How to Survive zapowiadało się na głośnego kandydata zdolnego do zdetronizowania rewelacyjnego State of Decay. Gra miała wiele interesujących składowych – chciała być symulatorem przetrwania, stawiać na rozgrywkę drużynową oraz być bezwzględną i wymagającą produkcją zaserwowaną dla miłośników zombie. Wyszedł, a piszę to z bólem i rozczarowaniem, średniak o jakim szybko zapomnimy.
Symulator przetrwania? Raczej powtarzalna jatka
How to Survive miało dać graczom nieźle w kość. Poza samą walką z żywymi trupami, samemu bądź ze znajomym, twórcy chcieli się skupić również na takich aspektach, jak potrzeba jedzenia, picia oraz snu, obowiązkowych dla wirtualnego bohatera.
Niestety, z How to Survive jest taki sam symulator przetrwania, jak z nowego Tomb Raidera. Bohaterowie faktycznie muszą walczyć ze wskaźnikami zaspokojenia podstawowych, fizjologicznych potrzeb, lecz konstrukcja tego tytułu sprawia, że nie jest to absolutnie żadne wyzwanie.
Czy to polowanie na dzikiego zwierza, czy zbieranie owoców ziemi, wszystko robimy „przy okazji”, wykonując kolejne, do bólu schematyczne zadania. Ot, zjem sobie dziczyznę po drodze do celu i prześpię się w budynku, który został ustawiony tak, abym nie przeoczył go wykonując główny wątek fabularny. Pomysł jak również inicjatywa jest jak najbardziej słuszna, lecz wykonanie – cóż, jest zbyt liniowo, prosto i po sznurku.
Diablo zamienił się w zombie?
Pomimo szumnych zapowiedzi o prawdziwej szkole przetrwania, twórcy i tak największy nacisk położyli na walkę z żywymi trupami. Ta początkowo faktycznie daje dosyć sporo frajdy. How to Survive to znacznie mniej dynamiczny klon Diablo, w którym walczymy z przytłaczającą ilością przeciwników, wymachując bronią na lewo i prawo.
Podobnie jak w grach cRPG, również i tutaj kolekcjonujemy ekwipunek, czy to bronie białe bądź dystansowe, czy też zbroje i osłony dla bohatera. Nie zabrakło również czegoś na kształt mikstur, w postaci recept na wykorzystanie dobrodziejstw natury. Zdobywamy także poziomy doświadczenia, które, a jakże, pozwalają nam na poznanie nowych, naprawdę przydatnych umiejętności.
Niestety, po pewnym czasie zabawa z How to Survive staje się do bólu monotonna. Schemat „idź w kierunku miejsca A, pokonaj po drodze wszystkich przeciwników, po czym wróć do miejsca B” jest odczuwalny już od pierwszych minut z grą. O ile jednak na samym początku takie rozwiązanie, sztucznie wydłużające czas gry, nie przeszkadza, z czasem odrzuca od ekranu silniej, niż smród samych zombie.
Kovac mym bogiem
Nie oznacza to, że How to Survive jest grą słabą. Nie jest. To typowy średniak, który posiada kilka ciekawych elementów. Jednym z nich może być wcześniej opisane zaspokajanie podstawowych potrzeb fizjologicznych, choć mnie osobiście ten element bardzo rozczarował.
Cieszy z kolei możliwość tworzenia własnych przedmiotów, broni i pancerzy. W How to Survive warto zbierać wszystko, co znajdziemy pod nogami – liście, patyki, pióra, hełmy czy kawałki materiału. Gra to prawdziwy popis dla majsterkowiczów, którzy mogą tworzyć oryginalne, skuteczne i wyjątkowe narzędzia zagłady. Jest się czym pochwalić przed drugim graczem.
No właśnie, kooperacja. To dla mnie najsilniejszy element How to Survive. Grać możemy samemu lub ze znajomym – za pomocą sieci bądź przy jednym komputerze. Będąc w tym temacie, bardzo cieszy silne wsparcie twórców dla peryferyjnych kontrolerów. Pady Razer Sabertooth oraz Logitech F710 spisały się doskonale.
Na specjalne wyróżnienie zasługuje ponadto Kovac. To postać ze świata How to Survive, która wprowadza nas w tajniki przetrwania. Robi to zarówno liniami dialogowymi, jak i przy pomocy własnych książek o tytule „Kovac’s Rules”. Te są prawdziwym wyrazem geniuszu twórców, jeśli chodzi o humor. Przyznam, że nie raz i nie dwa śmiałem się pod nosem, obserwując instrukcje Kovaca na łamach jego autorskiego podręcznika. Świetna, świetna perełka.
Dla kogo jest How to Survive?
Jedynie dla największych miłośników survival-horroru. Ta produkcja to typowy średniak, z miłą dla oka oraz prostą grafiką i niewykorzystanym potencjałem. Po pewnym czasie rozgrywka staje się niesamowicie monotonna, natomiast sytuację może uratować jedynie kolega, z którym wspólnie będziecie walczyć o przetrwanie na wyspie opanowanej przez zombie. Nawet mimo tego, How to Survive nie porywa. W tej cenie, to tytuł niewarty takich pieniędzy. Jeśli mieliście do czynienia ze State of Decay, możecie bez żadnych wyrzutów sumienia powrócić do zabawy z tą produkcją. Jeśli nie – cóż, trzeba to jak najszybciej naprawić.