REKLAMA

RTL Ski Jumping 2007

Sezon zbliża się nieubłaganie. Fani skoków narciarskich zacierają ręce, bo nasz orzeł ponownie rozpocznie walkę o puchar świata. Piąty do kolekcji. Czy mu się powiedzie? Mam nadzieję, że tak, w końcu jest niekwestionowanym liderem w tym, co robi. Rosną nam jeszcze dwie gwiazdy. Kamil Stoch, ostatnio trzymający bardzo wysoką formę oraz Klimek Murańka. Ten młodzik zajął trzecie miejsce w konkursie na średniej skoczni, rywalizując z najlepszymi. To robi ogromne wrażenie! Warto zatem zrobić przegląd gier, które powinny zainteresować fanów owego sportu, by razem z zawodowcami mogli rozpocząć wirtualną karierę, pokonując Ahonena bądź samego Małysza. Publicystyka dotycząca skoków stworzonych przez Polaków czeka, tymczasem pragnę zająć się zdecydowanie najlepszą propozycją dla wszystkich, którzy chcą spróbować swych sił w tym gatunku. RTL Ski Jumping 2007 sygnowana logiem FIS - od edycji z roku 2002 nie miałem kontaktu z tą serią. Zająłem się tworami rodzimych firm i widzę, że wiele straciłem.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Zdecydowano się na zaprzestanie wydawania kolejnych edycji gier z serii Skoki Narciarskie. Po ostatniej odsłonie, którą spłodziła firma Metropolis Software, fani zaczęli wieszać psy na serii i to spowodowało podjęcie takiej, a nie innej decyzji. Nie żałowałem - w końcu nie będziemy się ośmieszać, bo edycja 2006 to katastrofa. Od tamtego czasu moja styczność z gatunkiem zanikła. Zapomniałem o nim, aż wreszcie przy okazji pisania artykułu dotyczącego naszych produkcji, postanowiłem zaopatrzyć się w najnowszą edycję popularnej niemieckiej serii RTL SkiSpringen, wydanej w Polsce przez City Interactive. Na dodatek spolszczoną, niestety bez krajowych komentatorów. Szkoda, bo z chęcią posłuchałbym raz jeszcze Szpakowskiego i Szaranowicza. Po instalacji czekało intro, początkowo zachęcające, z czasem jednak nużyło i ostatkiem sił dotrwałem do końca. Jeszcze chwila, a przycisk "esc" zostałby naciśnięty. Wskoczyło menu, które natychmiastowo skojarzyło mi się z popularną serią The Sims 2. Wszystko utrzymane w takim stylu, zaokrąglone, czasem zabawne. Ogromny wybór opcji do wyboru zachęcał do dalszego obcowania z tytułem. Oczywiście przeszedłem do ustawień, zmieniłem rozdzielczość na odpowiednią dla mojego monitora (nareszcie jest) i rozpocząłem mozolne przekopywanie się przez szereg odnośników. Najpierw szkolenie, które pozwoli mi opanować sterowanie.

REKLAMA

Lądujemy na belce startowej. Po prawej stronie znajduje się licznik, informujący nas o liczbie sekund pozostałych do rozpoczęcia skoku. Gdy zaświeci zielone światełko, mamy chwilkę na rozpoczęcie zjazdu. W tym czasie utrzymujemy kuleczkę na szczycie zaokrąglonego pasu, przypominającego bumerang, i szykujemy się do wybicia. Dolny pasek szybko znika, a gdy dojdzie do pierwszej z kresek, musimy przytrzymać lewy przycisk myszy i puścić go w momencie, w którym zielony dosięgnie końca pola. Jeśli spóźnimy ten manewr, skoczek nie odbije się z progu i skok będzie o wiele krótszy. W powietrzu utrzymujemy równowagę i próbujemy rozpocząć przygotowania do lądowania. Możliwie jak najpóźniej przesuwamy gryzonia do przodu i naciskamy lewy przycisk, tak, by pionowy pasek był bardzo krótki. Wtedy otrzymujemy wyższe noty za styl. Na końcu pozostaje jedynie utrzymać równowagę do końca linii sędziowskiej, po czym spokojnie dojechać do bandy i wyhamować. Ustalamy jeszcze, czy skoczek ma się cieszyć, czy też załamywać. Po zakończeniu szkolenia i opanowaniu całego systemu sterowania, postanowiłem to sobie utrwalić i przeszedłem do trybu treningu, w którym doskonaliłem własne umiejętności. Określamy w nim kierunek, siłę i porywistość wiatru. Poza pogodą i nakładanym woskiem wybieramy skocznię i belkę, z której chcemy startować. Po tym wszystkim pozostaje oddać się praktyce. Gdy uznamy, że jesteśmy gotowi do rozpoczęcia prawdziwych zmagań, kończymy trening i przechodzimy do trybu kariery, w której rozwijamy od podstaw nasz wirtualny odpowiednik.

Pierwsze, co należy zrobić, to go stworzyć. Początkowo ustalamy poziom trudności z dostępnych trzech (łatwy, średni, trudny), po czym wybieramy twarz i narodowość skoczka. Wpisujemy imię i nazwisko oraz rozdysponujemy punkty pomiędzy kilka cech - siłę wyskoku, lotu oraz lądowania, a także wagę i wzrost. Po tym należy jeszcze zwrócić uwagę na technikę poszczególnych elementów. Kończąc, pojawia nam się wreszcie główny ekran kariery, w którym początkowo ciężko do czegoś dotrzeć. Ogrom opcji do wyboru z czasem zostaje przez nas opanowany. No więc po kolei. Na samej górze widnieje napis konkurs, oznaczający natychmiastowe rozpoczęcie zawodów. Możemy też wybrać smar, jakim mają zostać posmarowane nasze narty (nakładamy go ręcznie, automatycznie lub zatrudniamy fachowca) i trenera, który jest zalecany przed każdymi zawodami. Wiadomo - im lepszy, tym droższy, lecz o wiele skuteczniejszy i pozwalający na szybsze rozwinięcie naszego skoczka. Dalej nietypowo spotkamy się z zakładami. Stawiamy na siebie (lub innego zawodnika) określoną sumę pieniędzy i zapewniamy, że w kolejnych zawodach zajmiemy/zajmie on miejsce w czołówce, albo skoczymy/skoczy ponad 120 metrów. Zależnie od kwoty, po wygranej otrzymujemy ilość pieniędzy zgodną z aktualnym kursem walut. Zawsze to kilkaset euro więcej. W sklepie naturalnie zaopatrujemy naszą postać w nowy kombinezon, narty, wiązania, maski, gogle, kaski bądź rękawice czy też buty. Początkowo są to najtańsze i najzwyklejsze "ciuchy", ale z czasem i kolejnymi wygranymi w zawodach odblokujemy lepsze i kosztowniejsze elementy ubioru, pozwalające nam wydłużyć oddawane skoki. Dostępna jest możliwość zapoznania się z charakterystyką skoczka bądź statystykami dotyczącymi jego treningów i osiąganych efektów. Na końcu pozostaje wybranie sponsora i opcja negocjacji z nim sumy pieniędzy, które będziemy otrzymywać za każde zawody. Niestety, często nie chce się on zgodzić i musimy czekać na ofertę innego. Czasem, podczas samej kariery, w przerwie między zawodami zaskoczy nas quiz, który był już zaaplikowany do edycji z ubiegłych lat. Jeśli chcemy, bierzemy w nim udział, ponieważ można wygrać duże pieniądze. Pytania dotyczą w głównej mierze skoków, lecz czasem trafiamy na zupełnie nie zgadzające się z tym tematem.

