REKLAMA

Jeszcze nigdy nie widziałam tak szybkiego kryminału. Co tu się właściwie stało?

Lista najchętniej oglądanych w danym regionie produkcji nie należy jedynie do Netfliksa. Często naprawdę warto zajrzeć też na inne platformy i przekonać się, czym najbardziej interesują się widzowie. Znajdują się tam naprawdę przyzwoite tytuły z różnych gatunków. Między innymi produkcje kryminalne. Jeżeli jesteście zwolennikami dynamicznych filmów przedstawiających skomplikowane policyjne śledztwo, to Amazon Prime Video ma dla was ciekawą propozycję. „Mizantrop” to opowieść o tragicznych skutkach tłumionego gniewu.

Recenzja filmu Mizantrop. Amazon
REKLAMA

„Mizantrop” doczekał się swojej premiery już w kwietniu zeszłego roku. Jednak w serwisie VOD pojawił się dopiero niedawno. Szybko okazało, że Amazon dokonał całkiem trafnego wyboru. Film błyskawicznie zdobył popularność i dzielnie utrzymuje się na liście najchętniej oglądanych w Polsce produkcji. Nic dziwnego, ponieważ tytuł ten wyróżnia się jednym szczególnym aspektem. Publika raczej przyzwyczaiła się już do tego, że wszelkie kryminały utrzymują stałe, dość powolne tempo. Zazwyczaj po to, aby lepiej oddać przebieg wydarzeń, które w ostatecznym rozrachunku mają prowadzić do rozwiązania sprawy. „Mizantrop” jest skonstruowany kompletnie inaczej. Tutaj nie ma czasu na to, aby zastanawiać się zbyt długo. Mała rada, w trakcie seansu nie polecam mrugać.

REKLAMA

Więcej o produkcjach Amazona czytaj na łamach Spider's Web:

Mizantrop to kryminał, który nie zwalnia tempa nawet na sekundę

Film w reżyserii Damiána Szifróna jest pierwszą anglojęzyczną produkcją twórcy. Całość rozpoczyna się tragicznymi wydarzeniami. W Baltimore trwa aktualnie sylwestrowa noc. Większość osób pogrążona jest w zabawie. Przygotowują się do tego, aby radośnie przywitać nowy rok. Sielanka nie trwa jednak zbyt długo. Wraz z pierwszymi fajerwerkami pojawiają się strzały. Kilka minut wystarczyło, żeby zabić kilkadziesiąt osób. Szczęśliwe wyczekiwanie zamienia się w krwawą masakrę. Niezidentyfikowany morderca był niezwykle precyzyjny. Po zabójczym procederze zatarł za sobą wszelkie ślady. Wysadził w powietrze mieszkanie, z którego oddawał strzały. Policja bardzo szybko pojawia się na miejscu, jednak nie może znaleźć tam jakichkolwiek dowodów. Eleanor Falco (Shailene Woodley) również była tej nocy na służbie. Zostaje wplątana w śledztwo pomimo tego, że cała sytuacja wzbudza w niej obrzydzenie oraz przerażenie.

Do akcji wkracza także FBI. Specjalnie wydzielony oddział prowadzi Geoffrey Lammark (Ben Mendelsohn). Nie cieszy się on zbyt dobrą opinią wśród współpracowników. Koledzy po fachu uważają jego metody za niekonwencjonalne, a przede wszystkim nieskuteczne. Mężczyzna podejmuje się zadania i robi wszystko, aby jak najszybciej ująć zamachowca. W młodej policjantce dostrzega potencjał i proponuje jej, żeby dołączyła do niego jako łączniczka. Zaimponowała mu jej przenikliwość i inteligencja. Uważa, że Eleanor doskonale rozumie mordercę, dlatego szybko dojdzie do tego, gdzie przebywa. Tak rozpoczyna się wyścig z czasem. Śledczy wiedzą, że tajemniczy zabójca jest nieobliczalny i nienasycony, więc na jednej tragicznej sytuacji może się nie skończyć. Nie mają zatem czasu, śladów oraz wsparcia opinii publicznej.

Mruganie nie jest wskazane

Cały czas poruszam temat tempa filmu „Mizantrop” nie bez powodu. Rzadko kiedy wątki detektywistyczne są skonstruowane dosłownie na zasadzie migawek. Trzeba naprawdę skupić się podczas seansu oraz oddać się tej czynności całkowicie, żeby nie przegapić żadnej kluczowej dla fabuły sytuacji. Taka konstrukcja produkcji w pewnym momencie staje się już męcząca, można to śmiało przyznać. Jednak mimo wszystko jest to ciekawy zabieg twórczy. Głównie ze względu na swoją nietypowość. Wystarczy po prostu nie zastanawiać się nad tym zbyt intensywnie. Zresztą i tak nie ma na to czasu. Informacje latają z prędkością światła. Od agenta do agenta. Na szczęście nie ma ich zbyt wiele. To sprawia, że wcale nie umkną one uwadze tak szybko, jak można było się spodziewać. Co prawda odbiera to tytułowi scenariuszowego sznytu, ale no cóż, coś kosztem czegoś innego. Szkoda, ponieważ zawiłość jest wręcz pożądana w przypadku produkcji kryminalnych. „Mizantrop” nie przywiązuje wagi do poziomu skomplikowania prowadzonego śledztwa. Może gdyby pokuszono się o większą szczegółowość, film zyskałaby na jakości.

