(…) Siła ciążenia wgniotła w fotel, otaczające mnie pustynny krajobraz stał się niewyraźny, muzyka wydobywająca się z radia ucichła. Miałem wrażenie, jakby każdy, niepewny ruch mógłby być tym ostatnim. Nagle ujrzałem światełko w tunelu - niemalże dołączyłem już do sznura samochodów przede mną. Poczułem, że moc, jaką dałem swojemu BMW poprzez podtlenek azotu powoli malała, osiągnąłem jednak swój cel. Teraz bez oporu mogłem przeprowadzić atak na swoich rywali. Droga była zbyt wąska, stąd też odpuściłem sobie próbę wyprzedzenia, tylko uderzyłem w miarę mocno w bok czerwonego Forda Mustanga. Zatrząsł się dziko i na moment stracił panowanie nad wozem - Ten moment w zupełności mi wystarczył, aby uderzyć ponownie. Tym razem zepchnąłem przeciwnika z drogi, a ten, zalewając wszystko chmurą kurzu, zderzył się czołowo ze słupem telegraficznym. Usatysfakcjonowany tym zdarzeniem już miałem nawiązać kontakt z innym przeciwnikiem, gdy przede mną ukazał się przerażający widok - Aktualny lider wyskoczył nieco na nierówności i najwyraźniej lekko wystraszony chciał ostro wykręcić - Był to jego ostatni błąd w karierze. Koła oderwały się od nawierzchni i auto zaczęło dachować pośrodku drogi. Starając się ominąć ruchomą przeszkodę, zderzyłem się zupełnie przypadkowo z bliżej niezidentyfikowanym niebieskim wozem. Wypadaliśmy z trasy i wjechaliśmy na skaliste wzgórze. Czas jakby stanął w miejscu, gdy oboje uderzyliśmy w kamienną ścianę…
Przepis na kotlet
Wróciłem właśnie z długiej, intensywnej sesji w najnowszego NFS-a i z czystym sumieniem jestem w stanie stwierdzić, że to nie tylko kotlet z nowymi przyprawami, a wręcz przeciwnie - nowe danie z zachowaną częścią starych składników. ProStreet wbrew zapowiedziom naszych proroków nie ma zupełnie nic wspólnego ze sztywnym symulatorem ani z Forzą Motorsport. Jest to ciągle mocny arcade z fantastycznym, prawdziwie "podziemnym" klimatem, gdzie podczas wyświetlania zasad obowiązujących na torze ujrzymy jedynie "Pierwszy na mecie wygrywa" ;).
Fakt faktem, nie ganiamy już po ruchliwych ulicach i nie jesteśmy ścigani przez smerfów. Tzn. wszystko jest teraz odpowiednio zorganizowane i jeździmy po odgrodzonych terenach. Atmosfera przed startem ogólnie całkiem sympatyczna. Mnóstwo charakterystycznych dla ProStreeta, porozwieszanych absolutnie wszędzie baloników, tłumy ludzi oglądających wozy kierowców i co najważniejsze, wywijające pupami panienki na podium ;). Z taką motywacją można ustawić się na linii startu i z piskiem opon wystartować ku zwycięstwu.
Przez pustynię
Wersja demo ma nam do zaoferowania dwie trasy - Nirvana Highway oraz A-54 Interloop. Obie przystosowane są do innych trybów - Speed Challenge oraz Grip Race. Mnie najbardziej urzekła ta pierwsza opcja - siadasz za sterami białego BMW i jedziesz przez gorące pustynie, wąskie drogi, a celem w tej konkurencji jest utrzymać jak największą prędkość przy punktach kontrolnych.. Mniam. Podczas wyścigu utrzymujesz średnią prędkość 170 mil na godzinę. I co najważniejsze czujesz tą prędkość. Czujesz, że każdy nieprzemyślany ruch może być Twoim ostatnim.
Przejazd urozmaicają także wpadki niektórych kierowców, o czym mogliście poczytać we wstępie - nie raz zdarzy się, że któryś straci kontrolę nad pojazdem, a wtedy nie jest takie oczywiste, że po prostu wyleci z trasy. Równie dobrze może wylądować na jej środku. Dodatkowej adrenaliny dostarczy nam również nasz własny egoizm. Przecież nie każdy z nas jest na tyle związany z moralnością, ażeby grać uczciwie ;). Wiadomo, lepiej niewygodnego gościa sprzątnąć aniżeli męczyć próbując przebić jego wynik.
