REKLAMA

Hellgate: London

Johnny Rotten, lider i wokalista legendarnego punkowego zespołu Sex Pistols, w piosence "God save the Queen", śpiewał o tym, że nie ma przyszłości dla niego i dla innych młodych (i nie tylko!) obywateli Wysp Brytyjskich. Podobny scenariusz wymyślili sobie panowie ze studia Flagship. Oczywiście w ich nowej, debiutanckiej produkcji, główną przyczyną zahamowania rozwoju państwa nie są nieskuteczne działania rządu czy też królowej, a niespodziewana wizyta gości z Piekła. No, bo jak tu myśleć o jakiejkolwiek przyszłości, kiedy po ziemi, zamiast ludzi, łażą sobie koledzy samego Diabła?

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Jeszcze przed samą premierą o Hellgate: London było głośno. Nic w tym dziwnego, wszak za jego stworzenie odpowiedzialni są byli pracownicy studia Blizzard, a więc twórcy m.in. kultowego Diablo II. Nowa produkcja Billa Ropera i spółki przez wielu uważana była za duchowego następcę serii Diablo, tyle że wydaną pod innym szyldem. Fani ze zniecierpliwieniem czekali na końcowy efekt, który ostatecznie okazał się… No cóż, nie do końca taki, jakby wszyscy sobie tego życzyli. Co nie oznacza jednak, że jest tragicznie.

REKLAMA

Hellgate: London przenosi nas w rok 2038, do zniszczonego Londynu. Po ataku przybyszów z Hadesu, miasto już niczym nie przypomina tej współczesnej, pięknej stolicy Wielkiej Brytanii. Ogromne budynki, historyczne zabytki i inne wyjątkowe miejsca, zamieniły się w jedno wielkie rumowisko. Większość ludności wyginęła, a garść pozostałych ukryła się w tunelach londyńskiego metra. Kiedy sytuacja wydaje się już coraz bardziej tragiczna, ostatnie resztki nadziei powoli umierają, pojawiamy się my…

Na początku rozgrywki tradycyjnie zaczynamy od stworzenia własnej postaci. Do wyboru mamy trzy klasy, z pośród których możemy wybrać dwie specjalizacje. Templariusze do walki z piekielnymi stworzeniami powołali Mistrzów Ostrzy oraz Strażników (walka wręcz), Kabaliści - Zaklinaczy i Przywoływaczy (magia), zaś Łowcy - Strzelców i Inżynierów

(typowi bohaterowie gier FPP). Wybór klasy jest dość istotny - wiadomo, że Templariusz nie będzie mógł korzystać z przedmiotów dostępnych tylko dla Kabalistów, a Łowca rozwijać cech specjalnych dla Templariuszy. Dlatego też w Hellgate: London nie jest możliwe stworzenie postaci wszystkomogącej, która w każdej z cech będzie najlepsza i będzie mogła korzystać ze wszystkich przedmiotów. Ma to być dodatkowa zachęta dla graczy, aby przejść grę po raz kolejny, mimo że już się ją raz ukończyło. Muszę przyznać, że to dosyć słaby powód, bo oprócz sprawdzenia możliwości innych klas, kolejne zmaganie z grą nam nic nie daje. Chyba że ktoś ma ochotę ukończyć wszystkie questy, znaleźć dodatkowe przedmioty i zdobyć najwyższy poziom danej postaci. Niestety, gra ma kilka istotnych wad, dlatego też nie sądzę, aby było dużo takich śmiałków

Fabuła w Hellgate: London praktycznie nie istnieje. Owszem, głównym wątkiem fabularnym jest dążenie do tego, aby przepędzić demony tam, skąd przyszły. Jednak grając nie mamy wrażenia, że wcielamy się w postać, która, powiedzmy sobie szczerze, ma ogromny wpływ na to jak wyglądać będzie późniejszy świat. Przez większość gry nasza postać jest takim chłopcem na posyłki. Idź tu, idź tam, zabij tego, przynieś tamto - ja rozumiem, że od gry hack'n'slash nie można wymagać wielowątkowej fabuły, ale wydaje mi się, że twórcy mogliby się trochę bardziej postarać. Tym bardziej, że większość questów jest praktycznie taka sama. Podchodzimy do danej postaci, która daje nam jakieś zlecenie, czytamy co ta postać ma nam do powiedzenia i idziemy wykonać zadanie wedle podanego schematu. Sama fabuła jest przedstawiona w sposób dość chaotyczny i naprawdę ciężko połapać się o co w tym wszystkim chodzi.

Jednak oddajmy cesarzowi to, co cesarskie - Hellgate: London ma wszystko to, co prawdziwy h'n's mieć powinien. Naprawdę bardzo przyjemne jest przemierzanie kolejnych lokacji (do czasu…), wyrzynanie hordy wrogów, zdobywanie nowych umiejętności i znajdowanie niesamowitych przedmiotów dla naszego herosa. I za to należy się twórcom spory plus, ale… No właśnie, zawsze znajdzie się jakieś "ale".

Główne zastrzeżenie mam do losowego generatora poziomów. Z jednej strony ma on swoje zalety, bo nigdy nie możemy być pewni, co na danej lokacji nas czeka, ale z drugiej strony nie jest on wstanie na "obdarowanie" potworkami różnych poziomów, dlatego też większość miejsc się po prostu powtarza. Tunele, budynki, nawet sam Londyn - wszystkie te miejsca wyglądają dokładnie tak samo, przez co po dłuższym młóceniu demonów, przestajemy zachwycać się siekaniną i zwracamy uwagę na lokacje, a wtedy gra nagle staje się nudna i traci klimat. O ile przez pierwsze godziny to zbytnio nie przeszkadza, to już po jakimś czasie zaczyna irytować, bo ileż można oglądać ciągle te same miejsca.

Za to podobać się mogą potwory, konkretnie ich liczba i przede wszystkim różnorodność. Walczyć będziemy z m.in. małymi robaczkami, zombie, goblinami, latającymi stworami i wieloma innymi maszkarami. Ilość demonów jest naprawdę imponująca i nie sposób wymienić wszystkich, jakie się w grze pojawiają. Na dodatek każdy rodzaj potworów ma swojego "bossa", a więc demona, który jest znacznie silniejszy, mocniejszy, a co za tym idzie, trudniejszy do pokonania. Zwycięstwo z nim to nie tylko większa liczba punktów doświadczenia, ale także szansa na zdobycie unikatowego przedmiotu. Silniejszych rywali spotykamy dość często i jest to znakomita okazja, aby troszeczkę odpocząć od tych "zwykłych" przeciwników.

Pochwalić można też ekwipunek, a konkretniej ilość przedmiotów, które mogą się w nim znaleźć. Podobnie jak potworów, tak i przeróżnych akcesoriów, które możemy nałożyć na naszego bohatera, mamy od groma. Oczywiście nie wszystkie znalezione rzeczy mogą się w naszym "plecaczku" zmieścić. Każdy sprzęt niezbędny do walki ma swoje ograniczenia. Lepsze zbroje, tarcze czy miecze wymagają odpowiedniego poziomu naszej postaci. Ciekawą opcją jest też możliwość ulepszania swoich rzeczy. Znaleźliśmy miecz, który jest znacznie mocniejszy od tego, którego obecnie używamy, jednak nie chcemy się z naszą starą bronią rozstawać? Żaden problem! Wystarczy zebrać kilka odpowiednich elementów i już możemy naszą "siekierę" ulepszyć. Z tą łatwością nieco przesadziłem - części, które są niezbędne do "tuningu" nie wylatują z byle jakiego potworka i troszkę się nachodzimy, nim znajdziemy odpowiedni obiekt.

Jedną z rzeczy, dzięki której Diablo II cieszy się do dziś olbrzymim uznaniem, jest niewątpliwie tryb multiplayer. Twórcy Hellgate: London również w Sieci wypatrywali swojej szansy, aby wkupić się w łaski graczy na wiele, wiele lat. Na chwilę obecną muszę przyznać, że raczej im się nie uda. Gra w Sieci jest właściwie… nijaka. Niby mamy tu prawie wszystko to, co w kampanii dla jednego gracza, tyle że dochodzą jeszcze prawdziwi ludzie, z którymi możemy sobie pogadać, pohandlować i… to wszystko. Nie ma mowy tutaj o jakiejkolwiek walce między uczestnikami gry, co najwyżej wspólne wykonanie misji. Na dodatek dochodzą jeszcze liczne błędy, których gra w Sieci nie jest pozbawiona. Co chwila pojawiają się nowe patche, jednak wielu graczy, póki co, dało sobie z trybem multiplayer spokój. Nie wolno też zapominać o abonamencie, który wprawdzie nie jest obowiązkowy, ale daje znacznie więcej możliwości aniżeli granie "za darmo". Ciężko mi powiedzieć, ile osób będzie skłonnych wydać te kilka euro miesięcznie, jednak wydaje mi się, że nie będzie to zbyt duża liczba. Ci, którzy chcą pograć po Sieci i mogą sobie pozwolić na miesięczny wydatek, grają już pewnie w World of Warcraft, a ci, którzy pieniędzy nie mają, ale również chcą zmierzyć się z innymi graczami, grają w Guild Wars bądź też w kultowe Diablo II.

Pod względem grafiki Hellgate: London trzyma poziom. Wprawdzie z przyczyn oczywistych nie dane mi było sprawdzić jak gra sprawuje się na DirectX 10, jednak nawet na komputerach tej starszej generacji jest bardzo dobrze. Modele postaci i lokacji wykonane są bardzo szczegółowo, co akurat nie powinno dziwić, bo przecież tych ostatnich mamy zaledwie kilka. Ważne jednak, że twórcom udało się utrzymać klimat zniszczonego Londynu, choć można się spierać czy nie za bardzo... Otóż kiedy wyjdziemy na powierzchnię, czeka nas przytłaczająca szarość. Niby jest to zabieg celowy, ale czy nie przesadzony? Kwestia gustu, jednak mnie po jakimś czasie zaczęło to męczyć.

REKLAMA

Równie dobrze jest z muzyką. Wprawdzie jakiś dłuższych melodii nie ma, a jeśli już się jakaś pojawia, to przygrywa sobie raczej w tle i trudno zwrócić na nią uwagę. Ot, po prostu jest. Na plus można przede wszystkim zaliczyć głosy potworów. Każdy rodzaj demona ma swoje własne brzmienie, a po dłuższym czasie grania, jesteśmy wstanie poznać jaki potwór umiera po samym jego "jęku".

Reasumując - Hellgate: London to dobra gra, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że gdyby twórcy troszkę dłużej nad nią posiedzieli, mógłby wyjść 100% hit. Nie da się jednak ukryć, że gra potencjał ma i powoduje, że chcemy siedzieć nad nią, zdobywać nowe przedmioty, rozwijać swoje umiejętności. Szkoda tylko, że zawodzi fabuła oraz ciągle powtarzające się poziomy, które odbierają ten zapał do gry. Hellgate: Nowe Kozuby będzie lepsze - zapewniam was.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA