Nieustanna kontrola rodziny wcześniej czy później zamieni Twoje życie w klatkę. Złotą, metalową, nawet drewnianą – ograniczającą, wchodzącą w każdy cal, zakamarek prywatnego życia, które nigdy nie ma prawa być do końca prywatne. Erika ma niemal 40 lat i jest kontrolowana przez matkę od kiedy tylko pamięta. W łóżku, w pracy, pod prysznicem. Nie ma sekretów, o których matka by nie wiedziała. A przynajmniej tak się jej wydaje.
Muszę przyznać, że książka Elfriede Jelinek przez bardzo długi okres nie potrafiła mnie przekonać do siebie. Po kapitalnym początku chciałem jedynie więcej i więcej, lecz autorka studziła mój zapał, zakopując go w prozie codziennego, lecz całkowicie nienormalnego życia Eriki Kohut – pianistki, która już dawno przegapiła swoją szansę na światową karierę. Dzisiaj Erika jest nauczycielką, która żyje i dzieli swoje życie jedynie z matką. Kobiety mieszkają razem i nie mają przed sobą żadnych tajemnic – czy się to Erice podoba, czy nie. Córka jest kontrolowana przez matkę na każdym kroku. W pracy, podczas spacerów, nawet wyjścia na kawę. Matka musi wiedzieć o wszystkim, inaczej dom zamienia się w piekło na ziemi. Chociaż Erika kłóci się z matką regularnie, zawsze powraca w jej objęcia z podkulonym ogonem – toksyczny związek trwa od lat, tworząc między kobietami więź silniejszą, niż cokolwiek innego.
Ów więź staje pod znakiem zapytania, gdy w życiu Eriki pojawia się młody student, który pobiera nauki od niespełnionej, niemal 40-letniej nauczycielce gry na instrumencie. Młodzieniec stara się zdobyć zainteresowanie swojej nauczycielki. Niestety, ta jest jedynie suchą skorupą, tak ukształtowaną przez matkę, aby jej ciało oraz umysł należało jedynie do świata muzyki, całą resztę uznając za nieważną, gorszą oraz całkowicie nieznaczącą. Z takiego opisu można wywnioskować, że „Pianista” będzie klasycznym przykładem książki, w której dobra córka urywa się spod kontroli złej, zaborczej matki, aby przeżyć miłość swojego życia. Nic z tych rzeczy. Dzieło związanej z feministycznymi kręgami Elfriede Jelinek jest znacznie bardziej skomplikowaną, mroczną, brutalną i brudną konstrukcją, niż można by początkowo sądzić.
Australijska noblistka przenosi czytelnika między dwoma światami – kontroli, muzyki, sztuki i braku jakichkolwiek emocji, a światem impulsów, zła, seksu, żądz, imigrantów, chorób wenerycznych, wieloletnich ran na psychice oraz wynaturzonej fizyczności. Główna bohaterka przemyka między tymi wymiarami, tak naprawdę nie pasując do żadnego z nich. „Pianistka”, pomimo pikantnej zawartości, jest lekturą niezwykle niewygodną.To książka monotonna, stała i naprawdę męcząca. E-book należy do niemal nieprzystępnych, jak gdyby autorka miała w nosie, czy ktoś poza nią będzie czytać o Erice Kohut. Ospale prowadzona narracja powoli, krok po kroku, obnaża kolejne przykłady na chory, bezduszny świat, w jakim żyjemy, wirując w takt muzyki największych klasycznych kompozytorów.
Zdaje się, że tematyka seksu, takiego przyziemnego, do bólu fizycznego, niemal „robotniczego” wciąż fascynuje autorkę podobnie, co Erikę Kohut. Wulgarne, ale również niezwykle trafione opisy tworzą pewnego rodzaju spiralę, aż do samego końca, do którego dotarłem z nieukrywanym trudem. Warto jednak zacisnąć zęby i związać się z tą anty-bohaterką na dłużej, do samego końca. Nie to, że zakończenie jest cudowne, łagodzi wydźwięk całej książki i stanowi odpowiednią klamrę kompozycyjną. Na pewno nie! Jest dokładnie takie, jak cała książka – ciężkie, nieprzystępne, poniekąd niesatysfakcjonujące. Mimo tego, „Pianistka” pozostaje w głowie na długie dni po przeczytaniu. Męcząca lektura wypala się w głowie czytelnika tak samo, jak matka Eriki wypaliła w jej umyśle podejście do innych ludzi, do sztuki, do zawodu i do życia. „Pianistka” jest książką niezwykle niestrawną, której fragmenty zostają w czytelniku na długo. Ten twór posiada swoją wartość, lecz ta nie jest mierzalna tradycyjnymi kategoriami.