REKLAMA

Serial „Snowpiercer” to nowy hit Netflix Polska. Przypominamy historię tego sci-fi i różnice między komiksem a filmem

„Snowpiercer” to jedna z najmocniejszych premier ostatnich dni na Netflix Polska. Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy widzowie poznali historię transkontynentalnego pociągu, w którym żyją resztki ludzkości. Serial stacji TNT powstał na bazie wcześniejszego filmu Bong Joon-ho i francuskiego komiksu z lat 80. Sprawdzamy różnice między tymi dziełami.

snowpiercer netflix
REKLAMA
REKLAMA

Wokół nowej wersji „Snowpiercer” w ostatnim czasie narosło bardzo wiele oczekiwań. Serial znajdował się w produkcyjnym piekle przez cztery lata początkowo jako dzieło stacji TNT, później przeniesione na TBS, by ostatecznie wylądować znów na TNT (i doczekać się międzynarodowej dystrybucji za sprawą Netfliksa). To znaczące opóźnienie paradoksalnie opłaciło się jednak produkcji, głównie dzięki osobie Bong Joon-ho.

Twórca filmowej adaptacji z 2013 roku nigdy wcześniej nie cieszył się taką popularnością jak obecnie, a wszystko za sprawą oscarowego „Parasite”. Koreańczyk pełni rolę producenta wykonawczego serialu, więc wiele osób automatycznie uznało go za jego nadrzędną siłę twórczą. Co nie jest do końca prawdą, choć fabuła nowego „Snowpiercer” opiera się na scenariuszu Joon-ho.

Seans pierwszych odcinków pokazuje przy tym wyraźnie, że serial stara się w pewnym stopniu połączyć wątki z komiksu i filmu.

A to wbrew pozorom niełatwe, bo poza podstawowymi założeniami oba dzieła różni właściwie wszystko. „Snowpiercer. Arka przyszłości” bynajmniej nie jest wierną adaptacją komiksu z 1982 roku. I nie chodzi tylko o oczywiste zmiany związane z postępem technologicznym czy indywidualnym stylem poszczególnych twórców. „Le Transperceneige” Jacquesa Loba i Jean-Marca Rochette'a to powieść graficzna skupiona przede wszystkim na treści, w formie naturalistyczna i oszczędnie zarysowująca meandry życia wewnątrz liczącego 1001 wagonów pociągu. Z kolei fabuła filmowej wersji roi się od dziur i sprzeczności, bo Bong Joon-ho znaczną większość swojej uwagi poświęcił na stronę wizualną.

snowpiercer netflix class="wp-image-408307"
Foto: Kadr z komiksu „Snowpiercer”

Tego typu różnice są w dużej mierze do przewidzenia. Ale „Le Transperceneige” i „Snowpiercer. Arka przyszłości” stoją ze sobą w sprzeczności przede wszystkim na poziomie zaprezentowanych w nich ideologii i filozofii. Głównym bohaterem pierwszego dzieła z serii (pierwotny komiks doczekał się trzech sequeli w 1999, 2000 i 2015 roku) jest Proloff, jeden z mieszkańców końcowych wagonów. W przeciwieństwie do adaptacji na duży i mały ekran nie stoi on na czele rebelii, bo niczego takiego nie ma.

Powieść graficzna koncentruje się bowiem nie tyle na walce klas, co zwycięstwie góry nad dołem. Jedyne na czym zależy Proloffowi, to ucieczka z końcowych wagonów, gdzie ludzie żyją stłoczeni jak bydło, głodni, zdesperowani i brudni. Najniższe klasy nie mają ani sił, ani możliwości na kształtowanie jakiegokolwiek buntu, bo ich życie zostaje sprowadzone do podstawowych instynktów. Szybko okazuje się zresztą, że szefostwo Snowpiercera poważnie rozważa odłączenie końcówki składu pociągu i skazanie wszystkich mieszkających tam ludzi na pewną śmierć. Nie ma to jednak większego znaczenia dla Proloffa, który jest indywidualistą w każdym calu.

Komiks „Snowpiercer” inaczej niż film nie zamienia natomiast bogatych podróżnych w pełne okrucieństwa karykatury.

Wręcz przeciwnie, wśród mieszkańców środkowych wagonów nie brakuje członków politycznego ruchu wzywającego do większej solidarności i równej redystrybucji dóbr. Jedną z nich jest Adeline Belleau, która odwiedza trzymanego w izolacji medycznej Proloffa i staje się potem towarzyszką jego podróży na sam szczyt pociągu. Początkowo nikt ich w niej nie zatrzymuje.

W filmie Bong Joon-ho postawił na znacznie bardziej karykaturalny i podniesiony do hiperboli obraz Wilforda oraz reszty bogaczy zamieszkujących Snowpiercera. W komiksie są oni egoistami i hedonistami, ale nie odchodzą zbyt mocno od moralności rządzącej w normalnych czasach. Nikomu nie przychodzi tu do głowy wykorzystywanie dzieci jako zastępczej części do silnika pociągu. Bardziej niż francuskich twórców w latach 80. koreańskiego reżysera interesuje też kwestia katastrofy ekologicznej, zmian środowiskowych zmierzających do powolnego wycofywania się zimy i przeludnienia. Siłą napędzającą pierwszego komiksu (notabene jedynego, którego akcja toczy się na pokładzie Snowpiercera) była z kolei groźba technologicznej zapaści pociągu, który z każdym rokiem zauważalnie zwalniał tempo swojego biegu.

Komiks i film mają też pewne podobieństwa, z których korzysta serial, dodając przy okazji kilka nowych pomysłów.

„Le Transperceneige” opowiada o indywidualizmie, „Snowpiercer. Arka przyszłości” o kolektywizmie. Komiks bazuje na naturalizmie, film na hiperboli. Lob i Rochette kończą swoje dzieło w atmosferze cichej desperacji, a Bong Joon-ho stawia na bombastyczny i brutalny, ale przepełniony nadzieją finał. W obu historiach najważniejsze jest jednak podstawowe pytanie: „Co człowiek jest w stanie zrobić, żeby przetrwać?”. Każdy pasażer Snowpiercera (bez względu na to czy posiada bilet, czy podróżuje na gapę) decyduje się na takie a nie inne działanie, żeby przeżyć piekło zamkniętych pomieszczeń i wiecznej zmarzliny widocznej z okien.

Serial wydaje się zainteresowany podobną zależnością, ale stara się przy tym połączyć opowieść o rewolcie z historią samotnego podróżnika zwiedzającego różne wagony na przodzie składu. Ogonowcy zaczynają swój bunt w premierowym epizodzie, ale nie będąc pod wodzą swojego przywódcy, Andre Laytona. Mężczyzna w poprzednim życiu przed ekologiczną katastrofą był detektywem, zostaje więc wybrany przez Wilforda na śledczego mającego zbadać tajemniczą sprawę morderstwa dokonanego na jednym z bogatych mieszkańców.

  • Czytaj także: Chcecie dowiedzieć się więcej na temat dwóch pierwszych odcinków serialu dostępnych na Netflix Polska? Przeczytajcie naszą recenzję.
REKLAMA

Na ile to połączenie okaże się skuteczne, przekonamy się wraz z debiutem kolejnych odcinków na platformie Netflix. Trzeba jednak przyznać, że serial „Snowpiercer” ma szansę na znaczące rozwinięcie wątków pokazanych we wcześniejszych dziełach z tego uniwersum. Bo choć w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z historią o dużym potencjale, to ani komiks, ani film nie rozwinęły należycie większości pobocznych wątków i nie opowiedziały wystarczająco dużo o tym świecie. Osobiście mam nadzieję, że uda się to nadrobić.

„Snowpiercer” jest już dostępny w serwisie Netflix. Nowe odcinki 1. sezonu co tydzień w poniedziałek.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA