REKLAMA

Sklep Windows gorszy niż konkurencja – przestaje przestrzegać kategorii cenowych

Przeglądając ofertę sklepów internetowych, lubię mieć podane jasno na tacy, co za ile. Chcę widzieć, czy dany produkt jest darmowy, płatny, czy to demo, beta czy też wersja finalna. Dotychczas wydawało mi się, że w Sklepie Windows 8 jako-tako to funkcjonuje. O ja naiwny.

Sklep Windows gorszy niż konkurencja – przestaje przestrzegać kategorii cenowych
REKLAMA
REKLAMA

Chwila wytchnienia po pracy. Czym sobie tutaj umilić czas. Rower? Nah, jedno spojrzenie za okno przekreśla wszystkie plany. Pozostaje zabawa przy komputerze. Fenomenalny Tomb Raider zakończony, SimCity chwilowo mi się przejadło. No nic, może coś nowego, wartego kliknięcia, pojawiło się w Sklepie od Microsoftu? Widzę promowaną przygotówkę, z serii wypuszczanej maszynowo przez Artifex Mundi, notabene polskiego studia z siedzibą w Zabrzu. Czemu by nie? Katalog ich ofert w Sklepie jest całkiem pokaźny, wypróbujmy tytuł krzyczący do mnie ze strony głównej. W końcu jest zupełnie darmowy, co mi szkodzi.

ZA DARMO? JASNE, ŻE POBIERAMY!

p5

Enigmatis: The Ghost of Mapple Creek miało mi pozwolić na „odkrycie przerażającego zła zamieszkującego pozornie spokojne Maple Creek” oraz „rozwiązanie zagadek, które wyjawią prawdę w tej trzymającej w napięciu opowieści detektywistycznej”. Kto by nie dał wiary twórcom, prawda? Głodny „przerażającego zła” i „trzymającej w napięciu opowieści” dałem się skusić. Gra, oznaczona jako w pełni darmowa, bez żadnych ale pobrała się i zainstalowała na moim komputerze, wzbogacając kafelkowy ekran startowy „ósemki”. No to jedziemy.

O samym tytule nie będę rozpisywał, nie o to tutaj chodzi. Dosyć napisać, że przygotówka zaskoczyła mnie całkiem pozytywnie. Co prawa poziom trudności zupełnie nie istniał, jakikolwiek, zagadki były oczywiste, natomiast oprawa graficzna, utrzymana w poklatkowych animacjach 2D, nie każdemu może się spodobać. Mnie to akurat urzekło, zwłaszcza w połączeniu z klimatyczną muzyką. Pozycja idealna do odstresowania, o ile wkładamy ją do tego samego worka, gdzie upychamy majhongi i inne pasjanse. Aż miło mi się zrobiło na duchu, ile przede mną kolejnych „popierdółek” od Artifex, bowiem ich oferta w sklepie Windows jest naprawdę bogata, tak samo jak na sprzęty z Androidem i iOS na pokładzie.

PŁAĆ CHAMIE

p2

Pani detektyw, główna bohaterka gry, za pomocą moich błyskotliwych decyzji porusza fabułę do przodu. Kolejne zagadki uniżające mojej inteligencji padają jak trupy. Nic nie powstrzyma mnie od odkrycia sekretu, jaki skrywa posępne Maple Creek! No, prawie nic. Jednego nie wziąłem pod uwagę. W pewnym momencie, kiedy chcemy przenieść się do następnej lokacji, pojawia się nam okienko informujące o możliwości zakupu pełnej wersji gry. W przeciwnym razie z zabawy nici. Ale jak to?! Toż to ściągnąłem pełną wersję, tak przynajmniej poinformował mnie Sklep Windows. Ano wersja na moim dysku twardym może i jest pełna, ale aby uzyskać dostęp do całej zawartości, muszę zabulić. Kpina.

Skąd moje oburzenie? Jasne, że podobnych sytuacji w setkach gier są dziesiątki tysięcy. Wystarczy spojrzeć na wcześniej przywołane Google Play czy App Store. Różnica polega na tym, że tam mamy na to specjalnie oznakowane. W przypadku platformy od Google widzimy czarno na białym, że aplikacja kosztuje 9 złotych i 41 groszy. Kiedy ściągamy wersję niepełną, wielkie litery typu „FREE” w pełni nam to uzmysłowiają. Spodziewamy się, że pobieramy edycję wybrakowaną, z reklamami, bądź niepełną. To odróżnia ją od tego samego tytułu, z oznakowaniem „FULL”. W Sklepie Microsoftu na Windows 8 czegoś takiego nie ma. Plik ważący 430 MB został opisany jako w pełni darmowy, bez żadnych dodatkowych informacji na temat reglamentowanej zawartości. Uwierzcie, sprawdzałem wszystkie drobne druczki.

SKLEP WINDOWS - DO POPRAWY!

p4
REKLAMA

Taka sytuacja nie podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to klasyczne prowadzanie klienta w błąd. Ściągając plik w pełni darmowy, chcemy grać w pełni darmowo. Późniejsze zgrzytanie zębami jest więc w pełni zrozumiałe. Po drugie, możliwości kupna pełnej wersji zabrakło w samym Sklepie, możemy tego dokonać jedynie z poziomu gry. Takie sytuacje na platformie Microsoftu również mają miejsce, ale wtedy także jest to wyraźnie zasygnalizowane. Weźmy dla przykładu takiego Wiedźmina z numerkiem „2”. Tytuł od CDP RED znajduje się w katalogu Sklepu, lecz po jego wybraniu pokazuje nam się okno, w którym jak byk jest napisane, że grę musimy pobrać od producenta. Proste zasady, wszystko jest fair i nikomu to nie przeszkadza.

Jestem rozczarowany. Myślałem, że zmora tych wszystkich kombinacji typu Free2Play, Pay2Play, Freemium, Premium i tym podobne częściowo ominie Sklep Windows, bądź Microsoft przyłoży się do specjalnego oznakowania. Jak już pisałem – o ja naiwny. Samowolki producentów ciąg dalszy. Dzisiaj po raz kolejny przekonałem się, że platforma dystrybucji od M$ pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Shame on you.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA