Siedzisz na motorze, odpalasz go i jesteś gotów do jazdy. Nie wiesz co Cię czeka, jednak z całą pewnością wszyscy, których widzisz przed sobą, będą chcieli popsuć Ci wymarzone plany na najwyższy stopień podium. Wrrr... poszli! Pędzisz najszybciej jak się da, gdy nagle ktoś z prawej strzela Cię z łokcia w twarz. Leżysz na ziemi i oczekujesz powrotu sił. Po chwili wskakujesz ponownie na motor, by porwać się emocjom. Obserwujesz jak pędzące wozy rozbijają się jeden o drugiego, a w powietrzu latają odłamki karoserii. Mroczną atmosferę rozświetla jedynie blask słońca. Przed Tobą ostry zakręt, skręcasz i nic! Żadnej reakcji, a wszystko przez zabłocone koła, które ślizgają się po brązowej mazi. Uderzasz o głaz, po chwili lecisz w powietrzu z tysiącami cząstek eksplodującego motoru. Witaj w MotorStorm. Najbrutalniejszych wyścigach minionych lat!
Emocje i wiara we własne możliwości!
Motorstorm jest jedną z tych produkcji, przy której przypomniałem sobie chyba wszystkie wulgarniejsze zwroty. Wyścigi są niezwykle trudne, szczególnie w późniejszych etapach, a przejechanie całej trasy bez wypadku graniczy z cudem. Co chwilę widzisz jak kolejny oponent spada w przepaść, czy też zatrzymuje się na półce skalnej, po czym efektownie eksploduje. A takich jest tutaj co nie miara, gdyż w niektórych wyścigach ścigamy się nawet z 15 przeciwnikami. Emocje temu towarzyszące są ogromne, ten ryk silników, ta wola walki oraz zniszczalne elementy trasy i doskonała fizyka powodują, że początkowo ciężko jest się oderwać od dzieła Evolution Studios. Niestety, im dalej w las, tym więcej drzew.
Wyścigi mrożące krew w żyłach!
Odpalając grę pierwszy raz, czeka nas ogromny zawód. Wszystkie poziomy czy pojazdy wczytują się bardzo długo, co niestety jest niedopatrzeniem twórców. Przydało by się lepiej to dopracować. Za każdym razem, gdy chcemy wybrać inny samochód, bądź zmienić jego kolor, musimy poświęcić kilkadziesiąt sekund na oczekiwanie. Po uporaniu się z wyborem maszyny jeżdżącej możemy przystąpić do wyścigu. Model jazdy jest w porządku, lecz zależy, w którym pojeździe. Do wyboru mamy Quady, Motory, Samochody Buggy, Jeepy, Ciężarówki czy łaziki. Jest także Hummer, lecz by go zdobyć, należy ukończyć spory kawał gry, zaliczając wszystkie wyścigi na najwyższym stopniu podium. Możemy dostać się dalej, zajmując 2 czy też 3 miejsce, lecz nie są one nagradzane. Każda z wymienionych maszyn prowadzi się nieco inaczej. Kierowanie motocykla jednak to niestety nieporozumienie. Jadąc dowolnym jednośladem, dostajemy białej gorączki, gdy na każdym zakręcie lecimy na skały czy głazy, po czym wybuchamy. Rozumiem, iż masa tego pojazdu jest zbyt niska by utrzymać się na błocie, lecz bez przesady.
Wyżyny, doliny, czyhające niebezpieczeństwa!
Kolejną bolączką Motorstorma jest bardzo mały wybór tras, których znajdziemy tu zaledwie 8. Do przejechania mamy ponad 80 wyścigów. A każdy kolejny jest coraz trudniejszy i jeszcze bardziej męczący. Producenci postarali się chociaż o to, by każda arena zmagań miała kilka możliwych wariantów do przejechania. Według mnie, nawet takie udogodnienie nie pomaga po dłuższej rozgrywce. Znając wszystkie możliwe przejazdy i jadąc coraz to kolejny wyścig po tej samej trasie, tym samym pojazdem, możemy się mocno znużyć omawianą produkcją. Niestety do wyboru jest zaledwie jeden tryb gry dla pojedynczego gracza. Poza tym nie odnajdziemy tu dodatkowych atrakcji (nie licząc multiplayera). Chyba, że ktoś chce posłuchać wspaniałego soundtracku.
Kurz, dym, piach spod kół lecący, blask słońca oślepiający!
Grafika jest wspaniała. Zdecydowanie najładniejsza gra na PS3 ze wszystkich tytułów startowych. Każdy pojazd jest odwzorowany z dużą liczbą detali, poskładany z wielu tysięcy wielokątów. Wybuchy to już majstersztyk, karoseria rozpadająca się na setki drobnych elementów. Kierowcy są wymodelowani nienagannie, a fizyka, którą prezentują podczas wypadku, jest fantastyczna! Na trasie możemy podziwiać uszkodzone tablice informacyjne, czy też zniszczoną dekorację, którą na dodatek sami możemy zdeformować. Wystarczy tylko przebić się przez nią. Wszystko porośnięte trawą czy kaktusami, pole widzenia rozciągające się na wiele kilometrów i jedyne co nie pasuje do całego otoczenia to niebo. Prosta bitmapa. Twórcy pokusili by się o animowane chmury.
