Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Pierwszy odcinek "The Last of Us" już za nami. Pilot adaptacji popularnej gry rozbił bank - tak ilościowo, jak i jakościowo. Serwery HBO Max nie wytrzymywały popularności serialu, a fani kończyli seans szczęśliwi. Obolali, ale szczęśliwi. Co tak bardzo im się podobało?
Widzowie na całym świecie od dawna z niecierpliwością czekali na ten serial. "The Last of Us" jest bowiem adaptacją popularnej gry. Wiadomo jednak, jak to z tego typu produkcjami zwykle bywa - są raczej gorsze niż lepsze. Ale za tę odpowiada HBO, które swoją markę zbudowało, dostarczając jakościowych treści. Stacja zaprosiła więc do współpracy uznanych reżyserów z różnych części świata i hollywoodzką gwiazdę. Jak wyszło? Każdy chciał samemu się o tym przekonać.
Widzowie mogli zobaczyć dopiero jeden odcinek "The Last of Us". Ale ten pilot rozbił bank. I to już nawet w kwestiach ilościowych. Wygląda bowiem na to, że Warner Bros. Discovery nie spodziewał się takiej popularności serialu. Serwery HBO Max nie były na nią gotowe i padły. Jak podaje Movieweb, w Stanach Zjednoczonych w niedzielę około 21:00, czyli w momencie premiery produkcji mnóstwo użytkowników zgłaszało problemy z działaniem serwisu.
The Last of Us - opinie o nowym serialu HBO
Jak już wszyscy zainteresowani obejrzeli pierwszy odcinek "The Last of Us" nie mogli się go nachwalić. Tak, jeszcze przed premierą pojawiły się recenzje serialu, których autorzy tonęli w zachwytach. Wiadomo jednak jak to jest. Krytycy swoje, widzowie swoje. W tym wypadku opinie obu grup się jednak pokrywają. Na Twitterze możemy tym samym wyczytać:
Od dawna nie widziałem tak dobrego pilota jak "The Last of Us". Przykuł mnie do ekranu od początku do samego końca. Jeśli utrzymają taki poziom, to będzie jeden z najlepszych seriali wszech czasów.
"The Last of Us"... nie chcę, żeby ten odcinek się skończył.
Tak jak nie powinno oceniać się książek po okładce, tak samo w dobrym guście byłoby nie zachwalać serialu po pierwszym odcinku. Ale mówimy tu o "The Last of Us". Twórcy odwalili taki kawał dobrej roboty, że fani nie mogli się więc powstrzymać. Na IMDB zaczęli wystawiać mu wysokie noty, przez co tytuł ten znajduje się aktualnie na pierwszym miejscu najwyżej ocenianych popularnych produkcji odcinkowych w historii:
The Last of Us - pilot niszczy widzów
Co tak bardzo przypadło widzom do gustu? W sumie to wszystko. Pierwszy odcinek "The Last of Us" jedną połowę internautów przeraził, a drugą wydrenował emocjonalnie. Wszyscy, jak jeden mąż, przyznają, że seans był dewastujący i nie pozostawił na nich suchej nitki. I nie mówimy tu tylko o osobach, które z grą nie miały wcześniej do czynienia. Fani oryginału również to podkreślają:
Od lat jestem fanem "The Last of Us" i wiem, jak ta historia się toczy, ale nic w grach nie było tak przerażające, jak pierwsza scena serialu.
"The Last of Us" mnie złamało, a to dopiero jeden odcinek serialu. Co jest do cholery?
Biorąc pod uwagę, jak bardzo fani gier czekali na dobrą adaptację, nie mogło obejść się bez porównań do innych ekranizacji. Oberwało się więc jednym z najgłośniejszych tego typu produkcjom sprzed lat - zmieszanym z błotem "Uncharted" i "Wiedźmina" od Netfliksa na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego:
The Last of Us - idealna adaptacja gry?
Jak to już się w przypadku fanów zdarza, nie brakuje wśród nich ironistów. Zauważyli oni, że twórcy chociaż próbują być wierni oryginałowi, to jednak pomijają bardzo ważny element rozgrywki. Nieodłączny, taki, bez którego "The Last of Us" nie istnieje. "To było tchórzostwo. Odpuścili scenę z Joelem ginącym 18 razy", "W grze tak to nie wyglądało, główny bohater ginął kilkanaście razy" - czytamy na Twitterze. Oj tam, drobne przeoczenie. Na pewno nikogo nie zniechęci do dalszego oglądania.
Po "Rodzie smoka" HBO Max serwuje nam kolejny hit. Mamy dopiero styczeń, a wygląda na to, że już nam się trafił serial roku. Więcej takich tytułów prosimy!
Pierwszy odcinek "The Last of Us" już na HBO Max.