Może Simon the Sorcerer nie jest pozycją z cyklu "must have", która elektryzuje miliony graczy na całym świecie, ale jednak, dwie pierwsze części sagi to tytuły i dziś warte uwagi. Z "Szymkiem" w 3D miało być jeszcze lepiej, ale…
…Wyszło jak zwykle. Słaba już w chwili premiery oprawa, niewygodne sterowanie i garść chybionych pomysłów pociągnęły grę na dno skuteczniej niż betonowe buciki i nawet dowcipny bohater i świetny Maciej Stuhr w polskiej wersji językowej nie uratowały Simona od kolacji na dnie rzeki. Z niekrytą obawą, ale i radością przyjęto pierwsze wzmianki o części czwartej, której produkcją zajęło się tym razem niemieckie Silver Style.
Gdzie Simonów dwóch…
Simon powrócił do świata rzeczywistego, zaś po magii, złym czarowniku Sordidzie, matactwach Złotowłosej i zakazanych owocach pozostało tylko wspomnienie. Do czasu… Alix, wnuczka maga Calypso objawia się nastolatkowi w jednej z wizji prosząc o powrót do krainy czarów, której grozi olbrzymie niebezpieczeństwo. Po niespodziewanym (jeśli mieliście okazję spędzić w towarzystwie wrednego i opryskliwego Simona, który całe to "ratowanie świata" ma w głębokim poważaniu choć godzinkę z całą pewnością wiecie jak bardzo) powrocie za pośrednictwem wysłużonej szafy-portalu, Alix zrywa z nim wszelką znajomość, a przypadkowi przechodnie zdają się wpisywać złotymi zgłoskami w Stachurowskie "Człowiek człowiekowi wilkiem". Jak się okazuje - podczas naszej nieobecności pojawił się sobowtór, który zraził do siebie ludzi jeszcze bardziej (jeśli to możliwe) niż zrobiłby to sam Simon. A, że dwóch Szymków, to już o dwóch za dużo…
Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda
Twórcy (wśród których znaleźli się "ojcowie" serii - Mike i Simon Woodroffe) tym razem postawili na sprawdzoną i uznaną konwencję. Choć postaci będę w pełni trójwymiarowe, poruszać będziemy się wyłącznie po płaskich, prerenderowanych lokacjach. Jak na razie prezentuje się to ładnie, choć nie miałbym nic przeciwko, gdyby główny bohater był nieco bardziej "podobny" do siebie z poprzednich części. Dobrym krokiem jest powrót do klasycznego interfejsu point & click i nacisk na sensowne zagadki, z którymi mniej pomysłowym graczom pomoże sympatyczny system podpowiedzi. Jeśli któraś z przygotowanych przez programistów łamigłówek sprawi nam problem - wystarczy wskazać na jedną z trzech różdżek (od pierwszej, która lekko zasugeruje co należy zrobić, po trzecią, podającą nam gotowe rozwiązanie praktycznie na tacy), co nieco uszczupli pulę punktów, które gromadzimy podczas rozgrywki, ale pomoże nam pchnąć akcję do przodu. Cieszy też zapewnienie, że nie czeka nas polowanie na piksele - zdatne do użycia przedmioty mają być odpowiednio podświetlone. Wszystko będzie widoczne na pierwszy rzut oka nawet bez kolejnych "taśm" agentki Jego-Pana-Przewodniczącego.
Simon vel Szymek
Dodatkowym magnesem, mającym przyciągnąć graczy przed monitory ma być niska cena. City Interactive, które najwyraźniej zasmakowało w przygodówkach wyda Chaos Happens w Polsce za niecałe dwadzieścia złociszy. A że gra cieszy się w Niemczech całkiem niezłą sławą...
Co ma być, to będzie
Masa uszczypliwych żartów, pokręcone postaci i to zarówno te znane z poprzednich części (Alix, Calypso i Swampling), jak i zupełnie nowe (Eurydyka i Lupus - wilk z nałogami) i niesamowity klimat nie do końca bajkowego świata, w którym tyleż wredny, co pomysłowy zjadacz chleba zamiesza po raz czwarty. Oto co planuje zaserwować nam działające z ramienia RTL City Interactive dosłownie na dniach. Czy jednak raz spalone danie można jeszcze odpowiednio przyrządzić? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak jest to możliwe.