Brakuje mi też jeszcze jednej kwestii. Najprawdopodobniej związanej bezpośrednio ze wspomnianą wyżej swoistą prostotą. Film skupia się głównie na dwóch postaciach. To… niewiele. Powinniśmy zatem, jako widzowie, móc poznać je jak najlepiej. A przynajmniej dostać stosunkowo rozbudowany obraz charakterów i sposobów działania. Niestety zamiast tego otrzymujemy bohaterów wręcz dwuwymiarowych. Pustych w środku. Ciężko jest zatem wczuć się w ich działania oraz podejmowane decyzje. Wielka szkoda, ponieważ dobrze napisane osobowości to, jak dla mnie, połowa sukcesu. Jeżeli produkcja traktuje ten aspekt pobłażliwie, to wiele na tym traci. Tak też stało się w tym przypadku. Powoli zaczynam odnosić wrażenie, że w przypadku „Mizantropa” czasu nie było dosłownie na nic. Na dopracowanie scenariusza, na sumienne poruszenie wszystkich wątków, które powinny się pojawić, a nawet na dopieszczenie zakończenia. Niczego nie będę zdradzać, jednak finał jest dość… niespodziewany. Chyba skończył się streamingowy czas ekranowy. Pora na reklamy.

Po prostu rozrywka

Dobrze, pora już skończyć z tym narzekaniem. Pomimo tych wszystkich negatywnych aspektów „Mizantrop” wcale nie jest tragicznym filmem. Powiem więcej, to produkcja całkiem przyzwoita. Żeby odnieść takie wrażenie, wystarczy jedynie nie analizować całości zbyt dogłębnie. Dać się ponieść? Może i tak. Jak przy kinie akcji. To, co z pewnością się udało, to stworzenie ciężkiego i przytłaczającego klimatu. Czuć wagę i powagę. Mówimy przecież tutaj o mężczyźnie, który z zimną krwią zamordował kilkadziesiąt osób. Na tym też nie poprzestał. Bardzo dobrze dobrana jest również muzyka. Perfekcyjnie podkreśla momenty grozy lub oczekiwania w napięciu na to, co ma się zaraz wydarzyć.

Warto też zwrócić uwagę na motyw przewodni. Film próbuje przekazać swoim odbiorcom, że potwory nie są nieprawdziwą konstrukcją naszej wyobraźni. Chodzą wśród nas, złożone z krwi i kości. Co więcej – to my przyczyniliśmy się do ich powstania. Ludzka psychika to twór skomplikowany, ale też niezwykle kruchy. Kilka niewłaściwych słów czy czynów może przelać czarę goryczy w umyśle osoby, której życie nie jest kolorowe, mówiąc delikatnie. Oczywiście nie oznacza to, że jeden człowiek jest odpowiedzialny za zbrodnie drugiego. Jednak nie można nie zwrócić uwagi na to, że mógł na niego wpłynąć, popchnąć w stronę złego. Mniej lub bardziej świadomie. Stąd też tytuł produkcji dostępnej na Amazonie. Mizantrop przecież nienawidzi gatunku ludzkiego. Nic więc dziwnego, że motywy jego działań są na pierwszy rzut oka kompletnie niezrozumiałe. Nie wiadomo, co dzieje się w jego głowie i jak odbiera różnego rodzaju bodźce.

REKLAMA
Zwiastun filmu Mizantrop dostępnego na platformie Amazon Prime Video

Życie w społeczeństwie to nie jest łatwy orzech do zgryzienia. Skądś już to znamy, prawda? Można w tym miejscu pokusić się o jakieś filozoficzne lub egzystencjalne dyskusje, jednak, o ironio, nie ma na to czasu. Na pewno nie w momencie, gdy niebezpieczny morderca wciąż jest na wolności. Osobiście podchodzę do filmu „Mizantrop” raczej ambiwalentnie. Ani mnie nie zachwycił, ani w pełni nie zawiódł. W jakiś pokrętny sposób umilił mi wieczór. Reżyser tego tytułu nie ma jeszcze wyjątkowo dużego doświadczenia, ale zdążył już udowodnić, że ma potencjał. Jestem szczerze ciekawa, w jaką stronę pójdzie dalej. Wiadomo już, że kolejne dzieło spod jego ręki pojawi się w 2025 roku. Warto przyjrzeć się bliżej jego poczynaniom, ponieważ niektóre zabiegi w swoich produkcjach stosuje naprawdę umiejętnie. Jesteśmy na dobrej drodze, a przynajmniej zabawa jest całkiem przyzwoita.

Film "Mizantrop" znajdziecie w ofercie Amazon Prime Video.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA