Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie spodziewałby się, że w ogóle i że tak szybko w nasze spragnione ręce trafi wersja demonstracyjna nadchodzących wyścigów ze stajni Codemasters. A mowa oczywiście o następcy serii ToCA - Race Driver: GRID. Czy demo spełniło pokładane w nim nadzieje? Czy zadowala graczy pragnących mocnych wrażeń z prowadzenia demonów szybkości oferowanych przez najlepsze marki na świecie? Czy zachwyca zręcznościowym modelem jazdy?
Nie tak szybko. Nie od razu odpowiem na pytania. Po uruchomieniu nowego Race Drivera od razu rzuca się w oczy menu podobne do tego z DiRT-a oraz usypiająca muzyka, którą czym prędzej wyciszyłem. Na uwagę zasługują udostępnione opcje w produkcie Codemasters, utrudniające rozgrywkę. Znaczy się - by w pełni zadowolić wszystkich graczy, producent umożliwił dostosowanie ich do naszych umiejętności. Pomijając zmianę poziomu trudności, mamy możliwość włączenia/wyłączenia kilku "wspomagaczy", które odpowiednio ułatwią/utrudnią prowadzenie jednej z trzech dostępnych w demku fur. Warto też przed startem ustawić sobie czułość, gdyż domyślnie auto jest niezwykle wrażliwe na wciśnięcie klawisza/przycisku.
A propos sterowania, wkurzający jest fakt, że występują problemy natury technicznej, a mianowicie z gamepadem. W moim przypadku trudziłem się dobre kilka kwadransów, żeby móc pograć - jak to we wyścigi - na własnym P880 firmy Saitek. Po prostu, mimo zapisywania profilu, ni za cholerę w grze pad działać nie chciał. Dopiero pogrzebanie w opcjach odpowiedzialnych za czułość a następnie restart "pieca" zdziałały cuda, które niekoniecznie pomagają innym graczom mającym podobne perypetie. To pierwszy minus, wyłączając tragiczne menu i jeszcze gorszą muzykę.
Wersja demonstracyjna, udostępniona przez Mistrzów Kodu, pozwala na rozegranie trzech rodzajów wyścigów. Od znanego z poprzednich odsłon Race Drivera, poprzez słynnego choćby z Undegroundów drifta, do zmierzenia się z komputerowym przeciwnikiem w miejskiej dżungli, w San Francisco. Tyle samo udostępniono samochodów (po jeden na jeden "gatunek"). Możemy pojeździć Mustangiem GT-R, BMW 320si oraz Nissanem S15 Silvia zarówno w trybie dla pojedynczego gracza, jak i wieloosobowym. Trzeba podkreślić, że pod względem technicznym nie jest najlepiej, gra ma także tendencje do sporadycznego wywalania się do pulpitu. Ale w końcu to demko, więc trzeba mieć iskrę nadziei, że w pełnej wersji GRID będzie lepiej dopracowany.
Pierwszą nowością jest możliwość wzięcia udziału w wyścigach w mieście oraz w drifcie - dobrze znanym z ostatnich NFS-ów czy Juiced. Różni się choćby od tego znanego z produktu konkurencyjnego giganta Electronic Arts. Jesteśmy samotnym jeźdźcem dosiadającym swojego mechanicznego konia (Nissana) i "dryfujemy" nim na zamkniętym torze w dokach w Jokohamie. Muszę przyznać, że frajda jest i - po przyzwyczajeniu się do modelu jazdy - ten tryb oferuje naprawdę sporo zabawy. Oby pełna wersja pod względem nie była gorsza. W pięknym San Francisco zaś możemy "poszusować" ciemnozielonym Mustangiem i według mnie to był najbardziej trafny pomysł wprowadzony przez Mistrzów Kodu w GRID. Zdecydowanie ciekawsze niż to, co zostało zaprezentowane na innych trasach. Nawet wyścigi dobrze znane nam z Race Driverów nie powodują takich emocji, jak właśnie ten w mieście. Taką ciekawostką, a zarazem novum w serii jest to, że możemy - podobnie jak w S.C.A.R. - cofnąć czas i powtórzyć np. nieudanie wejście w ostry zakręt. Małe, a cieszy.
Pozostaje jeszcze możliwość gry po sieci, ale, niestety, jak na razie mamy do czynienia z elementem niedopracowanym. Wszak to demo, ale tak naprawdę trudno zmierzyć się z prawdziwymi kierowcami wirtualnej maszyny, gdyż albo są problemy z wejściem na serwer, albo, ot tak, tracimy połączenie i wywala nas niespodziewanie do menu głównego. Sama przeglądarka jest zrobiona tragicznie - nieczytelna, uboga, a lobby wcale nie milsze dla oczu. Nie mogli zachować tego choćby z pierwszego Race Drivera? Tam to perfekcyjnie również nie zostało rozwiązane, ale przynajmniej było przejrzyste i żadnych problemów z grą sieciową nie dostrzegłem. Ufam, że Codemasters poprawi owe niedogodności, by ze sklepową wersją nie było takich nieprzyjemnych doznań. Bo nawet małe lagi - w przeciwieństwie do tych, które mogliśmy podziwiać w pierwszej ToCE RD -nie przeszkadzają zbytnio w rozgrywce wieloosobowej, w której wziąć udział może maksymalnie do 12 graczy jednocześnie.
No właśnie - a jak się jeździ? Po części tak, jak można było się spodziewać po przesłodzonych słowach padających z ust panów i pań z Codemasters. Jest bardziej arcade'owo niż we wcześniejszych ToCA-ach. Ale jest też mniej zręcznościowo niż w NFS-ach. Ale też nie jest pośrodku, choć to zależy od tego czy zechcemy wygrywać na torze z "wspomagaczami" czy bez. De facto jednak jazda bez ich użycia jest moim zdaniem niedopracowana, gdyż - nawet po zmniejszeniu czułości w opcjach - auto przekręca się co najmniej o 180 stopni po lekkim wciśnięciu gazu. Więc nie tyle, co utrudnia jazdę, ale wręcz irytuje. Dobrze, że twórcy pomyśleli o niedzielnych graczach i można bawić się bezstresowo przy włączonych "pomocach dla kierowcy", co wcale znacząco nie ułatwia gry, ale po prostu zmagania na torze należą do przyjemniejszych.
Pod względem trudności - jest zdecydowanie lepiej niż w ostatnim NFS-ie - ProStreet. Lepiej, to jest - trudniej. Wyprzedzeni przeciwnicy cały czas czają się z tyłu, czekając na popełnienie przez nas błędu, a ci z przodu walczą ostro, by nie stracić zdobytej pozycji. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że w tej kwestii GRID prezentuje poziom prawie porównywalny (ale trochę jednak odbiegający) do tego, który prezentowała choćby pierwsza odsłona serii Race Driver. Codemasters udało się zachować nie tylko to, co gracze kochali w poprzednich RD-ach, ale także dodali sporo nowego, co jednak niekoniecznie musi przypaść do gustu "wrogom" zręcznościowych NFS-ów.
Oprawa wizualna budzi podziw. GRID opiera się na ulepszonym silniku graficznym NEON, który został przechrzczony na EGO. Nowy RD pokazuje pazurki pod tym względem. Osobiście sadzę, że na rynku nie ma ładniejszej ścigałki na "blaszaki" i nawet te wszędobylskie "świecidełka" w grze nie przeszkadzają zanadto. Powiem tak - mi grafika w zupełności odpowiada, ani trochę nie przeszkadza nadmierne "błyszczenie się". Już w DiRT zachwyciła mnie, ale ta gra, mówiąc poważnie, wizualnie jest jeszcze - olaboga - piękniejsza. A warto też zaznaczyć, że - mimo kapitalnej szaty graficznej - GRID ma naprawdę bardzo, ale to bardzo przyzwoite wymagania. W porównaniu do rajdówki sygnowanej nazwiskiem - świętej pamięci - Colina McRae jest po prostu fantastycznie zoptymalizowany. Należą się brawa - jest to jeden z nielicznych tytułów, który zarówno powala wizualną stroną i w nie mniejszym stopniu optymalizacją kodu gry. Czyżby było to pierwsze dzieło potwierdzające nazwę firmy? Słowo nareszcie ciałem się stało. Oby tak dalej.
GRID dostarcza emocji (zwłaszcza za sprawą pojedynków na trasie w miejskiej dżungli), jest zdecydowanie bardziej wymagający od prościutkich NFS-ów, a wprowadzenie nowych rodzajów zmagań urozmaica rozgrywkę. Jednak jest pewne "ale". Spodziewałem się, że wciągnie mnie bardziej, ale za sprawą skaszanionego trochę modelu jazdy (częściowo, bo ze "wspomagaczami" wchodzi się w zakręty przyjemnie) i kilku pomniejszych, ale wpływających na odbiór tytułu wad, nowy Race Driver czasem doprowadza do szewskiej pasji, zamiast dostarczać rozrywki w dobrym stylu. Jest dobrze, ale czy to wystarczy, by zyskać miano najlepszej ścigałki bieżącego roku? Na tę chwilę mogę powiedzieć, że aspiracje na hit ma, ale czy Mistrzowie Kodu nie polegną i nie zawiodą przy wersji pudełkowej? Trzymam kciuki, by GRID, który ma ukazać się już w czerwcu, spełnił oczekiwania.