REKLAMA

Sezon na Misia

Dostając do recenzji grę "Sezon na Misia" obawiałem się, bym nie dostał marketingowego gniota w stylu "Iniemamocnych" czy "Stuarta Malutkiego" - obie gry były po prostu okropne…

Rozrywka Blog
REKLAMA

Na szczęście było to dawno temu i choć trochę się na tym polu zmieniło. Już sam nośnik DVD świadczy o tym, że zabawa może być całkiem udana. Jak nietrudno się domyśleć, w grze wcielamy się w dwójkę głównych bohaterów - niedźwiadka Bogusia i jelenia Elliota, którym musimy pomóc w przetrwaniu w bardzo trudnym miejscu potocznie zwanym lasem.

REKLAMA

Wielkim odkryciem nie jest, że gra skierowana jest głównie do młodszych użytkowników i w teorii była tworzona z myślą o nich. Ale już na początku mogą mieć oni kilka problemów. Dużą wadą gry jest jej niefortunna kamera. Trudno się nią steruję i zazwyczaj obraca się tam gdzie nie trzeba, co często komplikuje nawet proste zadania. Także złożoność poszczególnych zadań może być kłopotliwa, przez co maluchy będą miały duży problem z ich przejściem (sam nie raz powtarzałem pewne części gry po kilkanaście razy…). Jednak im dalej w las tym lepiej. Na pewno trudno się zgubić w otaczającym nas świecie. Wszędzie porozwieszane są strzałki, a do tego w nawigacji pomagają nam stada motyli, wyznaczające kierunek trasy. Zadbano także o stosowne wyjaśnienia przed co trudniejszymi potyczkami.

W naszej podróży spotykamy wiele zwierzaków w głównej mierze pomagających nam w ukończeniu danej misji. I tak na przykład skunksy w zamian za pozbieranie ich potomstwa oraz dostarczenie robaków na sezon polowań pozwolą się użyć jako gaz łzawiący. O właśnie - doszliśmy do dość ciekawie rozwiązanej kwestii walki z przeciwnikami. W grze musimy zmierzyć się przede wszystkim z myśliwymi (w szczególności Shanem), ale także i z drwalami. Oczywiście nie ma mowy o wszędobylskiej krwi, pistoletach, bazookach itp. Do pokonania oponenta mamy całą zwierzęcą menażerię wraz z ich najlepszymi atutami. Boguś ryczy, Elliot zastawia pułapki, skunksy robią zasłonę dymną, króliki i wiewiórki obgryzają twarz, a jeże kłują. Prawda, że może boleć? I boli!

Jeśli jednak w jakiś sposób oberwiemy (przez wcześniej wspomniane kłopoty z kamerą), możemy wyniuchać gdzieś w krzakach lecznicze owoce, które od razu postawią nas na nogi. W leśnych zakamarkach możemy znaleźć tzw. odznaki gajowego, które prócz punktów dają nam interesującą ciekawostkę z życia leśnych milusińskich. To taki mały element edukacyjny. Same punkty można wymieniać na zdolności, np. celniejszy rzut Elliotem (wbrew pozorom bardzo przydatna rzecz). W grze prócz zbierania przedmiotów i wybijania myśliwych, możemy zrelaksować się poprzez jazdę w kopalnianym wagoniku bądź tocząc się w kuli śnieżnej ze szczytu góry. W kolejnych etapach odkrywamy co raz to nowe minigry, które zawsze możemy wybrać w menu głównym.

Grafika jest ładna i… ładna. Modele i tekstury wykonane w sposób dobry, ale nie nadzwyczajny, jak na wymagania sprzętowe. Szkoda, że w grze nie użyto jako przerywników fragmentów z filmu, co znacznie by ją ubogaciło. Niestety, zabrakło także dobrej oprawy muzycznej. Zazwyczaj jest jej brak, bądź uszy katowane są przez coś podobnego do dźwięków country. Tak samo nie ma leśnych odgłosów, a szkoda, bo to na pewno bardzo dobrze wpłynęło by na klimat gry. Lektorzy polscy wzorowo wykonali swoje zadanie. Pod tym względem nie ma widocznych wpadek.

REKLAMA

Gra jest miłym uzupełnieniem filmu. Widać, że twórcy podeszli do tego z trochę większym zaangażowaniem i profesjonalizmem. Jeśli masz znajome dziecko chodzące do podstawówki i lubujące się w animowanych postaciach z filmu, to sprawisz mu wielką radość dając mu "Sezon na Misia". Trochę starszych gra może nużyć, a młodsi po prostu nie poradzą sobie bez pomocy. W każdym bądź razie tytuł wart zainteresowania.

P.S. Na opakowaniu gry napisane jest, że do poprawnego działania gry potrzebna jest 64 MB karta grafiki. Myślę, że to chyba trochę nad wyrost, ponieważ gra spokojnie chodziła na mojej dość leciwej karcie tj. GeForce FX 5200 Go z 32 MB na pokładzie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA