2. Destrukcja, to jedyne, co cisnęło się mi na usta, gdy zostałem świadkiem pierwszych kilku minut gry. Ale wszystko po kolei. Zacznijmy od podstaw.
Grunt to start
FlatOut 2 jest grą wyścigową utrzymaną w klimatach pojedynków Crash Derby. Czym są Crash Derby? Są to walki kierowców w swoich samochodach na przeróżnych, zamkniętych arenach, często wyposażonych w przeróżne urozmaicenia, takie jak oczka wodne, betonowe ściany czy sterty opon i beczek. Teraz wyobraźcie sobie normalny wyścig, chociażby z najnowszego Need For Speeda. Dodajcie do tego brutalne Crash Derby. Tak, taka hybryda to właśnie FlatOut 2. Dziwne, przyjemne i oryginalne połączenie, prawda?
Pierwsza prosta
Z lekkim zniecierpliwieniem czekałem, aż gra zainstaluje się na moim komputerze. Na szczęście nie musiałem czekać długo. Szybkie, podwójne kliknięcie w ikonkę przedstawiającą koło samochodowe i już jestem sam na sam z dziełem BugBear. Pierwsze, co mnie przywitało, to reklamy i intro. Wszystko błyskawicznie przewinąłem, wmawiając sobie, ze potem do tego wrócę. Do teraz tak się nie stało. Po chwili zobaczyłem całkiem ładnie wyglądające menu oraz ostry, rockowy kawałek. Co prawda nie lubię takiego rodzaju muzyki, lecz ów utwór od razu wpadł mi w ucho. Pogrzebałem w opcjach graficznych, muzycznych i sterowaniu. Byłem w końcu gotowy. Spojrzałem zachłannie na ikonę z napisem "Carrier", lecz doszedłem do wniosku, że jeszcze nie czas na to. Najpierw musiałem co nieco potrenować. Wybrałem pojedynczy wyścig derby, po czym zdecydowałem się na odpowiedni wózek. Następnie tylko ekran ładowania i fura była już moja...
No i ładny zakręcik
Od razu zauroczyła mnie piękna grafika. Wózki były naprawdę ładnie wykonane. O dziwo nie to najbardziej przykuło moją uwagę. To, na czym najbardziej skupiły się moje oczy to trasy, po których przyszło mi jeździć. Co ja mówię! To, co zobaczyłem ciężko nazwać trasą. Sądzę, że słowo "plenery" bardziej by tutaj pasowało. Dopatrzyłem się między innymi pięknych drzew, a nie żadnych makiet 2D. Wszelkie domki i zabudowania, które mijałem były bardzo, ale to bardzo szczegółowe. Zachodzące słońce wspaniale oświetlało poskręcaną trasę, a gdy przejeżdżałem koło lasu, dzięki promieniom padającym przez suche liście wszystko zrobiło się pęknie czerwone. Takich smaczków tej grze jest pełno. Gdy ustawimy wszystko na najwyższe detale, obraz naprawdę potrafi zachwycić. Dodatkowo, ku mojemu radosnemu zdziwieniu gra, jak na taką grafikę ma niskie wymagania sprzętowe. Na moim sprzęcie, czyli P 4 1,8 Ghz, 512 MB RAM i GeForce 6600 GT grałem komfortowo na najwyższych detalach! A w obecnych czasach nie jest to zjawisko zbyt częste. Autorzy bardzo się postarali, jeżeli chodzi o ten aspekt. BugBear Entertainemt należą się za to solidne brawa. Ehh...żeby każda gra była tak dobrze zoptymalizowana!
Teraz z górki
Pierwsza prosta, lekki zakręt, mała wyskoczna, tym razem ostry zakręt... na Need For Speedach zjadłem swego czasu zęby, lecz system jazdy we FlatOucie 2 początkowo naprawdę może wydawać się trudny. Gra jest typowo zręcznościowa, jeżeli liczycie zatem na wierne symulacje możecie sobie od razu odpuścić. Pomimo wszystko sterowanie wymaga nieco skupienia. FlatOut 2 nie toleruje odbijania się od band, pokonywania każdego zakrętu z hamulcem ręcznym, czy wchodzenie w zakręt z nogą na gazie. Jazda z ciągle wciśniętym przyciskiem "accelerate" naprawdę nie m tutaj sensu. Sam się o tym boleśnie przekonałem przy kilku pierwszych podejściach. Czynnikiem, o którym nie można zapomnieć, jeżeli już mówimy o jeździe, jest wszystkim fanom Undergroundów znane nitro. Ten magiczny dopalacz, który nieraz ratował mnie i moją furę z opresji, dostaje się tutaj w dość nietypowy sposób. Dostajemy go tylko wtedy, gdy zderzymy się z jakimś innym przeciwnikiem. Innym wyjściem jest wzbić się wysoko w powietrze, w czym bardzo pomagają nam gęsto usiane po planszy naturalne wyskocznie. Trzecim, ostatnim sposobem na zdobycie nitro jest zniszczenie wszystkiego, co wpadnie nam pod maskę, a jest tego naprawdę sporo.
