Środowisko fanów szeroko pojętych wyścigówek dzieli się na dwa obozy. Jeden to zwolennicy zręcznościowych ścigałek a la Need for Speed (który jednak zboczył nieco w stronę realizmu przy okazji ProStreet) czy Burnout, ceniący sobie piękne samochody i szybkie kobiety. Po drugiej stronie są fani maksymalnego realizmu. To ci smutni panowie, którzy zamiast w pidżamach śpią w swych kombinezonach, potrafiący wymienić 15 różnic pomiędzy zawieszeniami Radicala SR3 205BHP i SR3 230BHP, po czym parsknąć pogardliwie na Twe niedowierzanie.
No dobra, może "nieco" przesadziłem. Wszak nigdy nie należałem do żadnego z obozów, bo nie lubiłem ani odbijających się jak piłka od band wozów, jadących z prędkością 300 km/h (jeszcze na czwórce), ani aut, potrafiących wpaść w poślizg na prostej przy 50 km/h. A tu przyszło mi zrecenzować taki oto tytuł, "Official WTCC Game", jak głosi napis na pudełku. A skoro nawet ta organizacja uważa tę grę za swego "oficiala", coś w tym musi być.
I nie, nie będę Was już na wstępie zanudzać, jak to nie cierpię symulatorów i jaki ja pokrzywdzony przez los, że muszę to recenzować, bo nie to chcielibyście usłyszeć. Szczerze mówiąc - zaskoczył mnie nieco fakt, że ta gra najzwyczajniej w świecie mnie wciągnęła. I choć maniakiem realizmu nie jestem, mojej przygody z Race 07 nie uznaję za czas stracony.
Na pierwszy ogień niech pójdzie gwóźdź programu, czyli realizm. A może jest to jednocześnie gwóźdź do trumny? W żadnym wypadku! Każdy, kto choć raz siedział za kierownicą wirtualnego czy prawdziwego samochodu, powinien się tu odnaleźć bardzo szybko. A to za sprawą niezwykle przemyślanego systemu wsparcia - mamy więc ABS, system kontroli trakcji (zwiększenie przyczepności) oraz wsparcie stabilności (zapobieganie podsterowności i nadsterowności) - praktycznie nawet najbardziej zielony z zielonych da sobie radę na torze. Co ważne, są one niezwykle naturalne i zupełnie nie ograniczają swobody gracza jak np. w słynnym Grand Prix 3, gdzie po włączeniu wszystkich z opcji wspomagających (np. kontrolowanie prędkości na zakrętach, etc.), bolid poruszał się sam. Dosłownie. Taki Dungeon Siege wyścigówek.
Ale wracając do sedna - nawet ja, człowiek, który raz w życiu siedział za kierownicą Opla, czuję różnicę pomiędzy Race 07 a np. serią Colin McRae Rally. Bo jest ona kolosalna, choć kiedyś wydawało mi się, że CMR też jest symulatorem. Nawet na włączonych wszystkich "wspomagaczach" samochód może wpaść w poślizg, jeśli tylko wykonamy zbyt gwałtowny ruch kierownicą (tu mała uwaga - używanie klawiatury wprawdzie nie mija się tu z celem, jednak stosowne jest użycie chociaż pada; nie ma nic gorszego, niż wciskanie gazu do dna na piachu). Jednak jechanie wozem bez wsparcia - to już zupełnie inna bajka. Trzeba być nieziemsko skupionym podczas zwykle bardzo długich wyścigów. Wprawdzie można oszukać rzeczywistość i wybrać krótsze warianty, ale polecam rozegranie pełnego wyścigu na kilkadziesiąt okrążeń - nadciśnienie gwarantowane. Jeden mały błąd na przedostatnim okrążeniu i z pierwszego spadasz na ostatnie miejsce. To potrafi zaboleć.
Gdyby jednak nie różnorodność klas aut i spora liczba torów, gra stałaby się zwyczajnie nudna. "Nie bieduj" - jak to się mówi u nas na wschodzie, Race 07 potrafi wpędzić w kompleksy nawet serię TOCA. Wierząc napisom z tyłu DVD-boksa, mamy tu do dyspozycji ponad 300 samochodów (oczywiście licząc np. 3 warianty silników tego samego wozu) oraz 32 tory z całego świata. Oczywiście, wszystkie istnieją w rzeczywistości (podobnie jak w nazwiskami kierowców, ale tym akurat jakoś się nie podniecam). Możemy poczuć smak zwycięstwa na torze Monza, nie trenując latami jak Robert Kubica, lub na torach w Macau czy Imola. Dla każdego coś miłego. Akurat to nie zrobiło na mnie tak ogromnego wrażenia jak fakt istnienia ponad 300 samochodów.
Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale różnorodność jest spora. Nie ma tu wprawdzie miejsca na takie eksperymenty jak w TOCA (czyt. TIR-y, terenówki), ale jest czym się rozbijać. Oprócz standardowych samochodów turystycznych WTCC oddano nam do dyspozycji m.in. klasy Radical, Caterham, WTCC 87, a nawet Mini-Smart. Jest też gratka dla fanów bolidów - nic tak ich nie ucieszy jak klasy F3000 i Formula BMW. Dodawanie, że wszystkie prowadzi się zupełnie inaczej, byłoby truizmem. A i jeszcze jedno - spójrzcie tylko na screen ukazujący możliwości ustawień pojazdu. Jeśli nic nie rozumiecie, nie martwcie się - ja rozumiem jeszcze mniej. Ale wszyscy domorośli mechanicy będą zadowoleni.
Szkoda tylko, że oprawa audio-wideo zalatuje już nieco naftaliną. Nie jest ona zbyt efektowna, za to dość efektywna. Wszystko jest całkiem ładne, schludne, eleganckie, ale zabrakło jakiegoś fajerwerku, który wyniósłby grafikę na zupełnie inny poziom. Niby modele aut są w porządku, ale mogłyby być lepsze. Wprawdzie nie zwracamy raczej uwagi na otoczenie, ale biedne ono niczym polska służba zdrowia. Nie jest źle, ale to nie ta epoka. Tym bardziej dziwi dość powszechne gubienie klatek, gdy robi się co bardziej gorąco. Jeśli chodzi o dźwięk - marny ze mnie krytyk, ale nie da się ukryć, że dałoby się to zrobić lepiej. Znośne odgłosy silników kolidują z nędznymi dźwiękami towarzyszącymi stłuczkom i niezwykle irytującym na dłuższą metę motywem przewodnim z menu.
To jest jedna z tych gier, w które można grać, grać, grać... I końca dopatrzyć się nie sposób. Podchodziłem do niej jak do jeża, jednak po paru sesjach zrozumiałem, że jest to tytuł, który zabierze nieco godzin wolnego czasu z mojego życiorysu. I nie myliłem się. A skąd ta niska ocena? Mógłbym w tym miejscu polecić artykuł Endera "Realizm za cenę grywalności". Nawet Race 07 nie potrafi mnie przekonać, że dalsze dążenie do coraz większego realizmu da nam jeszcze więcej zabawy. Jeśli jednak lubisz podłubać w wolnych chwilach w silniku i sprzedałbyś matkę dla nowego wału rozrządu - dodaj śmiało co najmniej jedno oczko do oceny.