REKLAMA

"Już mnie nie oszukasz" na podstawie książki Harlana Cobena to esencja adaptacji książek pisarza

"Już mnie nie oszukasz" to już ósma adaptacja prozy Harlana Cobena wyprodukowana przez Netfliksa - serwis konsekwentnie realizuje założenia umowy z poczytnym autorem, ekranizując kolejne powieści z jego portfolio. Produkcje nie należą do nieudanych, ale większość z nich to tytuły bardzo nierówne oraz, niestety, dość wtórne. Również w tym przypadku.

już mnie nie oszukasz serial netflix recenzja opinie harlan coben
REKLAMA

"Już mnie nie oszukasz" - adaptacja powieści z 2016 r. o tym samym tytule autorstwa Harlana Cobena - to ośmioodcinkowy miniserial w reżyserii Davida Moore'a i Nimer Rashed. Jest to zarazem kolejna seria nakręcona w ramach opiewającego na wiele milionów dolarów kontraktu - przypomnę, że pierwotna umowa dała Netfliksowi dostęp do 14 powieści międzynarodowego twórcy bestsellerów. W 2022 roku pięcioletnią współpracę odnowiono na kolejne cztery lata i dodatkowych 12 tytułów - streamingowy gigant przekształca książkowe kryminały w anglojęzyczne i nieanglojęzyczne seriale oraz filmy, które zazwyczaj cieszą się dużą popularnością wśród subskrybentów. Szkoda tylko, że w większości przypadków są to dzieła niespecjalnie ekscytujące i co najwyżej poprawne.

O co tu chodzi? Jak to często u Cobena bywa - o spiski i mroczne wydarzenia z przeszłości bohaterów. Maya Stern (Michelle Keegan), była oficer sił specjalnych, niedawno powróciła do domu z misji. Pewnego dnia kamera z elektronicznej niani, mająca śledzić poczynania opiekunki dwuletniej córeczki bohaterki, nagrywa materiał, na którym pojawia się ojciec dziewczynki. Rzecz w tym, że Joe (Richard Armitage) - mąż Mai - został brutalnie zamordowany dwa tygodnie wcześniej.

Czytaj więcej o nowościach Netfliksa w Spider's Web:

REKLAMA

Już mnie nie oszukasz - recenzja serialu Netfliksa na podstawie powieści Harlana Cobena

Coben uwielbia motywy zaginięć, mrocznych faktów z przeszłości oraz powrotów zza grobu. Nie można mu odmówić umiejętności sprawnego budowania napięcia zastawiania pułapek złożonych z fałszywych tropów i przypuszczeń oraz prowadzenia narracji w sposób wystarczająco rozrywkowy, by utrzymać uwagę czytelnika. Złożoność większości z tych opowieści jest, rzecz jasna, pozorna, ale większość z nich stanowi bardzo wdzięczny materiał do przeniesienia na ekran właśnie w formie miniserialu. 

REKLAMA

Niestety, na ekranie wypada nieco gorzej. Jak nietrudno się domyślić, fabuła nowego serialu skupia się na próbie ustalenia, kto zabił Joe - i czy rzeczywiście doszło do morderstwa. Sprawą zajmuje się duet detektywów, w tle przewijają się problemy alkoholowe czy PTSD. Zgadza się: tytuł niczym nie wyróżnia się na tle pozostałych adaptacji Cobena: zwroty akcji bywają rzeczywiście zaskakujące, nie zaburzając przy okazji logiki i spójności całej historii; dialogi są mizerne, pełne topornych dowcipów, emocjonalnych skrajności i ekspozycji; mylenie tropów opiera się na znanych miłośnikom twórczości Cobena trikach, które nie są zbyt wyszukane, ale zazwyczaj skutecznie odwracają uwagę od faktów. Jest zatem... przyzwoicie. I nic więcej.

Niestety, jakkolwiek twórcom udaje się zainteresować widza finałem, całość to dość bezpieczna, oparta na znanych zabiegach, wtórna rzemieślnicza robota. Akceptowalna, ale i irytująco nijaka. „Już mnie nie oszukasz” pozwoli relatywnie przyjemnie spędzić wieczór, ale jego brak ambicji czy choć jednego wybijającego się ponad przeciętność komponentu sprawi, że za kilka dni zapomnicie o tej produkcji. Trudno oglądać ją z pełną uwagą - to danie jedliśmy już tak wiele razy, że zdążyło się przejeść. Pomimo odrobinę innego sposobu przyrządzenia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA