Czy aby nie za szybko i nie za drogo? Ubisoft zdecydowanie przeszarżował.
Zabawne. Jeszcze nie udało mi się przejść poprzedniej odsłony (głównie dlatego, że nie jest tak dobra, jakbym sobie tego życzył), a już mogę złożyć przedpremierowe zamówienie na kolejną część. Chociaż kontrowersyjne wśród fanów Black Flag na pewno kupię, wcześniej czy później, Ubisoft zdecydowanie przesadził.
Do premiery, zaplanowanej na 31 października, jest jeszcze kupa czasu. Najwyraźniej nie przeszkadza to francuskiemu gigantowi, który już teraz chce poczuć przypływ waszej gotówki. Ubisoft od dnia dzisiejszego umożliwił składanie zamówień przedpremierowych na nowego AC, za pomocą swojej platformy cyfrowej dystrybucji uPlay. No dobrze, chęć dorwania się do waszych ciężko zarobionych pieniędzy jest jeszcze zrozumiała, chciwość rzecz ludzka, ale cena? Ta już na pewno nie.
Dokonując pre-orderu na uPlay zapłacimy 180 złotych. Co dostajemy w zamian? Śmiech na sali. Poza samą grą, w edycji podstawowej, za tę gigantyczną stawkę nie otrzymamy żadnego bonusu, żadnej dodatkowej zawartości, no nic. Może Ubisoft dopiero odsłoni karty z premiującymi nadgorliwość fanów DLC. Póki co nie wyobrażam sobie, żeby ktoś o zdrowych zmysłach wszedł w deal z uPlay. Jestem przekonany, że do czasu premiery pojawi się wiele ciekawszych ofert, zarówno w wypadku polskich jak i zagranicznych sprzedawców. Tak było w wypadku premiery Dead Space 3, tak było w wypadku nowego Tomb Raider, tak będzie też tym razem. Do tego momentu sugeruję wstrzymać się z zakupem. To się po prostu nie opłaca.
Na czym skupi się Assassin’s Creed IV: Black Flag? „Czwóreczka” będzie opowiadać o wydarzeniach sprzed poprzedniej części, co jest novum w serii. Pokierujemy w niej zuchwałym kapitanem Edwardem Kenway-em (przodek jednej z postaci w ACIII), piratem – asasynem. Staniemy do walki z bezprawnie ustanowioną Republiką Bezprawia, którą niepodzielnie rządzą inni korsarze. Twórcy skupią się na tym, co w poprzedniej odsłonie było najlepsze – bitwach morskich. Będzie wiele lokacji, w tym tropikalne dżungle i małe wysepki z zakopanymi w piasku skarbami. Ucierpią na tym olbrzymie, dobrze odwzorowane aglomeracje. Ortodoksyjni fani mogą kręcić nosem, ale to dobra decyzja. Świetnie odtworzone miasto nie wystarczy, aby przynieść grze sukces, o czym twórcy boleśnie przekonali na przykładzie Revelations. Z kolei ciekawe misje, niepowtarzalne lokacje, możliwość dbania i rozbudowywania swojej łajby oraz efektowne walki na pewno przyczynią się do sukcesu gry. Czujecie tę morską bryzę? To się nazywa powiew świeżości.
Czekać, nie kupować!