REKLAMA

TES IV Oblivion: Knights of the Nine

Ze wszystkich gier z "wielkiej trójcy" RPG'ów wydanych w roku ubiegłym zdecydowanie najlepszą sytuację wypracowała sobie czwarta część znanego cyklu The Elder Scrolls. Początkowo wydawało się, że będzie musiała w otwartej walce zmierzyć się z dwoma innymi hitami z gatunku gier fabularnych, Newerwinter Nights 2 i Gothiciem 3, jednak ich premiery znacząco odwlekły się w czasie, przez co wiosna i lato 2006 roku należały właśnie do TES4: Oblivion. Teraz, kiedy twórcy NW2 i Gothica 3 dopiero pracują nad pierwszym rozszerzeniem, twórcy Obliviona, firma Bethesda znów jest szybsza.

Rozrywka Blog
REKLAMA

A to za sprawą niesamodzielnego dodatku do ich flagowego produktu, który niedawno miał swoją premierę. O powstawaniu Knights of the Nine wiadomo było od jakiegoś czasu, jednak ja osobiście, mimo iż jestem oddanym fanem Oblivona nie zwracałem na to uwagi, dlatego też moja przygoda z nim zaczęła się dopiero w momencie ujrzenia go na półce sklepowej. Fabuła dodatku kręci się wokół postaci Umarila - złego rycerza, który jak przystało na czarny charakter bardzo pragnie szerzyć swe zło po całym Cyrodill. Niestety tak się składa, że tytułowa dziewiątka (czyli bogowie świata Tamriel) nie zamierza mu na to pozwolić i wysyła członków swojego zakonu aby ci rozprawili się z wrednym Umarilem. Niestety, ta nieprzyjacielska menda, mimo iż wysłana w zaświaty, nie ma zamiaru poddać się i powraca na ziemię z jednym celem: zniszczenia wiary Cyrodiilijczyków w Dziewiątkę. A ty drogi graczu masz przywrócić zakonowi Rycerzy Dziewiątki dawną świetność i zakończyć tą ponurą intrygę raz na zawsze.

REKLAMA

Wątek fabularny Knights of the Nine jest zespolony z Oblivionem, co oznacza, że grając w dodatek możemy również wykonywać misje z podstawowej wersji gry. Jest to nieco podstępny zabieg, ponieważ po zainstalowaniu dodatku na Oblivionie z początku w ogóle nie są widoczne zmiany, przez co niejednokrotnie myślałem, że może coś źle zainstalowałem. Otóż nie, żeby rozpocząć grę w KotN należy udać się do znanego z podstawki miasta Anvil, w którym to została zbezczeszczona pewna świątynia…

Jednak dodatek to nie tylko wątek zakonu bogów. W jego skład wchodzi także siedem pluginów, takich jakby minidodatków, które do tej pory gracze mogli pozyskać oddzielnie drogą internetową za uiszczeniem "niewielkiej" opłaty. Opiszę je po krótce, aby było wiadomo o co chodzi.

Chyba najmniej wzbogacającymi rozgrywkę dodatkami są Horse Amor i Spell Tomes. Pierwszy dodaje do gry możliwość odziania swego rumaka w gustowną zbroję, które jednak poza wrażeniami wizualnymi nie zmienia absolutnie nic. Prawdę mówiąc nie skorzystałem z tej nowości, zawsze bardzo podobały mi się modele koni w Oblivionie i wolałem, aby takie zostały. Drugi z nich sprawia, że w świecie gry pojawiają się księgi, po których przeczytaniu postać uczy się nowych zaklęć.

Dodatek The Vile Lair opowiada o Deepscorn Hollow, miejscu, które stara się omijać każdy szanowany obywatel, miejscu spotkań nikczemników, do których może dołączyć i nasza postać. Rozszerzenie pod nazwą Orrery to misje związane z gildią magów, pozwalające na odbudowanie w jej wnętrzu prastarego planetarium. Mehrune's Razor sprowadza nas do ogromnych podziemi Cyrodill w poszukiwaniu potężnego oręża o tej samej nazwie, pozwalającego zabijać daedry jednym uderzeniem. Jest jeszcze Thieves Den stawiający nas w roli poszukiwacza skarbów i Wizard's Tower, czyli wieża daleko na mroźnej północy Cyrodill, która może stać się naszym domem.

Rozszerzeń jak widać jest dużo, ale prawie w ogóle nie przedłużają rozgrywki. W efekcie Oblivion: Knights of the Nine to gra krótka i raczej nie warta swojej ceny, czyli 60 zł.

Gdyby kosztowała połowę tyle nie byłoby o czym mówić, a tak... Żeby chociaż nowości były specjalnie ekscytujące, ale nie są. Mało jest questów rzeczywiście ciekawych, a o jakimś czasie gracza zaczyna ogarniać znużenie. Tak było przynajmniej w moim przypadku.

REKLAMA

Na oko trudno ocenić czy coś zmieniło się w kwestii oprawy audiowizualnej. Dodatek działa na tym samym silniku graficznym co podstawka, co nie dziwi zważywszy na to, iż są ze sobą zespolone. Oznacza to, że nadal możemy podziwiać piękne widoki, góry, lasy, jeziora, łąki itd., itp. A, że przez rok jaki minął od premiery podstawki moc obliczeniowa większości komputerów zdążyła odczuwalnie wzrosnąć teraz więcej ludzi może cieszyć się tymi widokami przy zadowalającej płynności animacji. To, że engine ma rok ma też swoje negatywne skutki, o jakich chyba nie muszę mówić. Wystarczy wspomnieć, że Oblivion to jednak nie Crysis [a czy ktokolwiek gra teraz w Crysis?;) - Volt.] . W kwestii dźwięku nie zmieniło się nic, nadal jest doskonały i w znacznych stopniu buduje specyficzny klimat świata Cyrodiil. Ale szkoda, że autorom nie chciało się wysilić i stworzyć kilka nowych ścieżek dźwiękowych na potrzeby dodatku.

Czy zatem warto dodatek kupić? Jeśli jesteś fanem Obliviona jak najbardziej tak, ale że następny dodatek już na dniach, więc może lepiej poczekać, aż ten pojawi się w jakiejś taniej serii wydawniczej Cenegi? Jak na pierwszy add-on do jednego z najgłośniejszych RPG ostatnich lat jest jakby troszkę za chudo, ale jako okazja do odświeżenia sobie Obliviona można go potraktować łaskawszym okiem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA