Hack'n'slashe w większości przypadków pozostaną kopiami jedynej produkcji jaką było i jest Diablo. Odezwą się głosy sprzeciwu, twierdzące, iż to nie prawda, że świat inny, że bohaterowie inni, że fabuła inna. Racja. Jednak cel pozostał ten sam. Search and destroy, tak go nazwę. I o ile w przypadku Lokiego idea pozostaje taka, jaką przedstawiłem powyżej, tak cała reszta jest zupełnie inna.
Na początku recenzji dodam od razu - gry nie uruchamiajcie bez jej aktualizacji w postaci patcha w wersji 1.0.7.0. Dlaczego? Patch ten eliminuje większość błędów, jakie pokazały się w wersji finalnej, a przez brak czasu ze strony twórców nie zostały poprawione, np. przy otwieraniu skrzyni, ona wybucha. Normalne, ale jeśli otworzysz skrzynię po raz drugi - bum! I tak w kółko będzie sobie wybuchać. Patch ten błąd jak i wiele innych poprawia.
Fabularnie Loki opiera się na czterech mitologiach: egipskiej, azteckiej, greckiej i nordyckiej. Łączy je jedno - Bóg Seth, uwolniony z więzienia znajduje sposób na podróżowanie pomiędzy światami, przez co łamie zapanowany na świecie porządek, a ludzkość została zepchnięta w przepaść chaosu. Dodatkowo Seth jest tylko lalką sterowaną przez jeszcze potężniejszą siłę. Bohater ma za zadanie znaleźć tego, kto za tym stoi i sprowadzić na świat ład i porządek.
Pomimo dobrego wątku fabularnego, Loki pozostaje i tak hack'n'slashem. Podróżujemy po różnych miejscach i wyżynamy w pień każdego kto stanie nam na drodze. Gra jest liniowa, czas na jej przejście może zająć sporo czasu. Pisząc tą recenzję sam jeszcze nie ukończyłem gry moją postacią, jednak mam nadzieję, że koniec nadejdzie. Lokacje są generowane losowo, są dość ogromne, a wrogów w nich od choroby, więc na nudę nie ma co narzekać. Przeszkadzać może niektórym to, że lokacje składane są w sumie z tych samych elementów, a nasza podróż przebiega w ten sposób, że podążamy korytarzem, natrafiamy na pomieszczenie, zabijamy wszystkich, kolejny korytarz, jakiś zakręt, pomieszczenie, wrogowie, kolejny korytarz... ech. Wiem, czepiam się szczegółów, ale można było większość korytarzy umieścić inaczej, a tak po wejściu do drugiego poziomu jaskini mamy nie raz dokładnie ten sam układ co w poziomie pierwszym tego samego miejsca.
Cztery mitologie to i bohaterów mamy czterech. Są nimi nordycki wojownik, grecka łuczniczka, egipski czarnoksiężnik i aztecka szamanka. Mimo że bohaterów jest tylko czterech, tak naprawdę sposób ich rozgrywki jest różny. U każdego z nich występują 3 drzewka umiejętności, przedstawiające moce trzech bogów, po każdej z mitologii. Pokonując kolejne zastępy wrogów zdobywamy punkty doświadczenia, a także punkty wiary. O ile experience jest już wszystkim znany, tak punkty wiary zasilają nasze zdolności, np. w mitologii nordyckiej, nasz wojownik może składać pokłony Thorowi, Odynowi i Tyrowi. Jeśli zadeklarujemy przy ołtarzu, w kogo będziemy wierzyć, otrzymamy, przy kolejnych awansach, punkty wiary, dzięki którym zainwestujemy w dane moce udostępniane przez wybranego z początku boga.
Może się wydawać, że przejście gry na poziomie normalnym zakańcza całą rozgrywkę. Otóż nie. Po przejściu trybu Normalnego, gramy dalej, tym razem już przy poziomie Trudnym. Nie mamy wtedy do czynienia - jak w Diablo - z tymi samymi potworami, tyle że mocniejszymi, czy z tymi samymi lokacjami. Jeśli chcesz poznać prawdziwe zakończenie gry, musisz przejść grę we wszystkich trzech poziomach trudności. Dzięki temu postępowi gra jest dłuższa, a prócz silniejszych wrogów, zdobędziemy także lepsze przedmioty, będziemy mogli dalej rozwinąć swą postać i nie tylko.
Pytanie za sto punktów. Ile przedmiotów znaleźć można w grze? Odpowiedź - aż sto tysięcy. I mimo że są one podzielone na każdą z postaci, tak też ich rozkuwanie i przekuwanie na inną broń pozwala tworzyć zupełnie inny, a nawet mocniejszy arsenał. O co mi chodzi? W każdym mieście istnieje taka persona, jak kowal. Może on montować lub rozmontowywać broń na części. Jeśli trafisz na runę, która zada 1-3 obrażeń od ognia, możesz ją wmontować za odpowiednią opłatą w broń. Dzięki temu przykładowy miecz będzie mógł zadawać wyżej wspomniane obrażenia. Schemat zapożyczony z Diablo? Po części. O ile w Diabełku mieliśmy sloty na runy w niektórych mieczach, zbrojach, tarczach, tak w Lokim możemy wmontować runę w jakikolwiek przedmiot chcemy. Czy to hełm, tarcza, młot, łuk - dosłownie we wszystko. Pozwala to na przygotowanie się powiedzmy przed kolejną misją i stworzenie takiego arsenału broni i zbroi, która powiedzmy będzie zamrażać wrogów, ale też będzie nas chronić przed obrażeniami od ognia.
Moim zdaniem grafika w grze prezentuje się bardzo ładnie. Lodowe jaskinie lśnią kryształami lodu, a palące jaskinie wulkanu aż kipią ogniem. Przeciwnicy również ukazani są tak jak ukazani być powinni. Mamy szkielety, duchy, wilki, lodowe, bądź ogniste golemy, a także większych o paręnaście metrów od naszego bohatera bossów. Przykładem jest jeden z nich ukazany na screenie - wąż, którego imienia nie pamiętam ;-) Oprawa audio też jest świetna. Podkreśla to co dzieje się na ekranie.
Lokalizacja została przygotowana w połowie po naszemu. Dźwięki zostały zachowane w języku oryginalnym - angielskim, a same napisy są zlokalizowane w naszym rodzimym języku. Nie odnalazłem w tekście żadnych błędów czy pozjadanych literek - wszystko przetłumaczone zostało w miarę porządnie, nawet nazwy broni mają swoje klimatyczne miana.
Na koniec pozostaje dodać, że Loki jest grą dobrą. Można było niektóre elementy poprawić, inne zmienić, ale nic nie dyskwalifikuje tej gry do pozycji typowego średniaka. A kiedy już przejdziesz grę singleplayerową, do wydłużenia zabawy pozostaje również tryb multi. Dodatkową zaletą jest jeszcze przystępna cena siedemdziesięciu złotych bez 10 groszy. Pomimo że większość uzna Diablo II za jedynego lidera hack'n'slashy, tak produkcja Cyanide może przykuć do monitora na długie godziny - i czyni to w sposób skuteczny.