Nierzadko zdarza się, że polscy gracze zmuszeni są do czekania na ciekawe tytuły długo... za długo. Co może być tegoż przyczyną? Zajmująca lokalizacja gry? Niespodziewane kłopoty przy tłumaczeniu? Natłok produkcji, które trzeba zdubbingować i spolszczyć? Pierwszeństwo ważniejszych projektów? Powodów może być wiele, ale nic nie usprawiedliwia przeszło półrocznego oczekiwania na najnowszą część Rainbow Six - Vegas. Premierę gry przekładano z miesiąca na miesiąc, aż w końcu rodzimy dystrybutor - Cenega - postanowiła wydać tytuł nie w edycji premierowej, a w jednej z tańszych - "Super$eller". Za cenę niespełna pięciu dyszek. I tak nie zrehabilitowała się tym w moich oczach.
Recenzja samego produktu gościła już w naszych playbackowych progach. Chętnych odsyłam do tekstu mojego autorstwa (ocena 8+). Teraz pragnę tylko poruszyć kwestię polonizacji. Cenega pokusiła się o pełną polską wersję, czyli prócz ujrzenia polskich literek usłyszymy także głosy podłożone przez rodzimych "dubbingowców". Osobiście preferuję kinowe wersje, ale jak mus to mus.
Tym razem zacznę od tego, co znajdziemy w pudełku, prócz oczywiście samej gry. Tak skąpego wydania nie widziałem dawno. Mamy wyłącznie kartę rejestracyjną, która do niczego nam się nie przyda oraz lichą - czarno-białą z kolorową okładeczką - instrukcję, zawierającą jedynie najważniejsze informacje (całość ma niecałe 20 stron). No, ale w końcu to gra jest najważniejsza, a ta znajduje się na jednej, dwuwarstwowej płytce DVD. Cenega mogłaby chociaż wydrukować poradnik, a tu ani be, ani me, ani kukuryku.
W instrukcji jakichkolwiek kłujących w oczy "byków" nie zauważyłem. Jakość papieru najwyższa, aż żal podkładać ją jako podstawkę pod kawę/herbatę/sok/piwo (niepotrzebne skreślić). ;) A tym bardziej, że na przodzie znajduje się jakże ważny cdkey, umożliwiający grę po sieci.
Po uruchomieniu Rainbow Six Vegas powitało mnie znajome już menu, na które napatrzyłem się na przełomie grudnia/stycznia. Pierwsza rzecz, która mi nie pasowała, to fikuśna polska czcionka - miejscami ma się wrażenie, że litery nie leżą na równej linii. Zdawało mi się, że w oryginale była zdecydowanie przyjemniejsza dla oka, nie rażąca ani trochę. Ale może upłynęło zbyt wiele czasu, żebym cokolwiek dokładnie pamiętał.
Samą polonizację wykonano w miarę dobrze. Doczepić się można czasami do zbyt przesadnej dokładności w tłumaczeniu, ale niespecjalnie to przeszkadza. Śmieszyły mnie natomiast niektóre spolszczone słówka - wystarczy wejść do konfiguracji klawiszy i zobaczyć takie cuda jak "lewy" czy "prawy rozkaz" albo "skinning sprzętu"... Bo czy nie brzmi to głupio, a wręcz - brzydko mówiąc - idiotycznie? Jest jeszcze paręnaście takich "wpadek", choćby wyświetlony komunikat po włączeniu gry sieciowej - "pobieranie gier", co w mojej opinii brzmi co najmniej dwuznacznie... Nie spodobały mi się też okrojenia typu - widoczne na jednym ze screenów - "wielu gr." (a najdziwniejsze jest to, że na obrazku w instrukcji tegoż nie ma). Rozumiem, że po polsku wyrazy są czasami, a nawet przeważnie - dłuższe, ale odrobinę głupio to się prezentuje... a takich skrótów jest w grze aż nadto.
Zdziwił mnie też brak opcji HDR - w polskiej wersji albo jest już włączony bez możliwości wyłączenia, albo dostaliśmy wykastrowaną grę, podobnież jak to było z Tomb Raider: Legendą, gdzie w naszym, rodzimym wydaniu, brakowało "next-gena", dopiero patch dodał - i tak zbędną - możliwość uruchomienia go. Jednakże w samej rozgrywce nie widać, żeby go brakowało.
Jak dla mnie - dużo lepiej pokazano się w kwestii dubbingu. Miałem niemałe obawy, ale niepotrzebnie, bo głosy podłożono należycie i pasują do postaci nie gorzej niż angielskie odpowiedniki. Na wzmiankę zasługuje fakt, że w grze nie brak przekleństw i słów - typowych dla bandziorów - takich jak "ty szmato" tudzież bardziej ostrych jak "kur**" (wulgaryzmów jest cała masa). Dobrze, że nie ocenzurowano tegoż, bo kiedy widzę, jak zostały przetłumaczone z angielskiego na język polski niektóre mocniejsze wyrażenia w paru filmach to ręce opadają. Przez takie "okrajanie" polscy gracze nie poznają dosłownego przekładu takich, jak powyższe, słów. Bo jest różnica między "spadaj!", a "wypier**** stąd!" Czyż nie? Na szczęście przy tej grze nie musimy tego doświadczać. :)
Polska wersja Rainbow Six Vegas ogólnie rzecz biorąc stoi na przyzwoitym poziomie. Jest gorzej niż w oryginale, ale to nie oznacza, że słabo. Najbardziej bałem się o kwestie mówione, ale - o dziwo - jakościowo wypadły lepiej, niż przetłumaczony tekst. Jeśli dotąd nie miałeś okazji zagrać w Vegas, nie sprowadziłeś sobie zza granicy, to za cenę prawie 50 zł dostajesz bardzo dobry singiel oraz naprawdę niezłe multi (jest też tryb co-operative! Miód!). Aż grzech nie kupić. Ale i tak Cenega ma u mnie minus za spore opóźnienie premiery...