REKLAMA

T-72: Bałkany w ogniu!

T-72: Bałkany w ogniu!

Rozrywka Blog
REKLAMA

- Powoli do przodu, silniki stop! - Głos Dowódcy zabrzmiał szeptem w słuchawkach hełmofonu. Diesel czołgu zamilkł cichym warknięciem. - Kierowca na zewnątrz! Maskowanie! - Pada kolejna komenda, a zaraz po niej następna - Boria! Widoczek w porządku? To do mnie. Przylegam czołem do wizjera TPD-K1, w ludzkim języku zwanym celownikiem - dalmierzem i uzbrojonym w ten sposób wzrokiem omiatam cały dostępny zakres pola widzenia. Widzę przed sobą dolinę przeciętą lokalną bitą drogą, rachityczne drzewka brzozy, w oddali po prawej majaczą się w porannej mgle gospodarskie zabudowania. Mgła powoli się podnosi, zapowiadając tym ładny dzień. Nie dla wszystkich. - Boria, załaduj przeciwpancerny, obejmij dozór na trzy drzewa, na godzinie 10, te przy tej drodze, ustaw koordynaty dalmierzem, melduj wykonanie - Dowódca nie odpuszczał, ani na sekundę, piekielny perfekcjonista, ale dzięki niemu jeszcze cieszyliśmy się dobrym zdrowiem. - Maskowanie wykonane, jestem na stanowisku, nie ma siły, aby nas ktoś namierzył - zameldował Nikita, pełniący w naszym trio rolę kierowcy - mechanika. - Cisza! Czekamy - na ten rozkaz czekaliśmy od wyjazdu z tymczasowego punktu dyslokacji. Obróciłem wieżę, wyrównałem stabilizatory, dalmierz ustawiony, automat załadował nabój z pociskiem przeciwpancernym. W momencie opuszczenia 125-cio milimetrowej lufy działa naszego czołgu T-72 śmiercionośne przeznaczenie podąży ku przeciwnikowi. - Jestem gotów - zameldowałem i zapadła w stalowym pudle martwa cisza. Czas płynął leniwie, by po upływie niemal wieczności padły komendy. - Cel w sektorze dozoru - głos dowódcy brzmiał beznamiętnie wyprany z wszelkich emocji. Widziałem go. W maskujących barwach potężny Leopard 2 powoli parł do przodu ścieżką wytyczoną przez bitą drogę. Dookoła niego biegli żołnierze piechoty z osłony. - Ognia! - Padła komenda. Ogłuszający huk wypełnił wnętrze czołgu, a ja przez wizjer celownika zobaczyłem eksplozję ognia i dymu na pancerzu Leoparda niemal na środku jego długości, tuż pod kanciastą wieżą. Czołg zaczął skręcać w prawo. - Poprawka! - Dowódca bacznie śledził rozgrywający się dramat. Drugi pocisk, także trafił w cel wyrywając niemal wieżę czołgową. Otaczająca konającego stalowego kolosa piechota rzuciła się do rozpaczliwej ucieczki, pozostawiając płonący wrak do niedawna dumy niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. - Sit transit gloria! Spadamy panowie, nic tu po nas - głos Dowódcy przerwał ciszę. Diesel odezwał się swoim basowym pomrukiem.

REKLAMA

Tytułem wprowadzenia mały rys historyczny. Bałkany. Miejsce, gdzie spotkały się i zwarły ze sobą w piekielnym tyglu narody o odmiennych korzeniach cywilizacyjnych, różnych religiach i przeciwstawnych dążeniach do wolności w sposób przez siebie tylko zrozumiałych. Serbowie, Chorwaci, Słoweńcy i Czarnogórcy, oraz obywatele Kosowa, katolicy, prawosławni i muzułmanie. To tu, a dokładniej w Sarajewie w 1914 roku serbski zamachowiec Gawrilo Princip śmiertelnymi strzałami godząc w austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda podpalił lont krwawej "Rzezi Narodów", jak historycy nazywają I Wojnę Światową. Później także, przez całe dziesięciolecia pod maską zjednoczonej Jugosławii twardymi rządami Josifa Broz Tito konflikty narodowościowo - religijne wrzały. "Wiosna Ludów" na przełomie lat dziewięćdziesiątych dała Wolność i Suwerenność większości Narodów, uwięzionych na mocy układów jałtańskich i poczdamskich po twardym buciorem Związku Radzieckiego. Większości, ale nie wszystkim! W tym czasie umiera też Josif Broz Tito. Na terenach Jugosławii wybucha krwawy konflikt, który przeradza się w regularną wojnę, której towarzyszą akty ludobójstwa, czystek etnicznych i gwałtu na nieznaną dotychczas skalę. I wszystko to działo się na oczach cywilizowanego Świata i ONZ! Nie do wiary, ale takie są fakty. W końcu, dzięki działaniom wspólnoty międzynarodowej na Bałkanach zapanował chwiejny pokój, ale trwa on tylko dzięki siłom stabilizacyjnym. Bałkany w dalszym ciągu są ogniskiem zapalnym, pod tym względem nie zmieniło się prawie nic.

W takim oto miejscu znajdziesz się Szanowny Czytelniku i Graczu w momencie "odpalenia" gry "T-72: Bałkany w ogniu!" autorstwa rosyjskiego studia Crazy House, wydanej na nasz krajowy rynek przez Nicolas Games. Na wstępie od razu jasno sprecyzuję kwestię zasadniczą, jaką jest jej gatunek. "T-72: Bałkany w ogniu!" jest klasycznym SYMULATOREM broni pancernej, a dokładniej czołgu, zawierającym oprócz potężnej dawki realizmu pola walki, wiernie oddane mechanizmy sterowania pancernym kolosem i wzmocniony dodatkowo elementami taktyczno - strategicznymi. Pozostaje w zasadzie drobnostka - trzeba tylko przeżyć, najlepiej do końcowych napisów "listy płac" po przejściu rozgrywki. Tyle i aż tyle. Tak, więc, o ile nie jesteś Graczu zwolennikiem tego typu rozrywki proponuję w tym miejscu porzucić niniejszy tekst i przejść do innych autorstwa moich redakcyjnych Kolegów. Korzyść z tego dodatkowa jawi się taka, że nie "zarazisz" się tym gatunkiem, jak niżej podpisany wiele lat temu. A wiadomo, zdrowie rzecz święta! Skoro jednak kontynuujesz lekturę, wniosek z tego płynie, że Następny puka do bram Symulatorowego Bractwa. Czynisz to na własną odpowiedzialność, pamiętaj o tym.

Na początek rada praktyczna. Wymagania sprzętowe tej gry raczej trudno nazwać przyjaznymi, wobec czego dysponując sprzętem znacząco poniżej określonych proponuję po instalacji gry sensownie ustawić jej opcje, aby uniknąć nieprzyjemnych i frustrujących atrakcji w postaci "tańczących z pikselami", artystycznego żabkowania, czy też zwisów, zacięć i postojów. Sprawa druga, moim zdaniem jeszcze ważniejsza. W trakcie ustawiania poziomu realizmu rozgrywki podejdź w sposób wielce krytyczny do posiadanych umiejętności. Proponuję młodym adeptom pancerniactwa wirtualnego niski poziom realizmu, inaczej start i swobodne prowadzenie walki pozostanie w sferze marzeń. Nie od rzeczy jest na starcie solidne zaznajomienie się z instrukcją gry, niezwykle starannie wykonaną przez ekipę Nicolas Games, a w szczególności z klawiszologią stosowaną. W misjach pojedynczych natraficie na tutorial, który gorąco polecam w myśl starej wojskowej zasady - więcej potu na ćwiczeniach, mniej krwi w boju! Ok. Gra zainstalowana, poligon zaliczony, ruszamy!

Teatrem naszych działań wojennych, jako dowódca czołgu, działonowy, strzelec broni maszynowej i kierowca - mechanik w jednym będą tereny konfliktów zbrojnych byłej Jugosławii, a dokładniej Krajiny. Wcielamy się w rolę rosyjskiego oficera broni pancernej, który wcześniej już poznał znak prochu z korpusu ochotniczego i za niezłą kasę, zwaną przaśnie pieniędzmi wspierał będzie serbskich separatystów. Na starcie mamy dostępne misje pojedyncze z wspomnianym powyżej treningiem, w trakcie, którego doskonalić można własne umiejętności w prowadzeniu ognia, maskowaniu, eskortowaniu, obronie zajmowanych pozycji, oraz niezwykle cennej umiejętności nauki jazdy stalowym kolosem. Ostatnia kwestia jest kluczowa, gdyż w najmniej pożądanych momentach można silnik przegrzać, zerwać gąsienicę na zaporze przeciwczołgowej, czy też po prostu utopić czołg w pokonywanym brodzie na pozór niegroźnej rzeczki. A potem już tylko "pływanko" kaczką. O wciórności żabką chciałem napisać, a niech to biesy …. Nie od rzeczy jest zajrzeć także do podręcznej Encyklopedii, aby łyknąć haust wiedzy na temat sprzętu, który w grze tej występuje. A jest go nie mało. Zacznijmy od leciwego staruszka "Rudego", czyli T-34-85, jego młodszego braciszka T-55A i tytułowego T-72B. Dalej widzimy niemieckiej produkcji Leoparda 1A4, amerykańskiej produkcji M50 Super Herman, a i to nie wszystko, gdyż jest jeszcze cała gama sprzętu, a w nim, że tylko wymienię transporter opancerzony z BRDM-2, działo samobieżne SU-100, czy też śmigłowiec produkcji rosyjskiej Mi-8. Sprzętu jest znacznie więcej, ale poprzestanę na wymienionym, gdyż lincz na mojej osobie z ręki Redaktora Naczelnego Playbacku - Wielce Szanownego KmP mógłby stać się faktem. Od strony merytorycznej Encyklopedia gry wykonana jest na wysokim, profesjonalnym poziomie. Sympatycznym posunięciem jest oddanie do dyspozycji Gracza pamiętnika prowadzonej postaci, w którym w miarę pokonywanych misji pojawiać się będą adekwatne wpisy, o treści obrazującej nie tylko przebieg wojennych misji, ale i jego stan ducha, czyniąc naszego wojaka człekiem z krwi i kości, pełnym pojawiających się wątpliwości i osobistych spostrzeżeń. A będzie ich niemało.

Oś fabularna rozgrywki osnuta jest wokół 18 misji bojowych. Nie zagłębiając się w ich treść, a ta zostanie podana na odprawie bojowych mogę stwierdzić, że oferują absolutnie wszystko, co może wojaka wojsk pancernych, a w szczególności czołgistę spotkać na froncie. Od prościutkich zadań poczynając, jak konwój "zdobycznego" dziadunia T-34-85, po złożone obrony zajmowanych pozycji. Do tego dojdą eskorty, wsparcie piechoty, czy też zasadzki na przeciwnika z umiejętnym wykorzystaniem konfiguracji terenu i nie tylko. Obrona zajmowanych pozycji też nie będzie łatwa, mimo iluzji grubego pancerza. Moja rada - dobrze śledźcie poczynania żołnierzy przeciwnika, a w szczególności piechocińców. Celnie umieszczony granat kumulacyjny z granatnika RPG niejednemu pancerniakowi pozwolił spotkać się bezpośrednio ze Stwórcą. "Takaja żizn" - mawiają moi Przyjaciele - Rosjanie. Jazda manewrowa i prowadzenie ognia w trakcie ruchu czołgu to już wyższa szkoła jazdy, ale gwarantuję, że Ci, którzy temu wyzwaniu podołają odczują niemałą satysfakcję. Mówiąc krótko, opisywana pozycja, czyli "T-72: Bałkany w ogniu!" ma w sobie wszystkie elementy rasowego symulatora, a jego wartość wzrasta wobec faktu, że akurat w dziedzinie symulacji pola walki z wykorzystaniem broni pancernej dosyć spora jest posucha i wartościowych pozycji, poza nielicznymi po prostu brak. Chwała Nicolas Games, że zdecydowano, w Szacownej tej Firmie wydać tą pozycję i to, co jeszcze raz podkreślę, na takim właśnie poziomie i jakości.

Garść spostrzeżeń natury technicznej. Grafika nie idzie niestety w parze z zaordynowanymi Użytkownikowi wymaganiami sprzętowymi. Oględnie rzecz biorąc moim zdaniem jest to jeden ze słabszych elementów "T-72: Bałkany w ogniu!" O ile jeszcze otwarte przestrzenie prezentują się korzystnie, mimo widocznej nędzy w gatunkach roślin, krzewów i drzew, co stara się nadrobić konfiguracja terenu i możliwość korzystania z topografii w szerokim zakresie, o tyle wioski, zabudowania baz, pojedyncze budynki czasem całe, a kiedy indziej z piętnem wojny, która się tu z chrzęstem gąsienic przetacza to obrazki, które można było i należało to zrobić znacznie staranniej. Momentami słabizna, że żałość serce ściska. Znacznie lepiej od tego elementu wygląda fizyka ruchu. Pojazdy zachowują się tak, jak powinny to czynić, a jazda kawaleryjska skończyć się może nieobliczalnymi konsekwencjami, do utrupienia sprzętu włącznie. Zadbano w tym wypadku o przyzwoity poziom realizmu, podobnie jak przy wszystkich czynnościach związanych z prowadzeniem czołgu. Tu akurat wykonano kawałek porządnej pracy. Skutecznie trafiony przeciwnik też nie od razu "odchodzi do historii", ale potrafi kąśliwie się odgryźć. Niestety AI poszczególnych przeciwników, jest nie wiedzieć, czemu na dość dziwnie zróżnicowanym poziomie. Oprócz zachowań nieprzewidywalnych i zaskakujących Gracza trafiają się i takie, które mogą doprowadzić do rozpaczy, niwelując cały realizm. Prujący jak "krakowiaczek żwawy" M50 Super Sherman, mimo obramowujących go pocisków po linii prostej to zaiste dziwaczny widok. Tłucze się do niego, jak do kaczek nad jeziorem, aż w końcu zadymi, zapali się i finto! Wydaje mi się, że nie o to chodziło Twórcom z rosyjskiego studia Crazy House. Odwołując się do wspomnianych kilkakrotnie wymagań sprzętowych mogło być znacznie lepiej i to jest sucha konstatacja faktu. Dźwięk natomiast, to zupełnie inna bajka. Poczynając od bojowych pieśni, budujących klimat, poprzez wszystko, co może czołgiście zafundować otoczenie w czasie walki, na odgłosach i to wielce zróżnicowanych poszczególnych typów broni uzbrojenia kończąc poziom doznań jest znacząco wyższy. Na dobrą sprawę, same odgłosy, wystrzały, rykoszetujące po pancerzu pociski, wybuchy i eksplozje to radość sama w sobie. To jest właśnie klimat, jakiego oczekuję od symulatora wojskowego! Wojnę musi być czuć, inaczej pozostaje zwietrzały smrodek dawno spalonego prochu. Na tym odcinku ogłaszam z satysfakcją sukces Autorów.

REKLAMA

Nieczęsto grywam w symulatory czołgów, głównie z uwagi na wielce skromniutką ofertę w tej dziedzinie, niemniej "T-72: Bałkany w ogniu" skutecznie przykuł mnie do klawiatury na sporą ilość godzin. Grywalność tego tytułu oceniam bardzo wysoko z uwagi na specyficzny klimat, spory realizm i nienajgorszą fabułę. Z czystym sumieniem mogę polecić tę grę wszystkim miłośnikom symulatorów, ale także i Tym, którzy zapragną zakosztować bardziej skomplikowanych form rozrywki od przykładowo "Simsów", czy też "LULI". Cena też została skalkulowana przez Wydawcę na rozsądnym poziomie, co zachęca do zakupu odbierając złodziejski grosz producentom samoróbek. W tym aspekcie kierunek obrany przez Nicolas Games w całej rozciągłości popieram i TAK TRZYMAĆ Szanowna Firmo!

Wygrać, znaczy przeżyć. Wojennego szczęścia i smaku wojskowych sucharów Wszystkim Pancerniakom!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA