Kim tak naprawdę jest Joker? Sprawdziliśmy jego najlepsze origin story i powody, dla których nienawidzi Batmana
„Joker” w reżyserii Todda Philipsa przedstawi zupełnie niezwykłe, oryginalne początki tej postaci. Pochodzenie największego wroga Batmana od zawsze było tajemnicą, ale to nie znaczy, że autorzy komiksów i filmów nie próbowali jej odkryć.
Wydaje się absolutnie logiczne i słuszne, że Joker po raz pierwszy pokazał się czytelnikom na łamach pierwszego numeru komiksu „Batman” z wiosny 1940 roku. W tamtych czasach Mroczny Rycerz był pod wieloma względami innym bohaterem, ale akurat w przypadku jego nemesis w ciągu prawie 80 lat zmieniło się stosunkowo niewiele. Joker od początku ukazał się ludzkości jako bezlitosny morderca, który nie był przy tym pozbawiony dużej dozy wyobraźni i skrzywionego poczucia humoru.
Wizualną inspiracją dla twórców postaci był oczywiście protagonista biało-czarnego filmu, „Człowiek, który się śmieje”. W połączeniu z estetyką klauna dało to upiorny, ale i pociągający efekt. Do czego dołożyła się również atmosfera tajemnicy. O Batmanie widzieliśmy niemal wszystko, a jego przeciwnik nie miał nawet alter ego.
Pierwszą próbą pokazania źródeł związku Batmana z Jokerem była opowieść o Czerwonym Kapturze z 1951 roku.
W planującym wówczas kanonie mężczyzna, który z czasem miał stać się Jokerem, działał wcześniej jako kryminalny geniusz - Red Hood. Ubrany w smoking, pelerynę i czerwoną maskę bez twarzy zdobył całkiem dużą sławę. Jego plan zakładał zdobycie 1 mln dol. i przejście na emeryturę. Zostaje jednak powstrzymany przez Batmana i Robina, gdy próbuje okraść firmę tworząca karty do gry. Zdesperowany i odcięty od drogi ucieczki w wyniku wypadku wpada do kadzi z chemikaliami, co na zawsze zmienia jego wygląd i charakter.
Na kolejne koncepcje narodzin Jokera musieliśmy czekać aż do lat 80., bo przez następne dwie dekady postać przeszła znaczną transformację, gdy wprowadzony kodeks komiksów zabronił pokazywania przemocy, zbrodni i naruszania standardów moralnych. Z jednej strony właśnie w tamtym czasie wróg zaczął używać wielu gadżetów, z którymi jest w powszechnej świadomości kojarzony, a z drugiej na długi czas stał się niezbyt interesującym dowcipnisiem. Sytuacji nie poprawił serial aktorski z 1966 roku, w którym Jokera grał George Romero.
Dopiero w latach 70., które w świecie amerykańskiego komiksu kojarzą się z okresem dużych eksperymentów, przeciwnik Batmana wrócił do zbrodni i szaleństwa. Dzisiaj komiksy z tamtego okresu uważane są za trudno dostępną, a bardzo intrygującą klasykę, ale na pełną reinterpretację Joker musiał poczekać do komiksów „Batman. Powrót Mrocznego Rycerza” i „Batman: Zabójczy żart” oraz historii „Śmierć w rodzinie” z głównej serii.
Alan Moore wykorzystał elementy historii Czerwonego Kaptura, ale pokazał też inną twarz człowieka, który stał się Jokerem - nieudolnego komika i troskliwego męża.
W wersji z „Zabójczego żartu” Joker nie był wcześniej geniuszem zbrodni, a zwykłym człowiekiem, któremu przytrafił się (jak sam mówi) jeden bardzo zły dzień. W aferę kryminalną wplątuje się przypadkowo, ze wzmagającego się poczucia desperacji, a finalnie staje się mimowolną ofiarą walki Batmana z przestępczością. Lata 80. były zresztą okresem, gdy narodziła się wizja nierozerwalnego związku łączącego obie postaci. W komiksie Moore'a Mroczny Rycerz mimowolnie przykłada rękę do powstania swojego największego wroga, a potem (według jednej z teorii) w pełni świadomie do jego śmierci. Potem elementy tej historii wykorzystała też gra „Batman: Arkham Origins”.
„Powrót Mrocznego Rycerza” pokazuje, że bez Batmana Joker nie ma racji bytu, a w filmie „Batman” Tima Burtona ten związek jest jeszcze mocniejszy. Obaj mężczyźni są jak dwie części tej samej monety. Obaj bezpośrednio przyczynili się też do swoich przemian z Bruce'a Wayne'a w Batmana i z Jacka Napiera w Jokera. Obecnie większość twórców kreuje Jokera na osobę jednocześnie zakochaną w Mrocznym Rycerzu i nienawidzącą jego poczucia sprawiedliwości. Chaos rywalizuje tu z porządkiem, anarchia z silnym kręgosłupem moralnym, a śmiech i rozmaitość kolorów z czernią i żałobą.
Jednocześnie coraz częściej pokazuje się, że Batmana i jego wroga dzieli mniej niż ten pierwszy chciałby przyznać. Jeżeli Joker zabija Jasona Todda, to dlatego że Bruce Wayne go wytrenował i naraził na niebezpieczeństwo. Książę Zbrodni Gotham niszczy bez przerwy to miasto, ale przecież Batman wcale nie jest pod tym względem lepszy. Obaj działają poza prawem i wybierają te zasady, które im odpowiadają. W pewnym sensie Joker po prostu przestrzega mniejszej liczby reguł lub też patrzy na nie przez krzywe zwierciadło.
Do początków Jokera wracano jeszcze kilkukrotnie aż w końcu DC kompletnie zamieszało sprawę w DC Odrodzenie za sprawą koncepcji „trzech Jokerów”.
Ciekawą próbę w komiksie „Batman: Człowiek, który się śmieje” podjął w 2005 roku Ed Brubaker. Scenarzysta postanowił wrócić do pierwszego pojawienia się Jokera w komiksowej historii, ale uzbrojony w całą późniejszą wiedzę. Wspomina tu więc Red Hooda i pokazuje skłonnego do żartów Jokera, który po raz pierwszy zaczyna dostrzegać, jak ważny stanie się dla niego Batman. Z kolei w niedawnym „Batman: Biały Rycerz” (w Polsce ukazał się 2 października) miłość klauna do swojego rywala idzie tak daleko, że staje się obsesyjnie romantyczna, a śmierć Jasona Todda z brutalnego ataku i zemsty zostaje tu przekształcona w akt zazdrości.
Ta nierozerwalna zależność między dwoma bohaterami jest też współcześnie utrzymywana w głównych seriach o Mrocznym Rycerzu. W 2015 roku na kartach komiksów DC zaczęto promować teorię jakoby po świecie od zawsze chodził nie jeden a trzech Jokerów. Co miałoby to dokładnie oznaczać? Tajemnica do tej pory wciąż nie doczekała się znacznego rozwinięcia, a sam Joker pojawiał się w ostatnich latach stosunkowo rzadko na łamach komiksów (jego rolę w dużej mierze przejął Batman, który się śmieje). Pierwotnie zaplanowano, że powieść graficzna wyjaśniająca tą kwestię ukaże się na wiosnę 2019 roku w ramach DC Black Label, ale ostatecznie wszystko zostało znacznie opóźnione. Fani zostali jedynie z okładką prezentującą trzech różnych Jokerów, a także spekulacjami na temat premiery na początku przyszłego roku.
Film „Joker” nie będzie bezpośrednio korzystać z żadnego z omówionych tu rozwiązań. Ale w filmie Todda Philipsa można dostrzec dużo inspiracji wcześniejszych origin stories.
Postać Jokera wyłamuje się ze standardowych opowieści o superbohaterach. Tak naprawdę żadna historia jego początków nie jest bardziej prawdziwa czy kanoniczna od innej. Nawet najbardziej popularna wersja z „Batman: Zabójczy żart” zostaje w samym komiksie podważona przez opowiadającego ją bohatera. Joker czasem pamięta swoje narodziny w jeden sposób, czasem w inny, a przeważnie po prostu kłamie (elementy tego zachowania widzowie mogli dostrzec w opowieści o bliznach z „Mrocznego Rycerza” Christophera Nolana oraz retrospekcji poświęconej dzieciństwu, którą Joker przedstawia Harley Quinn w animacji „Batman”).
Fakt, że nie ma jednej ustalonej wersji jego przeszłości, daje jednak twórcom olbrzymie pole do popisu. Jeden z autorów komiksu o trzech Jokerach, Jason Fabok stwierdził kilka dni temu, że jego dzieło będzie można uznać za kanon, ale wcale nie będzie to koniecznością. Porównał się przy tym do „Zabójczego żartu”, który pierwotnie powstał jako dzieło „co by było gdyby”, ale po latach jest uznawane jako integralna część wspólnej historii Batmana i Jokera. Czy to samo będzie można powiedzieć o debiutującym właśnie filmie z Joaquinem Phoenixem w roli głównej? Na to przyjdzie nam poczekać kilka lat.
- Czytaj dalej: Chcecie poznać więcej alternatywnych wersji Jokera? Dodatkowe informacje o różnych pomysłach na tego bohatera znajdziecie TUTAJ.