"Menu', świetna komedia, która jeszcze niedawno była dostępna w kinach, trafiła do Disney+. W portfolio jej twórców znajdziemy między innymi tworzenie scenariuszy i reżyserowanie poszczególnych odcinków wybitnej "Sukcesji" - również w swoim pełnometrażowym obrazie pochylają się nad grupą nieprzeciętnie uprzywilejowanych bogaczy. I bezlitośnie z nich drwią.
OCENA
Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.
W "Menu" Marka Myloda wbrew pozorom wcale nie chodzi o jedzenie czy też - sięgając po bardziej górnolotne określenie - o sztukę kulinarną. Choć kuchnia molekularna również znalazła się na celowniku twórców, w debiutującym w ten weekend obrazie fine dining służy jako narzędzie do uprawianie bezkompromisowej, radosnej szydery. Film obejrzycie w Disney+.
Czytaj także: Co obejrzeć w VOD? Najlepsze filmy na Disney+
Im mniej wiecie o fabule, tym lepiej, odpuszczę zatem szczegóły, a wy odpuśćcie sobie oglądanie zwiastunów. Jakkolwiek "Menu" nie jest filmem, w którym zaskoczenia i twisty odgrywają kluczową rolę, zdecydowanie przyjemniej jest poznawać tę opowieść wiedząc o niej uprzednio jak najmniej. Pozwolę sobie zatem sformułować bezpieczny zarys: młoda para - Margot (Anya Taylor-Joy) i Tyler (Nicholas Hoult) - wraz z grupą innych gości odwiedza ekskluzywną restaurację Hawthorn, osadzoną na odludnej wyspie. Szef kuchni, słynny Julian Słowik (Ralph Finnes), przygotował dla swych zamożnych klientów wystawne, pełne rozmaitych niespodzianek menu. W trakcie serwowania kolejnych wyszukanych dań, ujawnionych zostanie wiele tajemnic. Nie wszystkie przypadną gościom do gustu.
Menu: recenzja filmu
A było to to tak: gdy scenarzysta Will Tracy wybrał się kilka lat temu do wytwornej restauracji na prywatnej wyspie w pobliżu Bergen, lekka klaustrofobia twórcy postanowiła nieco uprzykrzyć mu życie. Gdy zauważył, że łódź, która go tam przywiozła, odpłynęła, skonstatował, że utknął tam na cztery godziny - bez żadnej możliwości ucieczki. Zaczął się zastanawiać: "a co, jeśli zdarzy się coś złego?".
Te emocje stały się podwalinami scenariusza, na który pomysł Tracy przedstawił Sethowi Reissowi. Satyryczna forma przypadła do gustu producentom - Adamowi McKayowi i Betsy Koch. Dostrzegli potencjał w tej kombinacji drwiny z dość niekonwencjonalną mieszanką gatunków.
Za świetnym scenariuszem podążyło pierwszorzędne wykonanie. W "Menu" brakuje artystycznych wtop. Pełnokrwiste, choć przecież przerysowane postacie wyposażono w charaktery, których z jednej strony nie trawimy, z drugiej zaś - trochę z nimi sympatyzujemy. Fiennes jest rozsmakowany we własnej sztuce, w swej pasji jednako rozczulający i niepokojący. Taylor-Joy w roli młodej kobiety nieskażonej wyniosłością i umiłowaniem do kiczowatej symboliki - niezblazowanej - musiała odnaleźć dużo z siebie. I tak oto jej Margot trafiła na szczyt mojej osobistej listy ulubionych kreacji aktorki.
Bardziej niż słusznie chwalone zdjęcia doceniam drobiazgowość w odtwarzaniu kulinarnych konceptów. Twórcy nawiązali spółpracę z uznaną szefową kuchni, Dominque Crenn, która zagwarantowała ekspercki sznyt. Juan Contreras, jej wspólnik, zadbał o przygotowanie prawdziwych dań i ich aranżację - wszystko w stałej współpracy ze scenarzystami i reżyserem. Biorąc pod uwagę, że każde danie odsłania nowy aspekt fabuły i odgrywa w niej istotną rolę, dbałość o najwyższy stopień wiarygodności kulisów prowadzenia światowej klasy restauracji była wręcz nieodzowna. Udało się: zarówno zachodzące w kuchni procesy, jak i ich efekty są wizualnie atrakcyjne, intrygujące i przekonujące.
Przede wszystkim jednak Menu to jedna z najbardziej satysfakcjonujących satyr ostatnich lat.
Stroni od dydaktyzmu, nie boi się być niezręczna, zaskakuje celnością i fascynująco mrocznym humorem. Jest śmiała, figlarna i nie zapomina o odpowiedniej dawce widowiskowości. Pamięta też, by w sporze klasy wyższej z pracownikami usług podkreślić hipokryzję, choć nie ukrywa, po której stronie leży jej serce. To naprawdę satysfakcjonujące danie.
Film jest dostępny na Disney+.
Tekst został zaktualizowany.