Że prędzej czy później zostanie zapowiedziana kolejna część MotorStorma, było tak oczywiste, jak poranny wychodek. W końcu nikt nie jest na tyle głupi, aby uśmiercić markę, której nazwa ciśnie się na usta, gdy tylko ktoś zapyta o pretekst do kupna PlayStation 3. Ryzykowne przejażdżki motorem na krawędzi ogromnego kanionu w towarzystwie złośliwych tirów czy buggy, stały się wizytówką dobrego racera na platformę Sony. Aż dziw bierze, że twórcy postanowili zupełnie (no, może prawie zupełnie) porzucić ową koncepcję, totalnie zmienić krajobrazy wyścigów i umiejscowić akcję Pacific Rift na... tropikalnej wyspie.
Sami przyznajcie, taka sceneria na pierwszy rzut oka zupełnie do MotorStorma nie pasuje. Więcej piachu, więcej kurzu, więcej skał - tego oczekiwałem po kontynuacji, a tu mi ni z gruchy, ni z pietruchy wyjechali z palmami i morzem. Przejadło mi się już. No, ale może po prostu nie wiem, co jest w dzisiejszych czasach jazzy, bo ludziom po pierwszym teaserze szczęka opadła. Wszyscy piali szczególnie nad jakością filmiku, który rzekomo był real-time - a oczywiście miał z enginem gry tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem (i nie mówić mi tu, że mąkę). W rzeczywistości, a przynajmniej sądząc po niedawnej prezentacji wczesnego kodu gry, jest dość przeciętnie, na pewno nie tak jak przyzwyczaił nas do tego chociażby Crysis (również nie tak jak to widać na screenach). I nie wykrzywiać mi tu mordek, że czego ja się niby spodziewałem, skoro dają dżunglę, to bądźmy konsekwentni ;). Palmy jakieś takie kanciate, gdzieś w oddali obrzydliwe tekstury... Po prostu bez rewelacji. Liczyłem, że może podobnie jak przy okazji części pierwszej, tak i tutaj gra będzie się dużo lepiej prezentowała w ruchu - ciężko to stwierdzić po kiepskiej jakości gameplay'u, ale jednak ogólne wrażenia dość rozczarowujące.
Oprócz grafy, MS to jeszcze niezła fizyka. Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy przyglądałem się urzeczony w lecącego jak szmaciana lala kierowcę motocyklu w "jedynce"... W Pacific Rift poza takimi akcjami, zostanie zaimplementowane jeszcze bardzo zniszczalne otoczenie, z efektami cząsteczkowymi włącznie. Miał nam o tym powiedzieć już pierwszy filmik, w którym jeden z samochodów uderza w podstawę drewnianej wieży, która następnie przewala się, torując całą drogę rywalom. Podobnych smaczków ma być więcej. Czyżby w końcu szykował się jakiś sensowny powód, aby przy starcie wyścigu wybierać powolnego tira, który bez większych przeszkód będzie mógł utorować sobie drogę przez gęstwinę? O tak, zarośnięta dzicz daje znaczniej więcej możliwości niźli piaskowe wyżyny (i być może właśnie to spowodowało taką, a nie inną decyzję o zmianie scenerii). Żeby nie wspomnieć też o modelu zniszczeń, który ma być teraz o wiele bardziej spektakularny. Cóż, Burnout Paradise zawiesił poprzeczkę nad wyraz wysoko, więc jest o co walczyć.
Skoro już przy pojazdach jesteśmy - MotorStorm 2 będzie oferował znacznie liczniejszy park maszyn od swojego poprzednika. Czekać na nas będzie zdecydowanie więcej modeli fur, a do klas pojazdów dołączą Monster Trucki - wielcy nieobecni pierwszego MS, z którymi twórcy wiążą niemałe nadzieje. No i jest jeszcze wisienka na torcie - tuning! Nie wiadomo jeszcze niestety na ile rozbudowany. Oprócz wozu, będziemy mogli jeszcze ingerować w wygląd naszego kierowcy, z którym przebrniemy przez tryb kariery (tak, teraz ma się znaleźć w grze znacznie więcej trybów niż miało to miejsce w poniekąd ubogiej "jedynce"). Na obrazkach widać choćby okraszonego bujną brodą gostka, który został wyraźnie okaleczony przez jakąś niezręczną rękę.
Oprócz nowinek, PR-owcy obiecują także, że poprawi się znaczna część upośledzeń poprzedniej części. Nareszcie znajdzie się miejsce chociażby na split-screen, którego brak potrafił napsuć krwi wielu posiadaczom dwóch padów. Innym elementem, na który narzekano, to trasy. Nie sama ich jakość, bo te były naprawdę nieźle zaplanowane, co ilość - jakieś osiem na krzyż + płatne, ściągane z PSS. Ma być ich teraz jakieś dwa razy więcej i wszystkie z całą masą skrótów i rozwidleń. Zaprezentowany tor sprawiał wrażenie wręcz nieco za wielkiego, przez co odczuwało się brak kontaktu z innymi zawodnikami, brak przepychanek i dramatycznej rywalizacji o pierwszeństwo w szeregu. Warto jeszcze dodać, że pośród leśnych dróg mają się znaleźć takie rodzynki jak gonitwa krętym, wąskim szlaczkiem wewnątrz aktywnego wulkanu.
Chociaż singiel ma ulec wielu poprawkom, to jednak wciąż znakiem firmowym gry pozostanie multi - do 16 zapaleńców na jednej mapie. Będzie się działo. I to jeszcze jesienią tego roku, co jest zadziwiająco szybkim terminem (choć mało prawdopodobnym, bo zaprezentowany na PlayStation Day soft był skończony zaledwie w 40%). Mimo paru drobnych obaw, ze zmianą klimatu na czele, wierzę jednak, że nowy MotorStorm zamiecie, jak to zrobił jego poprzednik. Trochę nowości, parę szlifów na znanych już aspektach - recepta na hit?