12, bo 12 mamy w roku miesięcy. Największe rozczarowania, zaskoczenia i radości minionego roku 2007. Taki prywatny komputerowo/muzyczno/filmowo/społeczny ranking tego, co było, zwyczajnie, najbardziej wyraziste i warte uwagi. Taki Diary of a Madman, kto, co i dlaczego. A wszystko poniżej na dwóch stronach A4. Welcome to my nightmare...
Mateusz "Papkin" Witczak
Sam & Max
Niespodzianka? Kwestia sporna, bo pozytywne sygnały (za sprawą pierwszego z sześciu udanych epizodów) można było zauważyć już pod koniec roku 2006, niemniej niechaj wżdy narodowi postronni znają, że Telltale wysmażyło bez wątpienia najlepszą przygodówkę anno domini 2007. Co takiego jest w sumie nieposiadającej specjalnie wysokiego budżetu produkcji, że znalazła się na szczycie mojego zestawienia? Przede wszystkim - nieskończone pokłady dobrego humoru i interesująca konwencja growego serialu. Tego jeszcze, zwyczajnie, nie było. Co miesiąc otrzymywaliśmy kilkugodzinną przygodę, która zgrabnie (bo w sposób niezbyt nachalny) łączyła się z poprzedniczkami. A dzięki wysokiej grywalności i wspomnianej już konwencji - kolejne epizody otrzymywały na naszych łamach naprawdę wysokie oceny. Ponieważ data pudełkowego, zlokalizowanego wydania jest coraz bliższa - polecam zapoznać się z tym tytułem. Naprawdę warto!
Wiedźmin
Teraz Polska czy jakoś tak. CD Projekt Red zmajstrowało naprawdę przyzwoitą grę. Teraz za granicą można z dumą wypinać piersi. Szkoda jedynie (o czym piszę w Hyde Parku), że zbiorowa histeria i niezdrowe hołubienie tej produkcji, podkreślę raz jeszcze, świetnej, ale nie wybitnej, nieco psuje naprawdę dobre wrażenie. Niemniej ponad 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy w Polsce, ciekawe, słowiańskie uniwersum, zgrabna mechanika i nieco charakterystycznego dla cyklu, cynicznego humoru - to wszystko sprawia, że The Witcher zasługuje na uwagę. Tak polską, jak i zagraniczną.
Wybory 2007
Z innej, bo politycznej beczki. Kolejne wydarzenie, które autentycznie czyni mnie dumnym, z bycia Polakiem. Bardzo zadowalająca (jak na nasze warunki) frekwencja wyborcza i odsunięcie od władzy konserwatywnego i, co tu dużo kryć, chorego Prawa i Sprawiedliwości, choć w sporej części była zasługą agresywnej kampanii reklamowej i ogólnej nagonki na partię Jarosława Kaczyńskiego (tak stricte medialnej, jak i prowadzonej przez inne bloki polityczne) prywatnie bardzo mnie cieszy. Po trosze również zaskakuje, bowiem początkowo sondaże nie były obecnemu premierowi przychylne, zaś kolejne posunięcia Kaczyńskiego jedynie oddalały Platformę od zwycięstwa. Niemniej bardzo dziękuję wszystkim, niezależnie od orientacji politycznej, za to, że oddali swe głosy. Zbliża nas to do dojrzałego, demokratycznego państwa, za które niewątpliwie wielu, nieco na wyrost, Polskę uważa.
Black Sabbath znów razem!
Oh no, here it comes again - chciałoby się zacytować Neon Knights. Po dekadzie milczenia Heaven & Hell (jak nazywa się formacja Iommiego, Appice'a, Butlera i Ronniego Jamesa Dio, który zastąpił Ozzy'ego i został wokalistą brytyjskiej legendy hard rocka już na początku lat 80), czyli stare, dobre Black Sabbath, przymierza się do nagrania studyjnego albumu! Niemniej rok 2007 przyniósł entuzjastom czwórki z Birmingham nade wszystko świetną koncertówkę Live From Radio City Hall i udaną trasę, która zahaczyła także o Polskę. Tylko tak dalej!
Grindhouse
Pod każdym względem wybitne dziecko duetu Tarantino - Rodrigez i cóż można rzec poza tym, że... Death Proof jest doskonale skomponowanym, awangardowym arcydziełem z boskimi dialogami, a Planet Terror to niesamowicie intensywna, bardzo charakterystyczna i zabawna produkcja. Oba filmy bezwarunkowo wskakują na moje prywatne, tegoroczne, filmowe podium. Wygrywają tak z doskonałym Prestiżem, jak i dobrze zrealizowanym Labityntem Fauna. Rozrywka z półki za wysokiej nawet dla leciwego Kabuto.
Znów w Playbacku
Nie wiem czy wypada mi pisać, niemniej całkiem niedawno obchodziliśmy drugie urodziny zinu, który z ogromną przyjemnością mogę tworzyć od samego początku. Z tej przyczyny pragnę, nade wszystko, gorąco podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek po nasze teksty sięgnęli, a może czytają je i w tej chwili? Gratulacje należą się też wspaniałej ekipie, z którą, w miłej atmosferze, przyszło mi współpracować. Dzięki chłopaki. Tym niemniej był to rok burzliwy, w którym dwukrotnie na krótki okres czasu miałem przerwę w pisaniu. Bardzo się jednak cieszę, że znów mogę robić to, co naprawdę lubię i że znajdują się ludzie, którzy chcą to przeczytać.
Godfather? Scarface?
W końcu coraz lepsze produkcje oparte o kinowe hity. To, co jeszcze kilka lat temu było synonimem kiczu i nijakości powoli staje się czymś, co bynajmniej nie ma pejoratywnego wydźwięku. Zarówno Ojciec Chrzestny, jak i Scarface, które świadczą o zainteresowaniu przemysłu growego również klasykami kinematografii, ale również... Artur i Minimki czy Harry Potter i Zakon Feniksa udowadniają, że można zrobić dobrą grę ściśle związaną z kasowym filmem. Szkoda jedynie, że trzeci Shrek i niedawny Beowulf nieco to wrażenie psują, niemniej takich potworków naprawdę jest coraz mniej.
Call of Duty 4
Tego nie spodziewał się chyba nikt. Po przeciętnym, konsolowym Call of Duty 3 seria nie tylko przeprosiła się z komputerami osobistymi, ale również zmieniła konwencję i, nade wszystko, znalazła się na szczycie! I to zarówno list sprzedaży, jak i w zestawieniach prasy branżowej. Wyborna grywalność, bardzo filmowa akcja, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, widowiskowa, dzięki wyśmienitej oprawie, rozgrywka oraz naprawdę dobry tryb multiplayer sprawiają, że obok Modern Warfare trudno przejść obojętnie. Bez wątpienia shooter roku 2007!
Black Rain
Piszcie co chcecie - Ozzy Osbourne po mdłym Down to Earth (swoją drogą wiecie, że Rainbow, zespół gitarzysty Deep Purple, również nagrało płytę o takim tytule?) zaserwował nam bardzo równą, przebojową płytę, którą na dodatek "Fuckin' Prince of Fuckin' Darkness" nieźle wypromował. Niesamowita gitara Zakka Wylde'a, dobre (pomimo momentami dość miałkiej tematyki) oraz bardzo dobre (vide kawałek tytułowy) teksty, świetny, tak uwielbiany przez miliony wokal i mnóstwo energii, którą trudno byłoby wykrzesać dwudziestolatkom, a co dopiero sześćdziesięciolatkowi wyniszczonemu przez alkohol i narkotyki. Niedawno ukazało się zresztą wznowienie - Tour Edition wzbogacone o 3 kompozycje live (w tym 2 pierwsze single) oraz 3 japońskie bonusy. Ociec, brać? Za każde pieniądze!
United Abominations
Drugie wydawnictwo, które bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie w tym roku. Krótko - uczciwe, heavy/thrashowe brzmienie, które, pomimo przewróconego do góry nogami składu formacji Dave'a Mustaine'a, zawsze charakteryzowało płyty Megadeth, zostało zachowane. Płyta nowoczesna, a zarazem naprawdę udana. Żywiołowa gitara, charakterystyczny wokal, dopracowane kompozycje... A jeśli jeszcze wspomnieć, że już w marcu Megadeth zagra na Metalmanii, pieniądze same wyskakują z portfela...
Raj utracony
Tym razem ogromne rozczarowanie. Benoit Sokal i jego ludzie spłodzili Paradise - grę niedopracowaną, pozbawioną tak charakterystycznego dla Syberii przesłania i, zwyczajnie, nieciekawą. Na plus Paradise należy zaliczyć, tradycyjnie ciekawy świat pełen stricte sokalowskiej fauny i flory. Na minus - nieciekawą główną bohaterkę, niejasny główny wątek opowieści i fabułę jako taką. Cóż - być może Białe Ptaki wzlecą wysoko dopiero w tym roku? Naprawdę chciałbym w to wierzyć.
Piractwo zabija
I na koniec refleksja dość gorzka. Choć bez przerwy się o tym mówi, temat jest wałkowany na dziesiątą stronę przez pisma branżowe, ale również poruszany w mediach nieco bardziej ogólnych, piractwo wciąż jest ogromnym problemem. I to tak wydawców gier, jak i muzyki, czy filmów. Coraz łatwiejszy (szybsza sieć, coraz więcej stron z torrentami) dostęp do pirackiego oprogramowania, zwyczajnie, zabija naprawdę udane produkcje. Zespoły, których płyty dawniej okrywały się platyną z łatwością, dziś mogą liczyć na jakąś setkę, może pięćdziesiąt tysięcy albumów sprzedanych w Ameryce. W kraju, który, przypomnę, zamieszkuje 300 milionów ludzi! Jeszcze gorzej jest z naszą rodzimą Polską. W 35 tysiącach egzemplarzy musi się sprzedać wydawnictwo, aby osiągnąć status platyny. Budujące jest z kolei, że komputerowy Wiedźmin rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. Nic jednak dziwnego - po hucznej kampanii reklamowej gra traktowana jest przez graczy niemal jak dziedzictwo narodowe.