Przyznaję - jestem naiwny! Dlaczego? Bo wierzyłem, że City Interactive jest wstanie stworzyć grę, która będzie wyróżniać się spośród innych kioskowych hitów, nie tylko niską ceną i głośnymi hasłami reklamowymi, ale przede wszystkim solidnym wykonaniem. Po prostu wierzyłem w dobrą grę od City Interactive. Mortyr: Operacja Sztorm rozwiał wszystkie moje nadzieje.
I żeby nie było - teoretycznie nie jest to wina City Interactive. Od dawien dawna wiadomo, że głównym celem CI są niezbyt wymagający gracze, którzy nie oczekują od nabytej produkcji zbyt wiele. Skoro zysk z tytułów i tak jest spory, programiści nie muszą się wysilać, więc kolejne gry praktycznie nie różnią się od siebie. A że większość z tych gier jest średniej jakości… Mimo to, ja, naiwny, wierzyłem, że może budżet będzie większy, może w końcu twórcy wykorzystają dobrodziejstwa silnika Jupiter Ex, może akurat im się teraz zachce… I co? I nic!
Głównym bohaterem gry jest Jan Mortyr, który po króciutkiej wizycie w Polsce, nawet nie miał okazji, aby wybrać się na urlop. Rząd angielski miał wobec niego inne plany. Należy jak najszybciej uderzyć w samo serce III Rzeszy i wyeliminować trzech dość nieprzyjemnych panów. Naszym celem będzie Joseph Goebbels, Heinrich Himmler oraz Herman Goering. Brzmi ciekawie?
Niestety, tylko brzmi. Zabicie tych trzech postaci przez jedną osobę wydaje się być zadaniem mocno absurdalnym, ale jeśli przyjrzymy się temu bliżej, to zauważymy całkiem ciekawy pomysł wykorzystania gry akcji i skradanki. Skradanie się w korytarzach, ciche wybijanie kolejnych Niemców, dokładne planowanie zabicia bossów, wykradanie niemieckich mundurów, by dzięki nim wejść do strzeżonego przez Niemców pomieszczenia w celu ich zabicia, itp. atrakcje. Takie rzeczy to… nie tutaj. Twórcy poszli na łatwiznę i zamiast tego, dostajemy zwykłą strzelaninę, w której jeden partyzant samodzielnie wybija 1/3 armii niemieckiej. Owszem, Mortyr: Operacja Sztorm jest grą, w której zabijanie hordy przeciwników daje jakąś przyjemność, ale…
W celu zabicia wyżej wymienionych panów zwiedzimy francuskie miasteczko, zamek w Bawarii oraz tajny kompleks w Górach Sowich. Znowu budzą się w człowieku nadzieje na ciekawie zrobione lokacje, i znowu te nadzieje zostają zgaszone. W Mortyr: Operacja Sztorm każdy budynek, każdy korytarz, każde pomieszczenie wygląda dokładnie tak samo! Spacerowanie po miejscach, które niczym nie różnią się od siebie, nie sprawia żadnej frajdy. Chyba, że przez pierwsze kilka minut, kiedy nie wiemy, czego się spodziewać. To zdecydowanie za mało.
Nasz bohater to prawdziwy Rambo. Oprócz bezproblemowego zabijania wszystkich, którzy wejdą mu pod celownik, potrafi skakać, kucać, a także… strzelać, będąc schowanym zza osłoną! Trzeba przyznać - wygląda to efektownie, kiedy bohater, będąc w ukryciu, prowadzi ostrzał "na ślepo". Mała rzecz, a nawet cieszy….
A co z przeciwnikami? Ci stanowią jako-takie wyzwanie. Wielu z nich korzysta z osłon, chowa się, atakuje grupowo. Standard. Czasami zdarzają im się również głupie błędy, kiedy to stają w miejscu i, mimo że stoimy naprzeciwko ich, nie reagują na płynące z naszej strony zagrożenie. Szkoda też, że twórcy praktycznie nie wykorzystali motywu z zabiciem głównych celów. Uśmiercenie Himmlera nie różni się niczym od posłania do piachu zwykłego niemieckiego oficera. Aż prosi się o jakieś ciekawsze rozwiązania, a nie zwykły strzał z karabinu…
Mortyr: Operacja Sztorm jest drugą grą od City Interactive, która wykorzystuje silnik Jupiter EX, znany z m.in. gry F.E.A.R. Podobnie jak Terrorist Takedown 2, Mortyr: Operacja Sztorm w minimalnym stopniu wykorzystuje dobrodziejstwa Jupitera. Owszem, gra wygląda nawet ładnie, jednak do wspomnianego wcześniej F.E.A.R bardzo wiele jej brakuje. Postęp jakiś na pewno jest, zapewne kolejne gry robione na Jupiterze będą znacznie ładniejsze. Gorzej jest za to z audio. Głosy głównego bohatera czy też bossów brzmią po porostu okropnie! Nie najlepiej jest też z samą muzyką - jakoś nie mogę sobie przypomnieć dźwięków, które towarzyszą nam podczas gry.
Mortyr: Operacja Sztorm jest grą słabą. Teoretycznie da się w nią grać, ale po co się męczyć, skoro w tej cenie znajdziemy wiele lepszych produkcji. Niestety nie zanosi się na to, aby panowie z City Interactive zmienili swoją politykę, więc w najbliższym czasie należy spodziewać się kolejnych tytułów, które jakością będą przypominały opisywany produkt. Z jednej strony nie ma co się temu dziwić, "niedzielni gracze" do szczęścia więcej nie potrzebują, zaś reszta… Reszta gra w co innego.