REKLAMA

Testujemy Infestation: Survival Stories – pięć dni (kontrowersyjnego) horroru

Krytykowana jak świat długi i szeroki gra MMO w świecie opanowanym przez zombie stale zadziwia. Tutaj żywe trupy to Twoje najmniejsze zmartwienie, w przeciwieństwie do samych twórców, którzy podkładają graczom kłody pod nogi lepiej, niż hordy żywych trupów. Oto dziennik miłośnika survival-horroru, który spędził z Infestation parę dni.

Testujemy Infestation: Survival Stories – pięć dni (kontrowersyjnego) horroru
REKLAMA

DZIEŃ 1 – POZOSTAWIONY SAM SOBIE

REKLAMA
infestation 5

Po ściągnięciu gry wszystko poszło szybko, gładko i przyjemnie. W paru kliknięciach stworzyłem bohatera, wybrałem publiczny serwer i rozpocząłem zabawę. Infestation rzuciło mnie na środek łąki, z lasami dookoła mnie i piękną, słoneczną pogodą nad głową. Moje oczy zaatakowała drętwa animacja postaci, zwłaszcza podczas wykonywania skoku. Uszy dostały uszczerbku na skutek pojękiwania łysego. Otoczenie na maksymalnych detalach wyglądało paskudnie, zwłaszcza wysoka, plastikowa trawa, która sięgała po kolana. Nic to, nie o doznania audio-wizualne tutaj chodzi. Ruszamy!

Tylko gdzie? Wyposażony w latarkę, mapę, bandaże i coś do jedzenia, nie miałem żadnych wytycznych, jak rozpocząć przygodę i gdzie warto się udać. Po analizie mapy zobaczyłem, że parę minut marszu od mojej lokacji znajduje się strefa bezpieczeństwa. Rozpocząłem wędrówkę, widząc jednocześnie ikonkę wołania o pomoc, innego gracza. Podobnie jak ja, kupił grę na letniej wyprzedaży Steam i nie potrafił się odnaleźć. Był ranny, więc go opatrzyłem. Ruszyliśmy w kierunku strefy bezpieczeństwa, po drodze napotykając mały domek. Jako, że ani ja, ani on nie posiadał żadnej broni, postanowiliśmy dokonać zwiad z bezpiecznej odległości.

infestation 4

Po pięciu minutach czołgania byliśmy paręnaście metrów od zabudowań. Zombie wyły przeraźliwie (naprawdę można dostać ciarek) drętwo stojąc w miejscu. Prawdopodobnie pilnowały czegoś cennego. Razem z towarzyszem zdecydowaliśmy się obejść gnijące otoczenie i wejść do budynku od tyłu. Zaczynało robić się naprawdę ciekawie. O ironio, w tym samym momencie, z niewiadomych powodów, zostałem rozłączony z serwerem. Nie miałem wiele czasu, więc nie wracałem do rozgrywki, zostawiając sobie Infestation na spokojną, leniwą sobotę.

DZIEŃ DRUGI – SOBOTA, TO SERWERY ZAMKNIĘTE

No to zaczynamy. Logując się na serwer trafiłem dokładnie tam, gdzie ostatnio zakończyłem rozgrywkę. Miłe zaskoczenie, biorąc pod uwagę, że rozłączyło mnie z bliżej nieokreślonych powodów. Oczywiście mojego towarzysza nie było w okolicy, sam natomiast nie chciałem plądrować położonego przede mną domostwa. Zwłaszcza, że w świecie gry był środek nocy i jakoś nie uśmiechała mi się walka nagimi pięściami ze skrytymi w mroku maszkarami. Ruszyłem do strefy bezpieczeństwa.

Ta, łudząco przypominająca z zewnątrz więzienie w serialu The Walking Dead, była niemal wymarła. W środku znalazłem paru zajętych wymianą ekwipunku graczy oraz komputerowo sterowanego sprzedawcę, dla którego byłem tak samo ważny, jak żywe trupy za murami. Twórcy nie dali mi żadnych środków na start i mogłem co najwyżej popatrzeć sobie na dostępne w ofercie NPC uzbrojenie oraz żywność. Szybko zdałem sobie sprawę, że nic tutaj po mnie. Ruszyłem więc w świat.

infestation 1

Po kilkunastu minutach podróży przez jałowe łąki, natrafiłem na coś, co z daleka wyglądało jak wieża przekaźnikowa. Prowiant, amunicja, broń – jeśli coś w końcu udałoby mi się znaleźć, to na pewno nie biegając pośród paskudnych polan, ale właśnie tam. Ruszyłem w kierunku majaczącej na horyzoncie wieży, pod osłoną nocy słysząc co jakiś czas przeraźliwie głośny huk wystrzału. Wolałem nie oglądać się za siebie.

Kiedy byłem już naprawdę blisko wieży, zrobiłem powyższe zdjęcie. Chwilę potem gra wywaliła mnie do głównego menu, nieporadnie tłumacząc się zakończoną sesją. Była jednak sobota, moja postać znajdowała się bardzo blisko miejsca zainteresowania, natomiast ja miałem jeszcze trochę czasu. Ponowne logowanie nie przyniosło sukcesu. Kolejne również. Tak samo następne i jeszcze następne. Po 20 minutach walki z wiatrakami zrobiłem to, co zrobić należało znacznie wcześniej – sprawdzić, co ćwierkają inni gracze na Steam.

infestation 2

Tam z kolei wątek o problemach z zalogowaniem w ciągu 30 minut dorobił się pięciu stron. Co mnie zaskoczyło, w temacie wypowiedział się również pracownik odpowiedzialnego za Infestation Hammerpoint, deklarując, że zdają sobie sprawę z problemu i pracują nad jego rozwiązaniem. To było na tyle, jeśli chodzi o wolną sobotę i MMO w apokaliptycznym świecie.

DZIEŃ TRZECI – ZOMBIE TO TWOJE NAJMNIEJSZE ZMARTWIENIE

Działa! Dotarłem do wieży przekaźnikowej. Jak widać poniżej, minuty marszu na niewiele się zdały. To się Skyrim, ilość miejsc, które są warte odwiedzenia, jest zdecydowanie mniejsza. Okazuje się, że ekwipunek do zdobycia znajduje się jedynie w domach, wioskach, miasteczkach i większych zabudowaniach. Kiedy dotarłem do mieściny „Smallville”, wciąż była noc, moja postać była wygłodzona i punkty życia ulatywały z niej niczym radość ze studenta podczas sesji.

infestation 3

Zombie rzuciły się na mnie. Biegłem środkiem ulicy, z uroczym korowodem umarlaków za plecami. Kiedy w końcu wpadłem do czegoś, co wyglądało jak policyjny posterunek, zrobiło się cicho. W końcu bezpieczny, w końcu mogę zająć się przeszukiwaniem budynku. Właśnie wtedy też nadeszła pierwsza śmierć. Nie z rąk gnijących trupów, ale innego gracza, schowanego w tym samym pomieszczeniu. Kolejny zgon również nastąpił z rąk żywej osoby. Następny również.

Nauczka? W Infestation raczej nie ma co liczyć na współpracę, o ile nie grasz ze znajomymi. Inni gracze zrobią wszystko, aby zdobyć Twój ekwipunek. Nie warto przyjmować zaproszenia do grupy, ponieważ zdradza to Twoje położenie. Tym bardziej nieopłacalnym jest wołanie o pomoc, ponieważ jesteśmy wtedy widoczni na mapie, dla każdego be wyjątku. Sępy zlecą się z błyskawiczną prędkością, zdejmując Cię z odległości kilkudziesięciu metrów. Ważna nauczka. Na dzisiaj tyle.

DZIEŃ CZWARTY – SERCE W PRZEŁYKU

infestation 11

W końcu udało mi się splądrować farmę. Kolejna nauka – zombie reagują na hałas, będąc raczej ślepe. Nie zaatakują nawet, kiedy znajdujesz się odległości kilku metrów, o ile czołgasz się bądź kucasz. Znalazłem maskę, kusze, pistolet a nawet obrzyna. W dodatku z amunicją. Kilka butelek wody oraz sporo przekąsek. Wybiegam z farmy, ciągnąć za sobą ogon żywych trupów, ale byłem spokojny – te nie mają szanse dogonić gracza na otwartym terenie, kiedy jest się nieustannie w ruchu.