Jednakże.. Po kilku przejazdach da się dostrzec pewną głęboką rysę na tym wszystkim. Coś co jest moim zdaniem absurdalnym rozwiązaniem w racerach.. Skrypty. Z początku nie byłem tego pewien, aczkolwiek teraz wiem na pewno. Skrypty w ProStreet są i są bardzo denerwujące. Np. średnio co dwa-trzy wyścigi jeden z przeciwników wypada z toru w tych samych okolicznościach i dokładnie w tym samym miejscu. Czasami zdarza się też, że jakiegoś wozu po prostu z toru wypchnąć się nie da (nie, to nie dlatego, że źle to robię, jeden samochód odkąd pamiętam próbowałem rozwalić, ale nici, nawet się go o centymetry popchać nie da), zaś inne idą z ogromną łatwością.
Przez miasto
Drugą z dostępnych tras jest, jak już pisałem, Interpool. Siadamy za sterami Nissana GT-R Prototype. Jest to zawiła trasa przez średniej długości odgrodzony od mieszkańców odcinek miasta. Zasady są bardzo proste - wystarczy po prostu jako pierwszy przejechać przez dwa okrążenie. Tutaj jest o wiele mniej fajerwerków niż w Speed Challenge. Szybko wyprzedasz wszystkich rywali i nie ma tu ani krztyny "walki" na torze. Żeby przejechać bez błędnie nie musisz nawet puszczać gazu..
I tu dochodzimy to poziomu trudności. Mamy do wyboru Casual, Racer oraz King. O ile w Speed Challenge zmiana między którymś z nich przynosi nikłe skutki, tak tutaj jest bardzo ważna. Albowiem dwa pierwsze to po prostu śmiech na sali. Grając na Racerze miałem i dokładnie zaznaczone linie jak mam zakręcać oraz, uwaga, wóz sam mi hamował na zakrętach! Nie jestem może koneserem gatunku, ale taka sytuacja przytrafiła mi się po raz pierwszy. Aby wyścig nabrał jakiegoś sensu musiałem naturalnie ustawić na "Króla".
Rozkład na czynniki pierwsze
Tym, co uświadczymy w obydwu trybach, a co bardzo mi się spodobało jest model zniszczeń. Może nam odpaść praktycznie każda część wozu. Maska, zderzak, bok.. Nie jest też tak, że odpada od razu. Jak raz
w coś uderzymy to dana część może utrzymać się na jednej śrubce i dyndać wesoło do końca wyścigu. Twórcy uwzględnili też siłę wiatru. Jeżeli zdarzy się omówiona wyżej sytuacja (ta z dyndaniem) i dotyczyć będzie konkretnie powiedźmy maski, ta może nam odlecieć np. po włączeniu nitro.
Jak to wygląda?
Z zachwytem muszę przyznać, że żaden ze screenów, jakie tu widzicie nie jest jakimś szmacianym renderem. Wszystko to jest generowane przez silnik graficzny ludzi z EA. Modele samochodów są wprost fenomenalne! Odbijające się od nich otoczenie, a nawet światło słoneczne. Dodać do tego również bardzo ładne otoczenie tras, a zwłaszcza pustyń. Szczerze mówiąc, to spokojnie taką grafikę mógłby mieć Motorstorm 2 ;).
Kolejnym powodem do zachwytu jest dym wydobywający się podczas palenia gumy czy też kurz ukazujący się po zjechaniu z trasy na piach. Wygląda to naprawdę niesamowicie realistycznie. Zwłaszcza świetnie prezentują się światła przebijające się przez nią. Trzeba również przyznać, że jest to całkowita nowość w serii.
Od strony dźwiękowej gra również trzyma odpowiedni poziom. Jeżeli chodzi o warkot silników i te sprawy to nie mam zastrzeżeń. Podobnie jest z soundtrackiem. Przyjemnie się przy nim jeździ, w pewnym stopniu nawet zagrzewa do boju.
Nowa nadzieja serii?
Przed zagraniem w demko byłem pewny, że ProStreet okaże się zupełnym pogrążeniem serii, której po prostu nie da się uratować. Na szczęście myliłem się. Ta gra jest nadzieją na dalsze części Need for Speeda i to bez komentarzy pokroju "odgrzewany kotlet". Bawiłem się przednio, czego i wam życzę. Nie jest to jakaś konkretna rewolucja, ale zdecydowanie pewna świeżość w porównaniu do poprzednich części. Z oceną wstrzymam się jednak aż przetestuje system upgrade'owania fur. Na trasie widzimy się jeszcze w tym miesiącu!