O God of War wiedziałem tyle, że istnieje, po prostu. Bardziej zainteresowałem się tą pozycją, kiedy wciągnęła mnie emulacja PS2. Przyjaciele z Zachodu chwalili się osiągnięciami w odpalaniu tej gierki na emu, jednakże zawsze był jakiś problem. Jak nie ze zgodnością, to z wykrzaczaniem. Nie jestem skory do wydawania pieniędzy na coś, czego nie wykorzystam. Patrzę, a tu wyszedł port na PSP, bierzemy!
Głównym bohaterem GoW-a jest Kratos, dawniej spartański wojownik, teraz bojownik o pokój w Grecji. W Chains of Olypmus poznajemy herosa nieco wcześniej, tytuł jest swoistym prequelem do części wydanych na PlayStation 2. "Łańcuchy Olimpu" przedstawiają jego losy jako wolnego wojownika, który musi stawić czoło wszelkiemu niebezpieczeństwu z mitologii greckiej. Oczywiście, nie będzie łatwo prosto i przyjemnie, dlatego Kratos często musi wybierać między korzyściami dla siebie, a pomocą dla ogarniętej złem ziemi greckiej.
Całkiem ciekawie została ujęta historia, otóż Kratos został wysłany przez Bogów do Attyki, rejonu, który graniczy z Peloponezem, aby pomóc w obronie miasta. Jak powszechnie wiadomo, nie ma dymu bez ognia; tym razem wszystkiemu winni są Persowie, którzy chcą w sposób brutalny i niehumanitarny podbić region. Jak przystało na superbohatera, Kratos radzi sobie koncertowo ze wszystkimi przeciwnościami losu, tak też jego rola powinna się zakończyć, ale bojownik postanawia iść o krok dalej i udaje się do świątyni Heliosa. Na szczególne uznanie zasługuje tutaj sposób, w jaki autorzy podali nam tą fabułę, a zrobili to bardzo wykwintnie i pomysłowo. Nie ma mowy, aby osoba, która nie grała w GoWa na PS2 traciła coś z przyjemności gry. Jest wręcz przeciwnie! Dowiadujemy się więcej, co stanowi potem doskonałą podstawę, aby sięgnąć po kontynuację.
Kilka słów o oprawie wizualnej. Jest świetnie, naprawdę nie wiem jak dokonali tego pracownicy z Ready at Dawn Studios, ale gra momentami przypomina graficznie swoją siostrę na PS2. Do tej pory PSP było traktowane jako konsolka, ze średnim potencjałem, oczywiście było parę tytułów, które zaprzeczały tej tezie, jednakże God of War to doskonały dowód na to, że w tym sprzęcie drzemią ogromne możliwości. Tekstury są bardzo wyraźne i prezentują się zjawiskowo. Nie gorzej wypadają modele postaci, za przykład może choćby tutaj posłużyć główny bohater, który został bardzo dobrze odwzorowany.
Jednym z najważniejszych czynników, który nadaje klimat całej rozgrywce jest oświetlenie. Stuprocentowa perfekcja, krocząc przez ciemne korytarze świątyń towarzyszą nam pochodnie, od razu w oczy rzuca się realizm lokacji. Nie zapomniano też o cieniach, które są i wyglądają wyśmienicie, nie ma mowy o żadnych poszarpanych krawędziach ani innych kwiatkach, które nawet dzisiaj zdarzają się na komputerach osobistych. Nieco gorzej jest natomiast z krawędziami, które po prostu widać, nie miejmy jednak żalu o to do producentów, bowiem w PSP ciężko jest wydusić wygładzanie, a sprzętowo konsola tego nie oferuje.
Skoro wspomniałem o klimacie, czas przejść do dźwięku, który też go bez wątpienia buduje. Jest naprawdę ciekawie, w niektórych motywach można usłyszeć nutkę podobieństwa do tych z Prince of Persia, to moje odczucie. Muzyka, z którą co prawda rzadko się spotykamy podczas gry, oddaje ducha tamtych czasów. Dominują śmiałe dźwięki, które stawiają Kratosa w naszych oczach jako herosa. Odgłosy wydawane przez bohatera są dobre, ale nie można się nimi zachwycać, wszystko zostało nagrane dosyć schematycznie, nie ma miejsca tutaj na coś, co szczególnie mogłoby nas zaskoczyć. Nieco lepiej jest natomiast z dźwiękami broni, dosyć ciekawie brzmią one nie tylko na lepszym sprzęcie audio, ale również i na konsoli. Na pochwałę zasługują tutaj momenty interakcji łańcuchów z otoczeniem, wszystko brzmi bardzo realistycznie, nie ma miejsca na partactwo, w którym uderzenie w kamień lub drewno brzmi tak samo.
Praca kamery mnie zaskoczyła, zazwyczaj zdarza się tak, że w typowych slasherach albo nią sterujemy sami, albo robi to gra, a jak robi, to nie do końca to wychodzi tak jak należy. Tutaj nie możemy sterować kamerą, o dziwo to nic straconego, bowiem wyręczyli nas w tym programiści - dodam, że wyszło im to bardzo dobrze. Nie ma mowy o tym żeby coś ważnego umknęło naszej uwadze, na ekranie widzimy to co nas interesuje, a dodatku nie dochodzi do sytuacji kiedy kamera "wariuje". Sterowanie również do najgorszych nie należy. Poruszamy się za pomocą gałki analogowej, d-pad został kompletnie wykluczony. W grze potrzebna jest precyzja podczas walki, szczególnie w momentach "quick-events", o których to wspomnę później. Krzyżak z pewnością w tej kwestii by się nie sprawdził. Wykorzystanie reszty przycisków jest dobre i intuicyjne, a warto dodać, że na początku gry pokazują nam się podpowiedzi, które pozwolą się oswoić z interfejsem.
Kratos oczywiście nie od początku był mocarzem, w zdobywaniu doświadczenia pomagamy mu opróżniając skrzynki z orbów lub zbierając to co zostanie po przeciwnikach. Rozwijając umiejętności zyskujemy nowe combosy, a także kolejne zdolności magiczne. Jedną z najbardziej efektownych jest przemiana w ifryta, którym to można dokonać naprawdę konkretnych zniszczeń. W grze nie zabrakło również zagadek, miejsc, w których musimy nieco wytężyć nasze szare komórki. Wszystkie z nich są bardzo podobne do tych znanych już z "Prince of Persia". Nie wymagają one zbyt wiele od gracza, powiedziałbym, że są nawet zbyt proste.
Wspomniałem wcześniej, że "God of War: Chains of Olympus" to typowy slasher, więc nie mogę pominąć wątku o walce, która to jest esencją tej pozycji. Walczy się bardzo przyjemnie, mamy spore pole do popisu, w różnych kombinacjach, tak więc nasza swoboda jest nie ograniczona. Na małą ilość combosów również nie można narzekać, gdyż z każdym kolejnym etapem gry poznajemy ich coraz więcej. W grze zastosowano tzw. "quick-events", czyli momenty, w których musimy szybko nacisnąć kolejne przyciski. Najczęściej spotykamy się z taką techniką przy mocniejszych przeciwnikach np. bossach. Moim zdaniem to bardzo dobre urozmaicenie rozgrywki.
A skoro doszliśmy do przyjemności, to czas wspomnieć o erotyce, która również pojawia się w "Łańcuchach Olimpu". Możemy wziąć udział w jednej z minigier, w których to uprawiamy seks z napotkanymi kobietami. Co jak co, ale w tym momencie twórcy przegięli, gdyż zaspokoić partnerkę jest bardzo ciężko, mnie to osobiście nie przeszkadzało. Na zaostrzenie apetytu mogę dodać, iż oprawa dźwiękowa w tej minigrze jest bardzo dobra.
"God of War: Chains of Olympus" to zdecydowania jedna z tych gier, na które warto było czekać. Moje oczekiwania zostały spełnione aż nadto, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Jest jednak jeden mankament, o którym muszę wspomnieć, grę ukończyłem w 8 godzin. To trochę za krótko… Na pocieszenie przychodzi mi myśl, że wszystko co dobre, szybko się kończy.