Aby „zapisać” przedmioty i ponownie z nich korzystać, musiałem udać się do bezpiecznej strefy. Pokonując kolejne wirtualne kilometry usłyszałem strzał. Serce stanęło. Największy koszmar Infestation, czyli pozostałe żywe osoby, mogą przecież czyhać na mój łup. Ruszyłem pędem przed siebie, biegnąć w stronę strefy. Co chwila słyszałem za swoimi plecami strzały, raz nawet pocisk rozbił się o drzewo, które właśnie mijałem. Z wciśniętym shiftem, od osłony do osłony, w końcu dotarłem do bezpiecznego miejsca. Przez cały ten czas adrenalina rozsadzała mnie od środka.

infestation 9

Już dawno, naprawdę dawno nie byłem tak spięty, przejęty i zaabsorbowany rozgrywką. Zwłaszcza, że mówimy o głupiej ucieczce przed siebie, na złamanie karku. Kapitalny efekt, kiedy doda się do tego troskę o świeżo zdobyty ekwipunek, który z poziomu posiadania jedynie latarki wydawał się być prawdziwym skarbem. Dosyć emocji na dzisiaj. Oddaję przedmioty do „krypty” i odłączam się od serwera. Infestation właśnie zaliczył pierwszego, cholernie dużego plusa.

DZIEŃ PIĄTY – ZROZUMIAŁEM ZOMBIE

infestation 8

Udane szabrowanie, parę śmierci z rąk innych graczy i utrzymanie żelaznej zasady – nikogo nie zabijać. Tak minął mi piąty dzień, podczas którego w końcu zrozumiałem większość mechanizmów stojących za Infestation oraz parę sztuczek, dzięki którym gra staje się znacznie łatwiejsza.

Po pierwsze, niezależnie od ilości zombie na ekranie, wystarczy wskoczyć na samochód, aby być niedostępnym dla gnijących łapsk. Umarlaki można wtedy okładać do woli, oczywiście o ile ma się czym. W przeciwnym razie gromada zombie zwróci uwagę innych graczy, którzy poślą Cię do piachu, podobnie jak pierścień rozkładających się wrogów dookoła.

infestation 7

Po drugie – żadnej tolerancji na innych graczy. Kooperacja w tym tytule praktycznie nie istnieje. Widzisz innego gracza? Strzelaj. Inaczej to on zastrzeli Ciebie. Nie zrobi tego z sadyzmu bądź dla samej satysfakcji – po prostu boi się o swoje życie oraz posiadany ekwipunek. Jeśli, tak jak ja, nie masz ochoty skazywać innych posiadaczy Infestation na godzinny okres „respawnu”, po prostu ich unikaj. Współpracę ogranicz jedynie do grupki zaufanych osób, ale nawet wtedy nigdy nie podróżujcie jeden przy drugim, znajdując się na otwartym terenie. Wystrzelają Was jak kaczki.

Po trzecie - nigdy nie opuszczaj dogodnej pozycji. Szpital, posterunek policji czy poczta, w takich miejscach warto zapuścić korzenie. Przedmioty do znalezienia „odnawiają się” po pewnym czasie i ponowne przeszukiwania tych samych, bezpiecznych pomieszczeń dają rezultaty.

infestation 6

Po czarte – bój się innych graczy, ale nie bój się zombie. Te są powolne, nie potrafią skakać i aż proszą się o wykorzystanie przewagi terenowej. Jeśli możesz, walcz bronią białą. Strzały przyciągają całe tabuny rozkładających się rezydentów Infestation. Huk wystrzału ściąga na Ciebie również uwagę innych graczy. Wtedy z kolei zaczyna się żer.

DZIEŃ SZÓSTY?

Nie wiem, czy szósty dzień z Infestation w ogóle nastąpi. Jako produkcja zakupiona za około 16 PLN, na wakacyjnych wyprzedażach Steam, nie żałuję ani grosza. Tytułowi Hammerpoint brakuje jednak celowości oraz sensu. Właściwie nic nie zachęca mnie do powrotu na rozległą, w większości pustą i nieciekawą mapę Colorado. Nie licząc rozgrywki z przyjaciółmi, gra staje się monotonna, wymuszając na nas non stop te same czynności. Zginąłeś? Rozpocznij poszukiwanie broni. Znalazłeś broń? Twoja postać robi się głodna. Znalazłeś racje żywnościowe? Spotykasz innego gracza. Giniesz? Rozpocznij poszukiwanie broni…

REKLAMA
infestation 12

Chociaż Infestation posiada nieprawdopodobną wręcz ilość negatywnych, w pełni zasłużonych recenzji, przy tej produkcji da się dobrze bawić. Udowodnił mi to dopiero czwarty dzień przygody, do którego, po wcześniejszych, niemiłych doświadczeniach, mogłoby w ogóle nie dojść. Mniej cierpliwi gracze z pogardą odinstalują ten tytuł i w ogóle im się nie dziwię. Z drugiej strony, dopiero po pewnym czasie do siermiężnej produkcji Hammerpoint da się przyzwyczaić, a nawet odczuć, że Infestation daje nam dziwną, perwersyjną satysfakcję.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA