"And who knows:
starting a new journey may not be so hard
or maybe it has already begun."
Nie ma chyba osoby, która nie kojarzy, choćby ze słyszenia Final Fantasy. To właśnie Square-Enix stworzył tą epicką sagę. Na bazie FF powstały książki, filmy, także dokumentalne, a nawet mangi. Warto wspomnieć o tym, że to właśnie ta gra, na początku niepozorna, uratowała firmę od bankructwa. Rzecz działa się w roku 1989. Square postanowiło wydać jRPG na konsolę Ninny i nazwać ją Final Fantasy (Ostateczna Fantazja), ponieważ zakładano, że to ostatnia gra, która zostanie stworzona przez ówczesny zespół. Tak się jednak nie stało, Ostateczna Fantazja podbiła serca fanów i sprzedała się w zawrotnym tempie, firma odbiła się od dna i niedługo potem światło dzienne ujrzał sequel. Po raz kolejny miliony graczów na świecie zachwyciło się grą od Square. Część trzecia, a także każda następna była tylko formalnością. W 2002 roku Square-Enix powiększył swój bukiet gier o kolejną serię. Tytuł był długo trzymany w tajemnicy. W końcu ogłoszono, że nowym projektem jest Kingdom Hearts.
Wielkie marki takie jak Disney dążą do promowania swoich produktów i rozwijania się na kolejnych rynkach. Kingdom Hearts był swoistym eksperymentem ze strony twórców Kaczora Donalda. Square-Enix traktował ten projekt bardzo emocjonalnie i wiedział, że połączenie sił z firmą, która jest międzynarodowym gigantem da wymierne korzyści. Disney był jednak ostrożniejszy i podchodził do tego pomysłu z pewnym dystansem. Ciekawostką jest to, że Square dostał licencję na tylko jedną scenę z udziałem Myszki Miki. Wokół KH pojawiało się co raz więcej spekulacji, aż nadszedł ten pamiętny dzień. Dwudziestego ósmego marca 2002 roku na rynek japoński trafia nowa gra ze stajni S-E. Obawy Disneya oczywiście okazały się bezpodstawne, gra sprzedała się w nakładzie 5 milionów sztuk, a ta krzywa nadal rośnie, mimo, że od premiery minęło już sześć lat. Kingdom Hearts został uznany za jedną z najbardziej rozchwytywanych gier w historii konsoli Sony Playstation 2.
Akcja gry rozpoczyna się na Wyspie Przeznaczenia, w miejscu gdzie żyje trójka bohaterów KH - Sora, Riku i Kairi. Pewnego dnia, przyjaciele postanawiają opuścić wyspę w poszukiwaniu innego świata. Niestety, dosyć udane przygotowania zniweczyły Heartless, ciemne istoty bez serca. W wyniku napaści na wyspę zaginęła Kairi, a Riku pogrążył się w otchłani mroku. W tym samym czasie w Zamku Disneya nagle znika Król Mickey. Zostawia on wiadomość swoim najlepszym poddanym - Donaldowi i Goofy'emu. Drogi bohaterów z obu światów w tym momencie się krzyżują.
Przyznam szczerze, że na początku miałem spore wątpliwości co do tego, że wątek dwóch różnych światów zostanie połączony w jeden umiejętnie. Okazało się jednak, że wszystko zostało przemyślane przez twórców i spotkanie Sory z Goofym i Donaldem jest jak najbardziej naturalne. Celem jest odnalezienie źródła niebezpieczeństwa, w wyniku czego "Trzej Muszkieterowie" Kingdom Hearts muszą przemierzyć zupełnie różne, odmienne, jedyne w swoim rodzaju lokacje.
Tych zaś nie brakuje. Przed nami do odkrycia aż dziewięć disneyowskich światów. Jakby tego było mało, twórcy dołożyli jeszcze swoje propozycje, jednak niezwiązane już w jakikolwiek sposób z bajkami. Podczas rozgrywki spotkamy się z jednymi z najbardziej rozpoznawanych postaci przez widzów. Przyjdzie nam zaprzyjaźnić się z Alladynem czy syrenką - Ariel. W grze nie zabrakło również czarnych charakterów, to oczywiste. Jednakże pojawiają się także te ze świata Disneya. Mam tutaj na myśli Hadesa znanego wszystkim z filmu animowanego "Herkules". Warto wspomnieć o tym, że podczas wizyty w danej lokacji będziemy mieli możliwość pokierować poczynaniami tamtejszych, głównych postaci.
Zanim przejdę do oprawy audiowizualnej, a także wrażeń z samej rozgrywki wspomnę o czymś co mnie szczególnie urzekło. Mimika twarzy. Ta jest po prostu przecudowna. Powiem więcej, to mistrzostwo świata. Każdy kto sięgnął po KH wie jak miło zobaczyć zdziwionego Donalda, czy kłapiącego ustami Goofy'ego. W czasie, w którym powstawał Kingdom Hearts przyzwyczajeni byliśmy do niespójnych ruchów ust, które ograniczały się do prostych animacji, niezmiennych od wypowiadanej kwestii. Co mnie najbardziej zadziwiło to to, że w Kingdomie zadbano nie tylko o lipsync, ale także zajęto się tym, aby ruch ust odpowiadał do wypowiadanych wyrazów.