I pod górkę
No właśnie. Elementy otoczenia. W przeciętnej wyścigówce mamy do czynienia ze znakami drogowymi, które nie drgną nawet pod wpływem rozpędzonego do 200 km/h samochodu. A to tylko głupi znak! Co tu dopiero mówić o domach, drzewach, płotkach czy ogrodzeniach. We FlatOut 2 ten problem został wyeliminowany całkowicie. Dosłownie całkowicie. Wszystko, co napotkamy na drodze, niezależnie, czy to opona, wrak innego samochodu, beczka, dom czy płot, da się zniszczyć. A czy nam się uda, to zależy jedynie od prędkości i rozmiaru naszego samochodu. A wygląda to fenomenalnie! Wszędzie latające odłamki drewna, łamiące się lampy, toczące się rury... jeżeli się postaramy, podczas ostatniego okrążenia tor wygląda jak pobojowisko, a nie jak trasa, którą widzieliśmy na początku. Lokacje są wręcz wypełnione po brzegi takimi interaktywnymi obiektami. Zrujnowane zabudowania czy rozwalone mosty z czasem stały się dla mnie chlebem powszednim, lecz na początku nie umiałem się do tego przyzwyczaić. Takiego wpływu na otoczenie nie było nigdy przedtem w żadnej grze wyścigowej! Dodatkowo fizyka w grze działa bez zarzutu, co jeszcze bardziej wpływa na korzyść tej produkcji.
Fura jeszcze cała?
Tak więc otoczenie jest całkowicie zniszczalne, a co z samochodami? Dokładnie to samo, tylko, że jeszcze lepiej! Każdy wózek, a jest ich około dwadzieścia pięć, jest bardzo dokładnie wykonany, przez co każdą, nawet najmniejszą część można wgnieść czy wybić. System odpowiedzialny za zderzenia i zniszczenia pojazdów działa naprawdę dobrze, realnie odwzorowując, co by naprawdę się stało z naszym wozem po takich niebezpiecznych wyczynach, jakich dokonujemy przed ekranem. Początkowo piękna fura zamienia się w zupełnie nie podobny do pierwowzoru, obdarty szkielet, który ledwo jeździ. System zderzeń robi naprawdę piorunujące wrażenie. Tego nie da się dokładnie opisać, to trzeba zobaczyć!
Po kilku wyścigach, gdy w końcu zacząłem zdobywać miejsca w ścisłej czołówce, doszedłem do wniosku, że już najwyższa pora na tryb kariery. A w nim...
Światowiec się znalazł
Na początku wybieramy płeć kierowcy, który będzie naszym wirtualnym odpowiednikiem. Potem decydujemy, który z dostępnych samochodów będzie naszym "starterem". Początkowy wybór jest raczej skromny. Stare, klepane i spawane byle jakimi blachami pojazdy nie mają w sobie nic dobrego, prócz silnika i klatki pasażera. Cóż, na bezrybiu i rak ryba, więc wziąłem, co dawali, a następnie ruszyłem do boju. Właściwie, to trójboju, bo FlatOut 2 oferuje nam możliwość rozegrania wyścigów w trzech kategoriach. "Derby"- czyli jazda wcześniej juz wspomnianymi, klepanymi wrakami. Od tego zaczynamy i na tym zarabiamy pierwsze pieniądze. Następny tryb to "race" w którym możemy pokierować legendarnymi samochodami zeszłego stulecia. Mustangi, pierwsze Ferrari... fani oldschoolowych bryk poczują się jak w raju. Ostatnim trybem jest "street". Tym razem twardo stąpamy w teraźniejszości, gdzie ścigamy się najnowocześniejszymi wózkami po bajeranckim podrasowaniu. Kłania się NFS. Każdy z tych trzech trybów nieco różni się od siebie. Nie tylko samochodami, ale również trasami, czy dostępnymi opcjami tuningu. Tak, tak. Tuningu. Każdą bryczkę możemy ulepszyć, zwiększając jej parametry dzięki zakupie odpowiednich części. A parametry to między innymi szybkość, przyspieszenie, waga, siła, przyczepność i pojemność nitro. Wózki są bardzo zróżnicowane, dlatego bez problemu każdy wybierze coś, co odpowiada jego stylowi jazdy. Niestety, w grze nie zobaczymy oryginalnych nazw samochodów, gdyż producenci nie wykupili licencji. A szkoda.
...z tych bardziej normalnych.
Pojedynczy wyścig oraz kariera, to nie wszystkie tryby, jakie zaoferowali nam twórcy. Właściwie, choć to może dziwnie zabrzmieć, to tylko te z tych bardziej normalnych. W Derby naszym zadaniem jest niszczenie pojazdów przeciwnika poprzez zderzenia. Każdy z uczestników ma pasek życia, po którego wyczerpaniu zawodnik odpada. Jest to tryb dosyć trudny, ponieważ komputer we FlatOut 2 głupi nie jest. Co dopiero inni gracze, z którymi można walczyć przez sieć. Kolejnym trybem jest Stunt. Jest to najbardziej nienormalna "dyscyplina", jaką kiedykolwiek widziałem w grach wyścigowych. A polega ona na niczym innym jak.... rzutem kierowcą do celu. Poprzez naciśnięcie odpowiedniego klawisza człowiek siedzący za kierownicą wylatuje, tłukąc przednią szybę. Jego zadaniem jest trawić do określonego punktu. Dodatkowo decydujemy o nachyleniu wypadającego kierowcy, jak i o jego trasie lotu- częściowo możemy nim sterować za pomocą strzałek. Dziwna ta opcja, lecz muszę przyznać, dostarcza wiele perwersyjnej przyjemności. W końcu nie na co dzień możemy porzucać sobie kierowcą, prawda? Kolejnym, ostatnim już trybem dodatkowym jest Event. To właśnie w nim jesteśmy w stanie wykrzesać największe prędkości. A to za sprawą specjalnych torów tego trybu. W Evencie poruszamy się po trasach zaprojektowanych z myślą o rajdach NASCAR. Mowa tutaj o okrągłych, bądź ósemkowych szerokich trasach, na których da się rozwinąć niebotyczne prędkości, a najmniejszy błąd kosztuje utratę pojazdu na betonowym murze. Dodatkowo warto wspomnieć, że w Evencie nitro samo się napełnia, toteż wrażenie prędkości jeszcze bardziej się potęguje.
Gaz do dechy, gitara w ruch!
Razem z naszymi poczynaniami, przez te wszystkie chwile zawsze jest z nami muzyka. A twórcy FlatOut 2 naprawdę się postarali i zainwestowali w odpowiednie brzmienia. W naszych głośnikach słychać utwory takich sław jak Nickelback, Rob Zombie, Wolfmother czy Audioslave. Ci, którzy słuchają rocka na co dzień, wiedzą, że nie są to muzycy wyssani z palca, lecz prawdziwi, znający się na rzeczy artyści. A muzyka we FlatOut 2 jest naprawdę świetna! Dodatkowo wspaniale dobrana. Ciężkie, rockowe brzmienia idealnie pasują do demonicznych szybkości i głośnych kraks. Dźwięk zgniatanego metalu idealnie komponuje się z ostrą grą na gitarze, skutecznie zwiększając, już i tak gigantyczną porcję adrenaliny.
Dawcy nerek
No właśnie. Adrenalina. FlatOut 2 jest grą cholernie grywaną. Jeżeli tylko lubisz wyścigi, na pewno szybko cię nie znudzi. Sam nie mogłem oderwać się od niej na wiele, naprawdę wiele długich godzin, a tryb kariery przechodzę aktualnie już drugi raz, co w przypadku pracy jako redaktor jest rzeczą dosyć rzadką i zarezerwowaną jedynie dla najlepszych tytułów. Ostatecznie postanowiłem dać temu cacuszku równą, solidną ósemkę. "Czemu tylko ósemkę?"- możecie zapytać. W końcu gra ma same plusy, błahy minus, a w recenzji rozpisywałem się nad jej walorami. Ano odpowiedź jest prosta. FlatOut 2 to gra bardzo dobra. Bardzo dobra, ale nic więcej! Nie jest wybitna, olśniewająca i nie zostanie raczej legendą (ocena 9). Tym bardziej nie jest perfekcyjna pod każdym względem (ocena 10). Wydaje mi się, że ósemka jest wystarczającą rekomendacją na korzyść tej gry. No, niech stracę, dam osiem plus ;). Chociażby za samo podejście do tematu. Nic, jak tylko kupować panowie i panie! Fani gier wyścigowych na pewno nie będą zawiedzieni. Nawet, gdy ich kochany Ford Mustang 68 pięknie rozbije się na drzewie. Możecie być tego pewni.