Perfect Dark Zero to jedna z pierwszy pozycji przeznaczonych na Xbox 360. Przed jej premierą oczekiwano naprawdę dobrego tytułu, który zaprezentuje możliwości nowej konsoli. W efekcie jednak gra studia Rare stanowiła spore rozczarowanie, tak pod względem oprawy wizualnej, jak i samej mechaniki rozgrywki. Mimo to, istnieją pewne przesłanki skłaniające nas do kupna recenzowanej produkcji.
Dzieło Rare stanowi strzelankę przedstawioną z perspektywy pierwszej osoby (jedynie czasami zdarzają się drobne zmiany widoku), będącą remakiem wydanej jeszcze na Nintendo 64 gry Perfect Dark. Fabuła jest niezbyt skomplikowana i wciągająca. Wcielamy się w urodziwą agentkę Joanne Dark i wykonujemy nią szereg misji, zwiedzając przy tym masę odmiennych miejsc i ratując świat. Czasami nawet bywa tak, że wspomaga nas podczas wykonywania zadania paro lub kilkuosobowy oddział, ewentualnie tylko jedna osoba.
Przed rozpoczęciem właściwych zmagań, musimy ukończyć misję treningową. Po jej wykonaniu, bierzemy udział w pierwszym zadaniu na terenie Chin, podczas którego wykonywania bardzo istotne jest umiejętne skradanie się i ciche eliminowanie przeciwników. Dlatego niewątpliwie przydatne narzędzie to pistolet z tłumikiem. Niestety, mija niedługa chwila, a my już jesteśmy nieco znużeni grą. Wszystko powoduje słaba sztuczna inteligencja wrogów, w efekcie czego ich zabijanie (czyli podstawowy element rozgrywki) bywa mało ekscytujące. Co prawa autorzy oddali nam do dyspozycji dodatkowo dwa wyższe poziomy trudności, odblokowujące się po kolei dla każdej z misji, gdy przejdziemy ją przedtem na niższym poziomie, ale nawet pomimo tego Al nieprzyjaciół pozostawia sporo do życzenia. Podobnie zresztą jak i naszych kompanów, którzy często wystawiają się na ostrzał. Byłoby to do zaakceptowania, gdyby nie fakt, że czasami śmierć towarzysza jest równoznaczna z przegraniem misji.
Warto w tym miejscu wspomnieć o mocno schrzanionymi systemie zapisywania. Checkpointy rozmieszczano chyba po pijaku... Inaczej wyjaśnić tego się nie da, bo kto to widział, żeby w dzisiejszych czasach gracz musiał przechodzić praktycznie cały poziom od nowa. A że gra jest mało wybitna, więc tym większa frustracja występuje u odbiorcy.
Razem z Joanną zwiedzimy Afrykę, wspomniane Chiny i jeszcze masę innych lokacji. Miejsca są całkiem różnorodne, niemniej uderzają - przynajmniej jak na konsolę nowej generacji - słabym wykonaniem i niewielkimi rozmiarami. Grafika w Perfect Dark Zero wypada naprawdę mizernie w porównaniu do innych (nawet tych tylko troszeczkę młodszych) tytułów z konsoli Microsoftu. Mamy tutaj przede wszystkim słabe tekstury, poza tym dość ubogo wypadły modele postaci i ich animacja.
Co do fizyki, to i ona jest również mocno nieudana. Nierzadko zdarza się, że nie możemy przesunąć jakiejś niewielkiej skrzynki uderzając w nią, chociaż w rzeczywiście powinno być to zupełnie możliwe. Warstwa audio brzmi dobrze, ale nie jest szczególnie charakterystyczna i zapadająca w pamięci. Każdy nowy utwór dopasowuje się do otaczającej nas scenerii. W przypadku wystrzałów broni, to brzmią one różnorodnie i przekonująco.
Arsenał broni, jaki oddano do naszej dyspozycji, robi duże wrażenie. Korzystamy - tradycyjnie - z uzi, shotguna, snajperki, granatów i - futurystycznie - broni wystrzeliwującej kule energii czy osobliwą wiązkę. Istotny jest fakt, że większość narzędzi eksterminacji posiada alternatywny tryb strzału lub inne bajery. Dla przykładu jedna spluwa powoduje, że w grze zaczyna dominować kolor zielony, zaś przeciwnicy są naznaczeni czerwoną barwą, inna - w drugim trybie działania wystrzeliwuje potężne pociski, a nawet jeden z nich może zniszczyć paru niemilców. Oprócz tego przejmiemy działka rozstawione na lokacjach i pokierujemy poduszkowcem, mającym zamontowaną broń, z której może strzelać nasz towarzysz. Do tego wszystkiego dochodzą różnorakie gadżety, na przykład narzędzie otwierające drzwi (wystarczy tylko odpowiednio ruszać gałką analogową) lub przedmiot służący do wysadzania poszczególnych elementów (tym razem trzeba rozwiązać prostą mini-gierkę).
Same misje polegają na uwolnieniu danej osoby, podsłuchaniu paru rozmów, wyeliminowaniu wybranego przeciwnika itp. Dość istotny element rozgrywki stanowi chowanie się za skrzynkami, murami i odpowiednie wychylanie, tak aby bez większych obrażeń móc zlikwidować przeciwnika. Przydatną opcją jest także turlanie się, dzięki któremu umkniemy sporej liczbie kul wystrzelonej przez nieprzyjaciela i unikniemy laserów, jakie wywołują alarm. Jako raczej zbędny dodatek dodano możliwość bicia pięściami oraz bardziej kobiecego uderzania z przysłowiowego plaskacza.
Wspomniane przesłanki, dla których warto kupić Perfect Dark Zero to zdecydowanie tryb multiplayer i stosunkowo niska cena gry. Po prostu jest tak, że niestety dla pojedynczej zabawy kupno Perfect Dark Zero mija się właściwie z celem. Rozgrywkę sieciową podzielona na parę trybów, takich jak "Killout", czyli każdy przeciwko każdemu, pojedynek między dwoma drużynami itp. Standardowo, ale dostępne bronie (jest ich więcej niż w kampanii) i odmienne mapy zapewniają udaną i wielogodzinną zabawę. Warto także wspomnieć o możliwości rozrywki w trybie kooperacji, jak i wspólnych pojedynkach dla osób, które nie grają przez Internet, dzięki podziałowi na dwa (lub więcej) ekrany.
Recenzowana produkcja w ogólnym rozrachunku wypadła dość blado, zwłaszcza na tle konkurencyjnych pozycji. Jedyna rzecz, która ratuje Perfect Dark Zero to zabawa w sieci. Widać, że Rare mocno dało ciała, mimo ogromnych oczekiwań graczy. Prawdę mówiąc, radzę im zostać przy tworzeniu gier przeznaczonych przede wszystkim dla dzieci, bo wychodzi im to znacznie lepiej. Jednak jeżeli komuś zależy na tytule oferującym całkiem fajny multiplayer, może kupić omawiany tytuł, zwłaszcza przy jego niskiej cenie.