REKLAMA

Mistrz horroru wskazał ten komiks jako najlepszą książkę 2023 roku. Sprawdziłem, czy rzeczywiście taki dobry

Ari Aster, reżyser jednych z najlepszych horrorów ostatnich lat, jako swoją ulubioną książkę 2023 r. wskazał "Monikę" Daniela Clowesa. Komiks ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Kultura Gniewu. Postanowiłem więc sprawdzić, czym tak ujął twórcę "Dziedzictwa. Hereditary" i "Midsommar. W biały dzień".

monica komiks recenzja horror
REKLAMA

Na okładce "Moniki" widzimy kobietę spoglądającą gdzieś w rozgwieżdżone niebo. W jej oczach możemy dostrzec jakąś niepokojącą mieszankę nostalgii i przerażenia. Współgra to z tonem całej opowieści Daniela Clowesa. W końcu sama sfera wizualna przywodzi na myśl tytuły EC Comics - wydawnictwa, które w latach 40. i 50. specjalizowało się w wydawaniu pulpowych horrorów, fantasy i science fiction (to pod ich szyldem ukazywały się "Opowieści z krypty"). Z tym retroposmakiem wchodzimy do świata co najmniej dziwacznego. Rządzi nim bowiem logika (czy raczej jej brak) sennych koszmarów. Oniryczny klimat spaja fabułę, która zamaszystymi ruchami rozciąga się na kolejne rejony gatunkowe i tematyczne.

"Monica" naznaczona jest ogromnymi ambicjami egzystencjonalnej opowieści o ludzkiej niedoli. Pierwsza plansza, jaką zobaczymy, w skrócie przedstawia historię naszego świata do czasów rewolucji seksualnej. Na komiks składa się dziewięć krótkich rozdziałów, z czego pierwszy zabiera nas do okopów wojny w Wietnamie. Dwóch żołnierzy sprzecza się ze sobą. Pochodzą z przeciwległych klas społecznych, przez co różnią się poglądami i doświadczeniami. Obaj są jednak Amerykanami, a więc stanowią awers i rewers tej samej monety. Bo właśnie o takiej dwoistości traktuje główna linia fabularna, w której matka i córka okazują się swoimi całkowitymi przeciwieństwami.

Więcej o komiksach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Monica - recenzja komiksu

"Monica" to historia kobiety poszukującej rodziców. Ojciec zniknął jeszcze przed jej narodzinami, a kiedy była małą dziewczynką, Penny oddała ją dziadkom pod opiekę. Teraz spogląda wstecz na swoje życie, próbując zrozumieć, dlaczego ją zostawili. W tym właśnie porzuceniu dopatruje się powodów kolejnych problemów emocjonalnych, przede wszystkim strachu przed bliskością. Bo dzieciństwo jawi się jej, jako nieustająca sztafeta kolejnych ojczymów. Matka nie potrafiła nawiązać z nimi trwałej relacji. Należała bowiem do pokolenia dzieci kwiatów, przez co hołdowała zasadom wolnej miłości, korzystała z przywilejów wynikających z rosnącego znaczenia feminizmu i czerpała z życia pełnymi garściami. Daje to Clowesowi przyczynek do rewizjonistycznego spojrzenia na kontrkulturę, skupiając się przy tym na jej spuściźnie.

Monica - Daniel Clowes

Współczesne Stany Zjednoczone składają się w komiksie z powidoków kontrkulturowej rzeczywistości. To opowieść bardzo intymna, przefiltrowana przez optykę głównej bohaterki, która potrafi nawiązać więź ze zmarłym dziadkiem poprzez stare radio. Odbijają się w niej jednak również obawy i demony Amerykanów. Monica spotyka na swej drodze szereg osobliwości, mogących sobie piątkę przybić z mieszkańcami Twin Peaks. Dzięki temu w fabule pobrzmiewają echa różnorakich teorii spiskowych, a hippisowski styl bycia staje się swoją własną karykaturą. W końcu trop matki prowadzi główną bohaterkę do New Age'owej sekty, dowodzonej przez świra w głupiej fryzurze.

Clowes bywa tu ironiczny. Potrafi nabijać się z utrzymanków, czy pięknych i szalonych kobiet i mężczyzn "zaspokajających amerykański popyt na geometryczną biżuterię z turkusów i na rysunki czapli". Nie dajcie się jednak zwieść temu humorowi. "Monica" was zdołuje, przytłoczy i zgniecie. To w końcu surrealistyczna opowieść o końcu świata. Z każdej kolejnej planszy coraz śmielej bije bowiem poczucie zbliżającej się apokalipsy. Są małe apokalipsy, osobiste dramaty głównej bohaterki, najczęściej wynikające ze zderzenia jej wyobrażeń z rzeczywistością. To stopniowe odzieranie się ze złudzeń prowadzi z kolei do wielkiej apokalipsy rodem z horroru klasy B.

REKLAMA

To najbardziej posępny i zagmatwany komiks w karierze Clowesa. Każdy, kto miał w rękach jego poprzednim "Patience" (również wydane w naszym kraju nakładem Kultury Gniewu) wie, że poprzeczka była zawieszona wysoko. Autorowi udało się jednak ją przeskoczyć, przez co "Monica" nazywana jest jego opus magnum. Zawarł on tutaj bowiem wszystkie swoje artystyczne obsesje, nie zważając na ewentualną konfuzję czytelnika. Mamy przecież do czynienia z misterną układanką, której elementy nie zawsze do siebie pasują. One się wręcz rozpadają na naszych oczach. Podczas lektury natkniemy się na rozdziały, niemające zupełnie związku z historią głównej bohaterki. Może to jej opowiadania, o których nieraz wspomina? Może jakieś fantazje? A może po prostu fajne opowiastki, budujące mitologię świata przedstawionego?

Clowes uwielbia operować niedomówieniami, nie bojąc się jednocześnie podawać sprzecznych informacji. Raz przeczytamy tu więc, że po porzuceniu przez matkę Monica nigdy później jej nie spotkała, aby w finałowym rozdziale mogła z nią porozmawiać. Mamy bowiem do czynienia z komiksem, który świadomie i z arogancją wymyka się wszelkim klasyfikacjom i interpretacjom. Jedni odrzucą go jako bełkot, a inni odnajdą w nim nieprzeniknioną głębię. Tym pierwszym radzę sięgnąć po niego jeszcze raz. Drudzy już pewnie to zrobili.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA