Twórcy „Gry o tron” mogą zrobić trylogię o Starej Republice. Powinni posprzątać w kanonie „Gwiezdnych wojen"
Od pewnego czasu wiadomo, że showrunnerzy „Gry o tron” będą pracować przy nowej trylogii „Gwiezdnych wojen”. Według najnowszych plotek stworzą produkcje umiejscowione setki lat przed Skywalkerami. Początki Republiki to niezwykle ciekawy czas, ale bałagan w kanonie odstraszyłby niejednego twórcę. Czy David Benioff i D.B. Weiss sobie poradzą?
Po zakupie praw do „Gwiezdnych wojen” przez Disneya od początku było jasne, że kolejne filmy z serii będą powstawały ze znacznie większą regularnością. Nawet tak bogata firma jak Disney nie może sobie pozwolić na wydanie 4 mld dol., jeżeli nie ma w planach długofalowego zarobku. Dlatego oprócz nowej trylogii w planach były również kolejne spin-offy oraz następne filmowe serie. Kontrowersje związane z „Ostatnim Jedi” i finansowa klapa „Han Solo: Gwiezdne wojny - historie” pokazały jednak, że marka stworzona przez George'a Lucasa nie do końca jest kurą znoszącą zawsze złote jajka.
Niedługo później pojawiły się pierwsze informacje, że dalsze projekty (a przede wszystkim ich liczba) stanęły pod znakiem zapytania. Po mediach zaczęły krążyć chaotyczne i często sprzeczne ze sobą plotki. Według jednych doniesień kolejną trylogię stracił Rian Johnson, inni twierdzą, że zrobi ją w towarzystwie Davida Benioffa i D.B. Weissa, a jeszcze kolejne głosy zapewniały, że nie dojdzie do żadnych zmian. Nowy przeciek informacji opublikował Star Wars News Net. Informator portalu zapewnia, że showrunnerzy „Gry o tron” na jesieni prawdopodobnie zaczną zdjęcia do nowego filmu z serii:
Dostałem propozycję pracy przy kolejnym filmie na jesieni. Nie będzie to część trylogii Johnsona, tylko pierwszy z filmów gości od „Gry o tron”. Został umiejscowiony w trakcie Starej Republiki, bo Disney chce otworzyć oś czasu gwiezdnej sagi i trafić do odbiorców, którzy wolą styl „Gry o tron”.
Według słów autora przecieku scenariusz produkcji jest już na ukończeniu. Pewność ujawnionych informacji została zaś określona na 95 proc.
Oczywiście wszystkie te doniesienia należy przyjmować z odpowiednią dozą nieufności. Informator podobno pokazał wiarygodne dowody, że pracował przy wszystkich poprzednich filmach „Star Wars” robionych przez Disneya. Ale nawet jeśli mówi prawdę, to do czasu realizacji wiele może się jeszcze zmienić. Wieści na temat trylogii dziejącej się w czasach Starej Republiki z pewnością wzbudzą zarówno ekscytację, jak i strach fanów.
Według obowiązującego przed Disneyem kanonu Stara Republika była demokratycznym rządem pełniącym władzę nad dużą częścią znanej galaktyki. Istniała tysiące lat aż do reorganizacji w Republikę Galaktyczną mniej więcej tysiąc lat przed wydarzeniami „Mrocznego Widma”. Już na tym podstawowym poziomie zachodzi więc pierwszy problem. Informator z jednej strony zaznaczył, że filmy Benioffa i Weissa będą toczyć się setki lat przed Skywalkerami, a z drugiej mówił o Starej Republice. Być może jedynie się przejęzyczył, ale równie dobrze Disney może szykować kolejne zmiany w kanonie.
Większość opowieści ze Starej Republiki poznaliśmy w grach wideo i komiksach.
Seria „Knights of The Old Republic” została de facto wymazana z oficjalnej historii. Choć też nie do końca. Problem z nowym kanonem jest taki, że nie został zbyt dobrze przyjęty przez fanów. A Disney doskonale wie, że nostalgia świetnie się sprzedaje. Co jakiś czas pożycza więc elementy poprzedniego kanonu i wkłada je (czasem w zmodyfikowanej wersji) do swoich nowych historii. Najlepiej znany przykład to Thrawn, ale inne mniejsze lub większe szczegóły również zostały wciągnięte do nowych historii przez np. Dave'a Filoniego.
Sprawę dodatkowo utrudnia wciąż działająca gra MMORPG „The Old Republic”, która mocno pogmatwała historię Starej Republiki, a teraz znajduje się gdzieś na pograniczu dzieła kanonicznego i niekanonicznego. Wydarzenia w przedstawione w grach i komiksach m.in. wojny mandaloriańskie czy kilka różnych konfliktów z Imperium Sithów toczą się jednak w czasach pomiędzy początkami znanej historii „Gwiezdnych wojen” i filmami George'a Lucasa.
Jeżeli pojawiające się w nowych plotkach porównania do „Gry o tron” i „Władcy Pierścieni” oznaczają chęć stworzenia uniwersum o mniejszym zaawansowaniu technologicznym, to taka historia będzie czymś zupełnie nietypowym dla „Star Wars”. I na zawsze zmieni historię uniwersum, chyba że będzie się toczyć nie setki, a tysiące lat przed wydarzeniami z filmów Lucasa. Wybór Benioffa i Weissa może więc pomóc oczyścić kanon Starej Republiki i wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Z drugiej strony istnieje też ryzyko, że dojdzie to całkowitego wymazania uwielbianych przez fanów opowieści. Wystarczy mieć nadzieję, że twórcy poradzą sobie z wyzwaniem co najmniej równie dobrze jak z poruszaniem się po meandrach pogmatwanej twórczości George'a R.R. Martina.
- Czytaj także: Kulisy konfliktu między fandomem „Gwiezdnych wojen” a Disneyem pokazują szerszy problem w relacjach między fanami i twórcami.