Twórcy przygotowali 41 skoczni narciarskich, z których żadna nie ma prawidłowego punktu konstrukcyjnego. Licencja FIS polega chyba tylko i wyłącznie na wprowadzeniu poprawnych nazw tych wszystkich obiektów. Dla przykładu, Planica ma 215 metrów, a Innsbruck 130. Nie udało mi się skoczyć dalej niż 206 m na największej skoczni świata. Przy możliwie jak najlepszych warunkach, kierując prawie maksymalnie rozbudowanym zawodnikiem z perfekcyjnym wybiciem. Coś tu w takim wypadku nie jest w porządku. Oczywiście skoki oddajemy w zimie i na igielicie. Żaden z obiektów nie ma błędnie odwzorowanego zeskoku, co oznacza, że nie spotkamy się z błędami dotyczącymi nagłej zmiany toru lotu zawodnika. Zaskakują prędkości osiągane na progu, szczególnie w przypadku skoczni mamucich. Sportowiec pędzący 118 km/h przy wspaniałym wybiciu powinien poszybować na odległość 240 metrów, łamiąc przy tym nogi i lądując w szpitalu. Otoczenie to już wyobraźnia autorów. Gdzieniegdzie latają balony, stoją drewniane domki, czasem znajdziemy też większe budowle. Oczywiście cały teren wypełniony jest po brzegi kibicami, trzymającymi w rękach bandery z zabawnymi napisami dotyczącymi kierowanej przez nas postaci. Im popularniejsza ona jest, tym więcej takowych spotkamy. Fani sportu twierdzą, że jesteśmy najlepsi, kochają nas bądź też życzą najdłuższych skoków. Sympatycznie, zawsze lądując mam powody do radości, że nie zawiodłem tej kilkutysięcznej publiczności. Wszystkie najważniejsze dane, mówiące o naszym wyczynie, pojawiają się na specjalnym ekranie stojącym obok zeskoku.

REKLAMA

Oprawa wizualna to najwyższa światowa klasa. To, co mogliśmy zobaczyć w edycji 2006 skoków naszej rodzimej produkcji, to tylko przedsmak tego, co czeka nas tutaj. Przede wszystkim fantastycznie dopracowano obiekty zmagań, które same w sobie są śliczne, lecz dalsze otoczenie raczej powstało na zasadzie - przymus, żeby coś było. Publiczność w pełni trójwymiarowa i helikopter latający nad ich głowami tak nisko, że czasem zawadza o flagi. Drzewa to majstersztyk. Tak wspaniałej animacji nie widziałem jeszcze w żadnym innym tytule. Każda z gałązek w zupełnie inny sposób reaguje na wiatr, a nie dość, że one są w ruchu, to cały pień także. Równie fantastycznie dopracowano skoczka pod tym względem. Jego ciało w locie jest zauważalnie bezwładne, a on sam ruchami ręką utrzymuje równowagę. Narty powiewają włącznie z kombinezonem, a kamera efektownie trzęsie się w momencie lądowania. Gdy dojdzie do wypadku, ten też nie został potraktowany po macoszemu i skoczek wykonuje fikołki oraz przewroty po czym najczęściej do końca zeskoku, bez nart, dojeżdża na twarzy. Natychmiastowo wstaje i załamuje się. Muzyka w menu znośna - nie miałem ochoty wyłączać głośników i odpalać własnych MP3 z komputera, a to dobrze o niej świadczy. Oprawa dźwiękowa nie pozostawia wiele do życzenia. Wszystko, co powinno się tu znaleźć - jest. Rewelacyjnie spełniają swoje zadanie komentatorzy, którzy nie dość, że mają bardzo bogaty zasób kwestii do wypowiedzenia, to na dodatek potrafią rozbawić do łez komicznymi sytuacjami bądź dopowiedzeniami. Nie znam ich z telewizji, lecz gratuluję stacji, która na co dzień wykorzystuje owe postaci do komentowania prawdziwych zawodów.

Czy znajdziemy na rynku lepszą grę z gatunku? Nie! RTL Ski Jumping 2007 to zdecydowanie najlepsze skoki narciarskie w historii. Każdy z poszczególnych elementów dopracowano idealnie. Oceniam jednak na podstawie tego, co widzę, bez wnikania w poprzednie odsłony. Nie miałem styczności z serią od roku 2002. Animacja zawodników to poezja, tak realistycznych ruchów jeszcze nie było. Po zabawie z tytułem nie mam najmniejszej ochoty odpalać żadnego innego z gatunku, bo nie dorastają nawet do pięt edycji 2007. City Interactive spisało się na medal przy tworzeniu polonizacji, nie znalazłem błędów, ani nawet literówek. Gra nie wychodzi do pulpitu. Komentarz jest fantastyczny. Oprawa audiowizualna także znakomita. Właściwie takie drobnostki, jak nie zgadzające się z realiami punkty K skoczni oraz ogromne prędkości osiągane na progach, można pominąć. Są one niczym w porównaniu z nakładami grywalności, jaką oferuje produkcja. Jeśli jeszcze nie jesteś zdecydowany, nie zastanawiaj się. Lepszej oferty na rynku nie znajdziesz, a cena 19,90 zł skutecznie zachęca do nabycia własnego egzemplarza!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA