Puzzle Quest: Challenge of the Warlords nazywany jest fenomenem. Nie bez przyczyny. Z pozoru kolejna, niczym niewyróżniająca się, gra logiczna. W rzeczywistości udana i wciągająca hybryda RPG-a i reprezentanta wymienionego w poprzednim zdaniu gatunku. Na dodatek okraszona oprawą wizualną przeniesioną wręcz ze starych konsol typu SNES. Oceny rzędu 85% (według Gamerankings) potwierdziły, że jest coś na rzeczy.
Recenzję gry - autorstwa Bombskiego - przeczytać mogliście kilka numerów temu (dokładnie w 29. Playbacku), dlatego tę poświecę polonizacji, gdyż w czerwcu bieżącego roku do rodzimych sklepów trafiła spolszczona wersja Puzzle Questa. Choć od premiery światowej upłynęło wiele czasu (grubo ponad pół roku), to opłacało się czekać. Gra od razu trafiła do jednej z tanich serii CD Projektu - Topseller. Za cenę 39,99 zł otrzymujemy wydanie pudełkowe z krótką, czarno-białą instrukcją oraz reklamówkami wydawcy. Skromnie, chciałoby się rzec, ale gry z serii, do której trafił PQ, są niestety pozbawione bonusów w postaci grubaśnego poradnika czy obszernej, poruszającej wszystkie tajniki, instrukcji obsługi. Ale lepsze to niż pobranie pliczków ze Steama za podobną kwotę. Mamy nie tylko oryginalną płytę z nadrukiem, ale i ładne pudełko w sam raz pasujące do zdobytej już kolekcji gier. A jeśli nie podoba się Wam okładka z logiem TS, zawsze można ją wyciągnąć, a następnie zmienić na "premierową" - de facto o wiele przyjemniejszą dla oka.
W sumie wydanie to jest przeznaczone dla kolekcjonerów, a także dla tych, co nie władają językiem angielskim tak dobrze, jak polskim. Bo zapewne duża część zainteresowanych tym tytułem już dawno zakupiła to "małe co nieco" poprzez Steama. Mimo że do sklepów Puzzle Quest zawitał, to nadal pozostaje napomknięta wcześniej alternatywa - dla tych, co wymieniony wyżej język obcy mają w małym paluszku, a czują wstręt do wszelkich "profesjonalnych peelek", które nierzadko są dalekie od profesjonalizmu.
Katalog nowości wprost ze CD Projektu pomińmy milczeniem. Warto natomiast napisać o dodatkowych - zbędnych w rzeczywistości - wPLN-ach (w liczbie siedem) do wydania na stronie gram.pl oraz zwłaszcza o 16-stronicowej instrukcji. Wyjaśnia ona wszystkie podstawy, które przydadzą nam się przed rozpoczęciem zabawy i wniknięciem do świata Et(h)erii. Czy tylko mnie się wydaje, że nazwa "Eterii" brzmi co najmniej głupkowato? Takich "smaczków" na szczęście w instrukcji wiele nie znajdziemy, ale w grze - owszem.
No cóż, nie ma co ukrywać. Polonizacja Puzzle Questa, niestety, nie stoi na tak wysokim poziomie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Wiele zdań jest tak dziwnie zbudowanych, że człowiek zastanawia się sam czy jest ono poprawne, czy nie (choćby powodujące uśmieszek na mojej twarzy zdanie z zasadzką). Dziwaczne, miejscami nawet zabawne, zdania to nie koniec. W wielu kwestiach tłumacze zapomnieli chyba o zasadach interpunkcji czy w ogóle o znakach takich jak przecinki. Może nie tyle razi, ale takie "miszmasze" niezbyt dobrze się czyta. Oczywiście nie w każdym miejscu brakuje, ale brakuje. Ponadto zdarza się, że nie ma ogonków w polskich literach. Niby szczegół, ale wart wzmianki. Znajdą się też literówki, ale na szczęście nie w zatrważającej ilości. W każdym bądź razie miłe i milsze "kwiatki" w PQ występują, co może nie wpływa aż tak mocno na odbiór gry, ale ma znaczenie przy końcowej ocenie polonizacji.
Jednakże - mimo narzekań - spolszczenie nie jest złe. Wbrew pozorom tekstu w grze jest naprawdę sporo. Większość udało się przetłumaczyć bez większych zgrzytów. Ponadto CD Projekt, mimo że na początku planował polonizację kinową, to postanowił zlokalizować kwestie mówione, których de facto jest tyle, co kot napłakał. Głos kobiety jest przyjemny dla ucha i może się podobać. A nawet powiedziałbym, że wypada lepiej niż w oryginalnej wersji językowej.
Dużym plusem, choć niekoniecznie wynikającym z polskiej edycji, jest to, że podczas rozgrywki nie wymagana jest płyta w napędzie. Nie dość, że Puzzle Quest: Challenge of the Warlords zajmuje niewielką przestrzeń na dysku twardym, to na dodatek nasz CD- lub DVD-ROM nie będzie rysował nośnika z grą.
Na podsumowanie mogę rzec tyle, że całość w ogólnym rozrachunku prezentuje się przyzwoicie, choć mogłoby być lepiej. Dużo lepiej. A tak dostaliśmy polską wersję ledwo nieco ponadprzeciętną. Błędów CD Projekt się nie ustrzegł, niestety. Tak czy siak, polonizacja nie odrzuca na kilometr, a pozwoli graczom, niewładającym biegle angielskim, zapoznać się dokładniej z tytułem, bez jakichś problemów ze zrozumieniem fabuły. Reszta ciekawskich fenomenu Puzzle Questa niech sama zdecyduje czy woli zainwestować w wersję "steamowską", czy kupić od rodzimego dystrybutora. Moim zdaniem najlepszym wyjściem będzie po prostu ściągnięcie z Internetu demka i porównanie jakości obu wersji.