Silent Hunter IV
USS Gato trwał na głębokości 20 metrów w zupełnym bezruchu. Wewnątrz stalowego cygara amerykańskiej łodzi podwodnej panowała martwa cisza, tylko dobiegający poprzez poszycie okrętu jednostajny szum śrub świadczył dobitnie o tym, że w tej okolicy nie są sami. Dowodzący jednostką komandor US Navy Mark Oggilvie przelotnym spojrzeniem prześlizgnął się po twarzach zgromadzonych na mostku marynarzy i oficerów. Wszyscy byli maksymalnie skupieni i nic w tym dziwnego, skoro w tej rozgrywce przegraną była zwykle śmierć w głębinach. - Aktualna godzina, kurs "przyjaciela" i dystans? - Szeptem skierował pytanie do sonarzysty Ala Mc Namary. Odpowiedź padła równie cicho, jak i szybko - godzina 20.45 czasu lokalnego, kurs jednostki prostopadły do naszego, namiar 210 stopni, dystans 3 mile morskie, szybkość 7 węzłów. To coś większego, tak mi się widzi - dodał zupełnie nieregulaminowo. - Otworzyć i zalać wyrzutnie torped dziobowych! Sternik powoli na peryskopową, tak, by nasze "oko" cip, cip wystawało nad wodę! - Barwne określenie stopnia wynurzenia było firmowym znakiem komandora, oraz stopnia przywiązania do miejsca urodzenia w Kentucky. Wiedział też, że za jego plecami wszyscy poczynając od szeregowego majtka okrętowego po "grube ryby" w Dowództwie Marynarki nazywali go "Szalonym Farmerem". Przywarł do okularu peryskopu, słysząc jak sprężone powietrze wypycha z zbiorników balastowych wodę. Szybko kalkulował szanse ataku i wychodziło, że wszystkie atuty ma w ręku. Ciemnozielony kolor wody morskiej ustąpił miejsca widokowi powierzchni morza i natychmiast wydał komendę - stop wynurzenie, utrzymać! Z prawej strony majestatycznie sunął rozcinając fale okręt wojenny. W zapadającym mroku widać było banderę Cesarstwa Wschodzącego Słońca powiewającą na maszcie flagowym. - Ale wielki! - nie był w stanie ukryć zaskoczenia, - co to za dirty drake? Pytanie skierowane do pierwszego oficera, spowodowało natychmiastowe zajęcie przez niego miejsca przy peryskopie. Po kilku sekundach oficer oderwał wzrok od okularu, przewertował szybko swoją "magiczną księgę" i drżącym z emocji szeptem zwrócił się do komandora - nie uwierzysz, ale ja na pewno się nie mylę! To jest lekki krążownik "Agano", wyporność około 6500 BRT. Załatw go! - Prośba zawisła w powietrzu. Mówisz i masz - powiedział komandor, obejmując we władanie peryskop - kalkulator torpedowy! Koordynaty i czas odpalenia? Odpowiedź była tym, na co czekał. Ofiara, zbliżała się do kresu swojego przeznaczenia. Komandor z podziwem patrzał na wielką sylwetkę wrogiego okrętu, która niemal wypełniała cały celownik bojowy. Pieczołowicie ustawił siatki celownika w samym centrum śródokręcia, na poziomie linii wodnej okrętu i powiedział - torpedy bieg w zanurzeniu 10 stóp, odpalenie: czas 25 sekund! Czas biegł jak w zwolnionym tempie, wreszcie wskazówka sekundnika swoją "północ", czyli cyfrę 12 na tarczy. - Wyrzutnie 1, 2, 3 - Pal!