REKLAMA

Speedball 2: Tournament

Jeśli przy okazji gry w piłkę ręczną chciałeś dostać kopa w mordę i stracić pewną część ciała, ta gra jest dla Ciebie. Nudzi Cię kolejna edycja FIFY? To samo. Worki na złom przygotowane? No to jazda!

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Speedball 2: Tournament autorstwa studia Kylotonn to kontynuator święcącej triumfy na początku lat 90. ubiegłego wieku gry Speedball: Brutal Deluxe. O co się rozchodzi? Gdzieś za 300 lat, dokładnie w roku pańskim 2326 (Nostradamus do tego czasu zapowiedział kilka końców świata, to nic pewnego), gdy standardowe zawody zespołowe powoli odchodziły do lamusa, ludzie, którym się absolutnie nudziło, wymyślili nową konkurencję: brutalną grę uliczną. Najbliżej jej do naszej swojskiej piłki ręcznej i rugby, tyle że tutaj zamiast standardowej piłki do szczypiorniaka i bawełnianych koszulek mamy kupę żelastwa. Ma się w niej liczyć nie spryt i zręczność, ale siła i obwód mięśni. Za kilkaset lat na Ziemi panować będzie równouprawnienie, więc do rozgrywki przystępują zarówno panie jak i panowie.

REKLAMA

Już za chwilę hymn obu zespołów samobójców…

Teraz zaś opowiem Wam bajeczkę o Steamie. Jak wiadomo, usilnie promowany przez Valve system elektronicznych zakupów i rejestracji ma swoje dobre strony, ale to, co wyprawiało się podczas instalacji tejże gry, przechodziło ludzkie pojęcie. Już sam napis na pudełku, że do instalacji polskiej wersji gry potrzebny będzie Steam, nie napawał mnie optymizmem. "Nic to, parę megabajtów do ściągnięcia, ileż to może zająć" - pomyślałem sobie. O ja naiwny! Sławetnego programu oczywiście nie miałem zainstalowanego, na szczęście był na płytce. Chociaż tyle, bo 800 mb piechotą nie chodzi, szczególnie gdy mowa o średniej jakości łączu internetowym. Punkt kulminacyjny moich niczym nieskrępowanych nerwów nastąpił, gdy zobaczyłem na ekranie komunikat najpierw o rejestracji, która trwała kilkanaście minut, potem ujrzałem nakaz ściągnięcia potrzebnych do instalacji plików. Ściągałem je 6 godzin. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak wiele mocnych słów w tym czasie padło pod adresem twórców. Na szczęście później wszystko przebiegło już bez problemów. Uff…

Full metal jacket

Jak już wspominałem, Speedball to sport uliczny, tak więc nie mogło zabraknąć standardowych dla tego typu produkcji trybów: ligi, meczu towarzyskiego, treningu, turnieju i sparingu. Można także zagrać przez sieć oraz na jednym komputerze z drugą osobą. Aby wystartować w lidze, musimy stworzyć swój zespół. Dobieramy zawodników, którzy charakteryzują się różnymi parametrami i jest ich kilkudziesięciu do wyboru. Przykładowo: mężczyźni są lepiej zbudowani, lecz wolniejsi; "słaba" płeć jest bardziej… khem… wymiarowa, ale szybsza. Po selekcji naszych graczy pora na ustalenie strojów, tudzież pancerzy i jesteśmy gotowi na podbój czterech lig. Za wygranie każdej z nich otrzymujemy premie finansowe, które możemy przeznaczyć na rozwój naszej grupy śmiałków. Oczywiście, można też wykorzystać je w bardziej szemrany sposób, na podkupienie gwiazdora innej drużyny. Tego już nie dopakujemy, ale jak przyłoży, to można zbierać resztki po przeciwniku. Wprawdzie to nie menedżer piłkarski, ale opcje taktyki są dość zróżnicowane. Zmieniamy ustawienia, przenosimy defensorów i atakujących, ustalamy taktykę obronną bądź ofensywną.

Mamy już wszystko, zatem możemy wyruszać na bój. Zanim jednak uda się wkroczyć na boisko, sięgnijmy po dobrą lekturę. Loadingi są tak wkurzająco długie, że można szybko nadrobić zaległości książkowe. Nie wiem czy to ma wzbudzić emocje podczas oczekiwania na batalię, czy wkurzyć gracza do granic rozsądku. U mnie zanotowano objawy nr 2.

Wiesiek, po ile złom na składzie?

Mecze opierają się na zasadzie: im mocniej, tym lepiej. Dlatego na ekranie oglądamy festiwal lewych prostych, prawych sierpowych, kopniaków z półobrotu i wślizgów kwalifikujących się na czerwoną kartkę. Tu panuje jednak wolna amerykanka, wszak pod koniec spotkania miejsce gry gęsto zaścielają kawałki pancerzy lub innego żelastwa.

Od tego czy wygramy zależy nie tylko ilość trafień do bramki, ale też za zbijanie znaków przed bramkami. Możemy również pomnożyć ilość punktów przepuszczając piłkę przez specjalną rampę. Na średnim poziomie trudności ciężko zdobyć bramkę. Zwycięstwo waży się do ostatnich chwil spotkania. Wszystko dzieje się dynamicznie, nie ma chwili na nudę i zastanowienie. Co najważniejsze mecze są bardzo emocjonujące i co za tym idzie, niezwykle grywalne. Z przyjemnością patrzy się na szybkie, składne akcje, efektowne podania i piękne bramki, jak również brutalne wejścia.

Szkoda tylko, że wykonanie stoi na poziomie o klasę niższym. Ostro zalatuje jakością znaną z produkcji budżetowych. Mało funkcjonalne menu przeszkadza w planowaniu gier. Speedballowi zdarza się zawieszać w najmniej odpowiednim momencie, a powrót do Windowsa to droga przez mękę, od której ostatecznym wybawieniem jest przycisk Reset. Dźwięk to bezsensowna rąbanka, która tak naprawdę nie przeszkadza strasznie, ale też nie wnosi nic nowego, niestety podczas długiej gry nuży. Pomijając już fakt, że zdarza się zacinać i dziwnie przyciszać lub pogłaśniać. Minimalne wymagania sprzętowe podane na pudełku możecie sobie pomnożyć razy dwa. Chyba że oglądanie pokazów slajdów to Wasza życiowa pasja. Tym bardziej, że grafika nie jest zbyt rewelacyjna. Owszem, jest solidna, ale nie ma żadnych przebłysków geniuszu. Najprawdopodobniej wszystko ma swój zaczątek w silniku gry, który absolutnie położył sferę techniczną produkcji.

REKLAMA

Krajobraz po bitwie

Gdyby oceniać Speedballa za miodność i grywalność, ocena byłaby wyższa. Niestety, jakość wykonania i stabilność programu przypomina znaną z kioskowych niskobudżetówek. Momentami krew człowieka zalewa, gdy w jednej chwili muzyka cichnie, a zaraz potem wybucha z impetem. Aspekty techniczne przygniotły tę bardzo przyjemną zręcznościówkę, z którą spędziłem kilkanaście miłych godzin. Szkoda, że tak fajny pomysł został strasznie sknocony przez lenistwo (brak pieniędzy?) twórców. Mógł być hit, jest średniak. Naprawdę szkoda.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA