REKLAMA

To najdziwniejszy feel-good movie, jaki zobaczycie. W sam raz na weekend

WAKACJE! Rok szkolny właśnie się zakończył, lato w pełni. Najbliższe miesiące będą upalne, więc pamiętajcie, aby pić dużo płynów. Ale może akurat nie tych, co Mads Mikkelsen i jego kumple w "Na rauszu".

na rauszu co obejrzeć vod
REKLAMA

Po tytule pewnie zorientowaliście się, w jakich napojach gustują bohaterowie filmu. Spokojnie, nie jest to kolejna umoralniająca opowieść o szkodliwości procentów. W "Na rauszu" Mads Mikkelsen wciela się w nauczyciela, który nie jest ze swojego życia zadowolony. Wraz z najbliższymi kolegami po fachu pewnego dnia postanawia przeprowadzić eksperyment. Jeden z nich trafia bowiem na, swoją drogą prawdziwą, teorię norweskiego psychiatry Finna Skarderuda. Wedle niej człowiek rodzi się ze zbyt niskim poziomem alkoholu we krwi. O 0,05 proc. Martin i jego przyjaciele postanawiają więc codziennie, całymi dniami, regularnie coś sobie podpijać, żeby alkomat zawsze wskazywał taki właśnie wynik. To działa!

Rzeczywiście standard życia bohaterów filmu Thomasa Vinterberga się poprawia. Na nowo odkrywają radość z pracy i interakcji społecznych. Zachęceni pozytywnym efektem eksperymentu decydują się więc stopniowo zwiększać przyjmowane dawki alkoholu. Alkomat wskazuje coraz więcej, więcej i więcej, przez co nie jest już tak różowo. W "Na rauszu" reżyser sprawnie miesza komedię z dramatem, ale nie pozwala, aby tragizm dominował nad humorem.

REKLAMA

Na rauszu - co obejrzeć w weekend?

"Na rauszu" to oczywiście film tyleż zabawny, co poruszający. Thomas Vinterberg jak zwykle pozwala tu dojść do głosu wewnętrznemu prowokatorowi, mieszając w losach bohaterów tak, aby doprowadzić ich do sytuacji liminalnych. Zadaje w ten sposób pytania dotyczące odpowiedzialności i granic, jakie sami stawiamy sobie w życiu. Opowiada jednak przede wszystkim o poszukiwaniu sensu, radzeniu sobie z kryzysami i dążeniu do szczęścia.

Na rauszu - co obejrzeć?

Feel-good movies, jak sama ich nazwa wskazuje, mają sprawiać, że widz poczuje się dobrze. Może i nie mamy w tym wypadku do czynienia z głupiutkim "Mamma Mia!", gdzie pobrzmiewają wpadające w ucho hity Abby, a bohaterowie na tle pięknych pejzaży wyginają śmiało ciało. "Na rauszu" wciąż jednak poprawia humor i napawa pozytywną energią. Poważne tematy podejmuje bowiem w rozrywkowy sposób. Ducha filmu najlepiej oddaje finałowa scena, w której Martin... tańczy. I cóż to jest za taniec! Piękny, wyzwalający, radosny. Wszystkie dramaty, problemy, komplikacje nagle przestają mieć znaczenie.

Polecać "Na rauszu" to trochę jak stwierdzać oczywistą oczywistość. W końcu to produkcja głośna, ze wszech miar chwalona. Na Rotten Tomatoes cieszy się przecież 93 proc. pozytywnych recenzji od krytyków i poleca ją aż 90 proc. internautów. O jakości tego tytułu najlepiej świadczy fakt, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej postanowiła go nagrodzić Oscarem dla najlepszego filmu międzynarodowego. Jeśli więc jeszcze go nie widzieliście, najwyższa pora nadrobić zaległości. A jeśli już go obejrzeliście, zawsze warto sięgnąć po niego jeszcze raz. W tym i w tym wypadku będzie smakował równie dobrze. Na zdrowie!

Więcej o filmach, które warto obejrzeć, poczytasz na Spider's Web:

Na rauszu - gdzie obejrzeć? Pełna lista serwisów VOD:

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA