Mogłeś się nieco zdziwić, jeśli zacząłeś czytanie tej zapowiedzi od przejrzenia metryczki. Czy to aby na pewno ta sama Bethesda, znana między innymi ze świetnej sagi The Elder Scrolls, wzięła się za tworzenie prostego (pierwsze wrażenie?!) First Person Shootera? Okazuje się, że tak. W przerwie między kolejnymi przygodami w świecie gier cRPG, powyższy koncern postanowił zaopiekować się drobnym studiem o wdzięcznej nazwie Zombie, które już od jakiegoś czasu pracuje nad "kolejną rewolucyjną" grą z gatunku strzelanek. Piszę "kolejną", ponieważ, która z gier nie jest zapowiadana jako wielki hit, a równocześnie przełom w rozrywce komputerowej! ;)
Geneza powstawania tej gry zaczyna się u pewnego wojaka o jakże polskim nazwisku Dick Morcinko ;). Pewnego dnia, Dick znudzony zwykłą codziennością postanowił napisać książkę, o takim samym tytule, co opisywana tutaj gra. Nie będzie to jednak zwykła książka. Warto wspomnieć, że Dick jest także byłym komandosem, jednym z najlepszych członków U.S. Navy SEAL. I właśnie dni służby opisał pan Morcinko w swojej powieści, mieszczącej się na pograniczu autobiografii. Oczywiście po takiej lekturze możemy spodziewać się tego, co prawdziwi mężczyźni lubią najbardziej. Czyli mnóstwo przemocy, gołych bab, mocno zakrapianych imprez, oraz co najciekawsze wypraw na niezwykle niebezpieczne misje, które nie raz skończyć się mogły śmiercią dla naszego żołnierza. Widzisz już pewne powiązania ze środowiskiem gier FPS?
Gra Rogue Warriors, w przeciwieństwie do książki, skupi się tylko i wyłącznie na czystej akcji. W swoje łapki otrzymamy produkt najwyższej jakości oznaczony metką strategicznego shootera. Wcielimy się w nim właśnie w Dicka Morcinko, który na potrzeby tej produkcji użyczył nie tylko swej gęby, ale także i głosu. Dowódcy zrzucą nas w samo centrum Korei Północnej, w celu przetrzebienia wojsk Żółtków od tyłu i odnalezienie bomby atomowej. Jednak po drodze coś poszło nie po naszej myśli i nagle z całym nam podległym oddziałem czterech ludzi lądujemy w środku wojny. Nie pozostaje nam nic innego, jak brać nogi za pas i czym prędzej zniknąć stamtąd. Trzeba przyznać, że ciekawa odmiana. Zamiast ratować spasłych polityków, odbijać zakładników, czy rozpracowując ogromne szajki terrorystów, musimy po prostu uratować własną (nie zapominając o kolegach z drużyny) dupę.
Jak już wcześniej mówiłem, pod nasze skrzydła zostanie przydzielonych czterech ludzi, wyposażonych w rozbudowaną sztuczną inteligencję. Będą nie tylko w sposób realistyczny reagować na nasze polecenia, których zresztą będziemy mieli ogromny wybór, ale także na ich zachowania w znaczącym stopniu będą wpływać wydarzenia dziejące się na polu walki. Niestety z tego, co nam wiadomo, twórcy udostępnią nam raczej mały arsenał broni. Pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej będzie na tyle zróżnicowany, że każdy bez większych problemów będzie mógł dostosować styl rozgrywki do siebie.
Wszystkie mapy będzie można przemierzać wzdłuż i wszerz bez żadnych ograniczeń, a i zadania będziemy mogli wykonywać po swojemu. Nic nie będzie prowadziło gracza za rękę. Jak ktoś chce, będzie mógł się zabawić a'la Rambo i szaleć po planszy siejąc totalne zniszczenie. Nie wróżę jednak takiemu agentowi długiego życia, ponieważ jak wiemy z historii, azjatyckie armie wprost dosłownie potrafią pojawiać się z nikąd i zalewać swoich wrogów odcinając im wszelkie drogi ucieczki. Najrozsądniejsze, więc chyba będzie zastosowanie przygotowanych opcji taktycznych, które nie tylko ułatwią nam przebrnięcie przez wrogie ziemie, ale także dadzą nam ogromną frajdę z zabawy swoim zespołem.
Co ciekawsze, to nie kampania dla pojedynczego gracza ma stanowić trzon rozrywki, a tryb multiplayer. Oprócz możliwości pokonania trudów kampanii wraz z kolegami w trybie co-op, dostaniemy całe multum map w liczbie dwustu. Co prawda, z tego, co na razie wiadomo mapy składają się z powtarzających się elementów, ale i tak ta dwójka i dwa zera robią wrażenie. W każdym razie zapowiada się sporo zabawy w te, eee... Ciepłe zimowe i wiosenne wieczory ;).
Dopełnieniem tego wszystkiego będzie przecudowna grafika (czyli kolejny konkurent Crisisa). Zombies wzięło na warsztat silniczek Unreal Engine 3 i zaadaptowali go do swojej produkcji. A jak wiadomo, ten silnik graficzny ma potężną moc, o czym mogą świadczyć chociażby screeny. Prawie idealna faktura skóry ludzi, doskonale dopasowany ubiór, który nie sprawia wrażenia sztywnego, plastikowego kombinezonu. Różnorodne tekstury wysokiej rozdzielczości otaczające pole naszych zmagań. Nie zabrakło także efektów wystrzałów z broni maszynowej czy spektakularnych wybuchów różnych pojazdów. Na koniec graficy zadbali także o takie smaczki jak piękny widok zachodu słońca na niebie, czy urzekające refleksy świetlne na wodzie. Aż chciałoby się zastopować całą akcję i pooglądać sobie trochę widoczki ;).
Cóż by jeszcze warto wspomnieć na koniec. Ano nic. Wszystko, o czym miałem powiedzieć, zostało napisane wyżej. Jednym słowem zapowiada się ciekawa i niezwykle grywalna gra. Jednak czy niektórzy nie przesadzają z tym nazywaniem każdego kolejnego tytułu przełomowym? To już trochę mnie nudzi...