W tej kwestii nawet dziś, wielu z producentów mogłoby się uczyć od Square. A przecież omawiany tytuł już do najnowszych nie należy. Bądź co bądź, minęło już sześć lat od premiery.
Ha! Nie będzie o grafice. Dźwięk! Zacznę od dubbingu. Głosy postaci, które nie są zależne od Disneya zostały dobrane bardzo dobrze. Dlaczego nie piszę o bajkowych bohaterach? Otóż w tym wypadku to Disney odgórnie ustala kto wcieli się w rolę danej osoby. Wracając jednak do dubbingu ze strony Square. Moim zdaniem wypadł nieprzeciętnie. Spójrzmy na Sorę, to genialnie dobrana rola, a głosu użyczył mu nie kto inny jak sam Haley Joel Osment. Aktor ten nie może być obcy tym, którzy widzieli "A.I Sztuczną Inteligencję", wystąpił tam jako mech w jednej z głównych ról. Głos Osmenta idealnie wpasowuje się w konwencję Sory, młodego chłopaka, który nieco zagubił się w swoich poczynaniach. Również Hayden Panettiere, czyli Kairi nie była osobą z tzw. pierwszej łapanki. Za sobą ma już wiele dubbingowych wyzywań, należy dodać, że udanych. Ze strony Disneya dołożono wszelkich starań, aby głosu postaciom użyczyły te same osoby, które znane są z bajek.
Każdy tytuł, który odnosi sukces ma w mniejszym lub większym stopniu dobry soundtrack. Niestety w wypadku Kingdom Hearts jest inaczej. Nie potrafię znaleźć słów, aby określić moje odczucia względem kompozycji Yoko Shimomury. Jeśli miałbym skorzystać z bardziej przyziemnych określeń to powiedziałbym, że ścieżka dźwiękowa jest fantastyczna. Oczywiście do jej sukcesu nie tylko przyczyniła się Pani Shimomura. Nie można tutaj zapomnieć o Utadzie Hikaru, który nagrała piosenkę Simple & Clean. Każdy z utworów świetnie pasuje do konwencji gry. Jak dla mnie dyszka za dźwięk, gdybym mógł przyznałbym dyszkę z plusem.
Tak, teraz przejdziemy do grafiki. Choć w 2002 roku programiści w dalszym ciągu odnajdywali się w możliwościach PS2 to Kingdom Hearts prezentuje się nadzwyczaj ładnie. Zwracam tutaj uwagę na modele, czy tekstury wysokiej rozdzielczości. Nie będę się rozpisywał na temat każdej lokacji z osobna, gdyż ich poziom jest naprawdę wyrównany. Ciekawym rozwiązaniem jest niebieski ogień na głowie Hadesa. W czasie gry wygląda on przecudownie, a jak wszyscy pamiętamy z animacji, Pan Podziemi czerwienieje, gdy wyraża swą dezaprobatę. Nie inaczej jest w tym przypadku. W zasadzie od początku wiedziałem, że nie zawiodę się na oprawie wizualnej. Graficy Square od dawna udowadniali, że potrafią stworzyć coś z niczego. Czy potrzeba CryEngine 2, aby stworzyć piękną okolicę i realistyczną grę? Odpowiedź jest prosta, nie. Nawet tak niepozorna konsolka jak PS2 w rękach mistrzów potrafi renderować cuda.
Jak na prawdziwego jRPGa przystało w grze do naszej dyspozycji oddany zostaje ekwipunek, a także różne umiejętności. Po świecie wykreowanym przez S-E poruszamy się trzy osobową drużyną. Jej członków, w zależności od lokalizacji możemy wymieniać. Przejdźmy do systemu walki. Jest dobrze, choć nie ukrywam, że mogłoby być lepiej. W tej kwestii zabrakło drużynowych combosów. Ogólnie rzecz biorąc nie można narzekać na zachowania przeciwników, ani poruszanie się postaci. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie kamera. Przeważnie w tego typu produkcjach są problemy z jej pracą, w przypadku Kingdom Hearts nie ma natomiast najmniejszego problemu. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest Gummi Ship. Za pomocą tego statku kosmicznego będziemy się przemieszczać między światami. Podczas tego towarzyszy nam mini-gra lotu przez kosmos. Niestety, wszystkie jej odmiany prezentują się dosyć biednie, otoczenie nie jest różnorodne i odrzuca od siebie.
Reasumując, Kingdom Hearts to bardzo udana gra. Połączenie sił Disneya i Square-Enix, a wtedy jeszcze Squarezone, było strzałem w dziesiątkę. Jeśli miałbym coś w tej grze zmienić to dopracowałbym podróże Gummishipem, co z resztą zrobione zostało w części drugiej. KH to tytuł, do którego podszedłem bardzo emocjonalnie ze względu na fabułę, która jest naprawdę wciągająca.