Czasami modyfikacje przerastają wykonaniem tytuł wyjściowy. I choć jest to nader rzadkie, to cieszy niezmiernie, szczególnie jeśli już sam tytuł bazowy był niezwykły.
Nie ma co owijać w bawełnę - kiedy kupowałem Battlefield 2 wiedziałem, że prędzej czy później znudzi mi się ta nowoczesna wojenka i wtedy jedynym ratunkiem dla tytułu będzie przygotowywany Forgotten Hope 2. Jedynka była niezwykła, wycisnęła z BF1942 wszystkie soki i dzięki pracy moderów mogliśmy brać udział w ekscytujących bitwach II WŚ, okraszonych wysokim realizmem. Koniec z parabolicznymi strzałami czy skaczącymi pojedynkami piechoty.
Afryka 1941-1942
Produkcję Forgotten Hope 2 zaczęto bardzo wcześnie, a mimo to i tak trwała dwa i pół roku. Moje zniecierpliwienie było w pewnym momencie tak wielkie, że zacząłem żartować o modowym Duke Nukem Forever. A tutaj nagle ni z tego, ni z owego teaser DNF i data premiery FH2! Radość była więc podwójna (ze zdecydowaną przewagą drugiego czynnika), którego nie umniejszył nawet fakt, że jedyny teatr działań, jaki miał być dostępny w modyfikacji, to północna Afryka. I to jeszcze w krótkim wycinku czasowym, od kwietnia 1941 do listopada 1942, nie obejmującym operacji Torch.
Na szczęście map jest całkiem sporo, bo dziesięć. Dziesięć ogromnych wręcz map. Wśród nich znajdziemy tak sławne zmagania jak El Alamein (raj dla pancerniaków) czy oblężenie Tobruka (piekło dla Brytyjczyków), a także takie rodzynki jak operację Hiacynt (operacja nocna, z komandoską otoczką), czy bitwa o Sfakię (przepiękna mapa osadzona na Krecie). Zetrą się podczas tych walk wojska osi (Afrika Korps i włoska armia) z Brytyjczykami. W imię realizmu nie ma co liczyć na takie czołgi jak Tygrys, otrzymamy za to całą masę innego, przeróżnego sprzętu. Poczynając od samochodów opancerzonych i tankietek, przez lekkie czołgi (Panzer II), średnie (błogosławiony Panzer III, Crusader), na cięższych skończywszy (ślamazarna Matylda, boskie Panzer IV F2 i Sherman). Dochodzą do tego samochody i ciężarówki, a także niszczyciel czołgów (Marder III) i transporter opancerzony. Kierowcy narzekać więc nie mogą, lotnicy zaś również otrzymają kilka samolotów, w tym słynną Stukę. Gorzej mają piechociarze, bo chociaż spotkamy w ekwipunku żołnierzy Thompsony i MP40, a główną broń stanowią karabiny powtarzalne (notabene niesamowicie się nimi strzela), to w walce z czołgami są wręcz bezradni. Nie ma mowy o Bazookach, musimy ganiać z karabinami przeciwpancernymi, których skuteczność, jak nietrudno się domyślić, jest niska. Sytuację częściowo ratują granaty przeciwpancerne i ładunki wybuchowe, główną jednak bronią przeciwpancerną w takich przypadkach będą działa, jeśli będziemy mieć szczęście być koło nich.
Ostrzał dniem i nocą...
Rozgrywka w porównaniu do zwykłego BF2 zmieniła się znacząco. Nie ma już funkcji medyka, dlatego ostrożność w wystawianiu głowy musi być przynajmniej podwójna. A jeśli wziąć pod uwagę jeden pakunek medyczny na głowę i zasadę "jeden nabój - jeden przeciwnik", to rozwaga musi nam towarzyszyć na każdym kroku. I choć przez to walki piechoty stają się trochę bardziej statyczne, to prawdziwą radość zapewnia wyłapywanie czasami nawet kilku pikseli przez szczerbinkę Kar 98 i zdejmowanie nieszczęsnego ich posiadacza, czy też szczęśliwe wysadzenie granatem kilku chłopów.
Jeśli zaś rozchodzi się o czołgi, tutaj sprawa trochę się komplikuje. Zacznijmy od tego, że każdy czołg jest inny. I nie odnosi się to tylko do siły armaty czy grubości pancerza, ale także do trajektorii lotu. I tak choć Panzer IV F jest wg parametrów lepszym czołgiem od Panzer III, to nie dziwcie się, że zazwyczaj to ten drugi jest rozchwytywany. Bowiem krótka armata skutecznie utrudnia celowanie i wymaga nauki, natomiast trójka pozbawiona jest tego mankamentu. Zresztą jest pewien urok w tych różnicach, o ile bowiem pokochałem Panzer IV F2 między innymi właśnie dzięki potężnej sile ognia połączonej z prostą trajektorią, tak znienawidziłem Matyldę. Nie uśmiecha mi się bowiem jeżdżenie 24 km/h, nawet jeśli przetrwam po drodze ostrzał z dziesiątek wrażych pojazdów. Różnice między czołgami niemieckimi a brytyjskimi i amerykańskimi (włoskiego Fiata malucha z litości pominę...) nie ograniczają się zresztą do "typowych" różnic między czołgami. Wielkie znaczenie ma amunicja. W FH2 wprowadzono bowiem kilka jej rodzajów - i tak niemieccy czołgiści mogą używać standardowej amunicji przeciwpancernej, ulepszonej amunicji przeciwpancernej i pocisków burzących (wybór z jednostkowymi różnicami).
Brytyjczycy natomiast poskąpili swoim czołgistom i ci strzelać mogą niemal wyłącznie pociskami przeciwpancernymi (czołgi z importu produkcji amerykańskiej mają na szczęście rozszerzony asortyment). A różnice są niezwykle istotne, pociski burzące z 75 mm robią niewiele gorsze bum od artylerii, HEAT Panzer IV F eliminuje jednym strzałem Matyldy, zaś strzał śrutem Stuarta nieraz uratuje jego pancerz przed łapskami piechoty. Z taktycznego punktu widzenia ważną bronią defensywną dla czołgisty są także granaty dymne albo odpalane koło pojazdu, albo wystrzeliwane poprzez armatę.Lotnictwo potencjał ma, ale bardzo wiele zależy od umiejętności pilota. Szczerze powiedziawszy, jak na razie nie miałem wielu okazji podziwiać RAF lub Luftwaffe za ich działania, zapewne z powodu potrzeby każdorazowego przebazowania bombowca po zrzuceniu ładunku. Tym samym działania choćby Ju 87 mają charakter cięć chirurgicznych i powinny być jak najbardziej skoordynowane z operacjami lądowymi.
Jeśli zaś chodzi o wymiar taktyczny, dowódca pola walki jest, choć jego znaczenie jest znacznie mniejsze niż w podstawce. Naturalnie znikło UAV (zamiast tego mamy samolot rozpoznawczy, którym latając, ujawniamy siły wroga pod nami), częstotliwość ostrzału artylerii spoza mapy zmniejszono (wspomóc ją można ogniem z działa polowego lub moździerza na namiary podane przez gracza), zaś paczki spadają niezwykle rzadko. No i oczywiście dowódca, chcąc skorzystać ze swoich uprawnień, powinien korzystać ze stacjonarnego radia, które wrogowie mogą sabotować.
...rozbłyska na horyzoncie...
Jeśli chodzi o grafikę, to jest lepiej niż bardzo dobrze. Choć oczywiście na znaczny skok technologiczny liczyć nie ma co, to jednak modele czołgów wykonane są wspaniale! Dbałość o szczegóły widać na każdym z nich. Wrażenia z jazdy również są wielkie, od tumanów kurzu wzbijanego przez gąsienice, przez warkot silnika skutecznie zagłuszający całe otoczenie, na wstrząsach kończąc. Jest to zresztą jeden z powodów bezsensowności strzelania w ruchu - przez brak stabilizatora armaty w większości konstrukcji drugowojennych. Wrażenia estetyczne z map są różne, choć we wszystkich przypadkach pozytywne. Na pewno najpiękniejszą mapą jest Sfakia - urok górzystego terenu wraz z wąwozem i małym miasteczkiem może skutecznie powiększyć liczbę turystów odwiedzających Kretę. Swój urok ma też Sidi Rezegh ze zniszczonym lotniskiem, o które będziemy toczyć zacięte boje. Z innych ciekawostek wizualnych warto wymienić krajobraz po bitwie pancernej, kiedy to w niebo ulatują kolumny dymu, zaś podczas walk w mieście niech nas nie dziwi ciągle rozmazujący się ekran, kiedy obok coś wybuchnie lub zostaniemy ostrzelani. Jeśli chodzi o stronę audio, jest bardzo dobra, choć czasami strzały mogłyby być bardziej "dobitne".
...powodując popłoch wśród żołnierzy.
Podsumowując, Forgotten Hope 2 jest jedną (jeśli nie główną) z najciekawszych modyfikacji minionego roku. Ba! Jest najciekawszym FPS roku 2007, który może skutecznie walczyć z ArmĄ o zainteresowanie graczy, dla których ważny jest realizm. Dla tej modyfikacji zdecydowanie warto kupić Battlefield 2. Choć ma swoje bugi (jak czołg i gąsienica na screenie), zaś na kolejne teatry działań przyjdzie trochę czekać, to rozgrywka, jaką nam ten mod zapewni, w pełni to wynagrodzi... w sumie nie kosztuje nas to wiele, jedynie czas, jaki poświecimy na ściągnięcie.