Najwspanialszym efektem jest jednak błoto. Wykonano je kapitalnie, każdy z pojazdów pozostawia własne ślady w tej mazi, pozostające do końca wyścigu. Początkowo widzimy wodę, która z czasem wysycha zostawiając koleiny niezwykle utrudniające dalsze zmagania. Wszystkie auta podczas rozgrywki pokrywają się brudem, utrzymującym się do czasu eksplozji naszej fury. Wracamy z powrotem już w czyściutkim samochodzie. Warto też napomnieć o dostępnym dopalaczu, którego używamy w dowolnym momencie. Trzeba jednak uważać, by nie przesadzić, gdyż możemy przegrzać pojazd, a wtedy... obserwujemy śliczny wybuch na ekranie telewizora.
Walcz z pozostałymi, nie daj się zepchnąć!
Tryb wieloosobowy to zupełnie inna sprawa. Podczas pojedynczego wyścigu może zmierzyć się ze sobą nawet 16 graczy jednocześnie. Do wyboru mamy trasy podstawowe, oraz dodatkowe, które pobieramy z PS Network za darmo. Przyznam, że skutecznie przedłużają one zabawę. Same zmagania są o wiele bardziej emocjonujące, niż podczas konkurowania z "konsolowymi" przeciwnikami. Mamy poczucie ścigania się z prawdziwymi ludźmi, dzięki czemu jeszcze bardziej chce nam się dewastować ich środki transportu, a także wygrywać!
Ryk silników, piski opon, odgłosy eksplozji!
W kwestii oprawy dźwiękowej, twórcy postarali się o świetny licencjonowany soundtrack. Muzyka wydobywająca się z głośników jest dynamiczna i pasuje do tego typu wyścigów. Łącznie przesłuchamy ponad 30 utworów, a dodatkowo możemy wybrać, które z nich chcemy, a które lecą do kosza. Ryk silników nagrano z wyjątkową precyzją. Każdy z pojazdów warczy zupełnie inaczej, co mogę zaliczyć na plus. Niestety słuchając wszystkich naraz, nie jest już tak wesoło. Od tego dźwięku można dostać nerwicy. Okropność, nawet przy grającej muzyce. Brzdęki metalu przy kraksach, wybuchy lub dźwięki uszkodzonej przydrożnej tabliczki są takie jak powinny być i w tym aspekcie nic nie mogę zarzucić.
Hamulce, jazda pod prąd oraz omijanie przeszkód.
Motorstorm jest naszpikowany pewnymi niedoróbkami, o których muszę napisać. Twórcy stworzyli inteligencję przeciwników na wysokim poziomie, lecz by nie było nam zbyt łatwo, wprowadzili pewne udogodnienia, bez których komputer (a raczej konsola) nie byłby w stanie nam dorównać. Gdy jesteśmy na początku stawki, pozostali zawsze będą kilka sekund za nami i dogonią przy najbliższej wpadce. A prześcignąć wroga w późniejszym etapie gry to ciężka sztuka. Dodatkową bolączką tej gry jest to, iż niezwykle szybko się nudzi. Jeden tryb zabawy, ciągle te same trasy, długi czas ładowania czy też denerwujące udogodnienia dla komputera powodują, że jest to tytuł w który pogramy 30 minut i odłożymy na półkę, gdyż dalsza zabawa nie będzie mieć większego sensu. Jedynie tryb wieloosobowy ratuje sytuację, lecz nawet ten nie satysfakcjonował mnie do tego stopnia, bym grał w tę grę z wielką przyjemnością. Wielkim nieobecnym jest również tryb split-screen. Do czego to podobne, by w produkcji tego typu nie było możliwości rywalizowania z kolegą przy jednym ekranie?! Co do kwestii wykorzystania czujników ruchu w padzie "Sixaxis", jest dokładnie tak jak można by się było spodziewać. Łapiemy pada niczym kierownicę i skręcamy. Niezwykle trudne do opanowania. Nie udało mi się dojechać do mety na lepszej pozycji niż 10. Osobiście uważam, iż jest to całkowicie zbędny bajer.
Meta, podium, porażka!
MotorStorm to produkcja wbrew pozorom słaba. Początkowo wydaje się być dynamiczną, wciągającą grą wyścigową, lecz po odkryciu wszystkiego co może zaoferować (czyli po bardzo krótkim czasie) dochodzimy do wniosku, że nie ma tu czego szukać. Uwielbiam owy gatunek i z przykrością muszę stwierdzić, iż ta gra jest jedną z niewielu, które znudziły mnie do tak wielkiego stopnia. Ciągłefrustracje, narzekanie. Dziękuję, postoję. MotorStorma mogę polecić maniakom tego typu gier. Fakt faktem jednak, doskonała fizyka czy świetny soundtrack, nie zapominając o kapitalnej grafice, robią swoje. Warto zobaczyć, warto zagrać. Ale nie dłużej niż 2-3 dni...