Gier opartych na świecie stworzonym przez angielskiego pisarza Johna Ronalda Reuela Tolkiena widzieliśmy już wiele. Raz były to przeciętne nawalanki (Władca Pierścieni: Dwie Wieże, Powrót Króla) od EA, innym razem RTS-y (WP: Bitwa o Śródziemie), również od Elektroników. O ile te produkcje były typowymi, przeciętnymi egranizacjami (chociaż w BoŚ grało się całkiem przyjemnie), to twór Black Label Games - mowa tu o WP: Drużyna Pierścienia - wołał o pomstę do nieba. Teraz, gdy LotRomania straciła na sile, Pandemic Studios (twórcy Star Wars: Battlefront) postanowiło znów zabrać nas na wycieczkę do ogarniętego wojną Śródziemia.
The Lord of the Rings: Conquest będzie grą akcji, w której przyjdzie nam wcielić się we wszystkich członków Drużyny Pierścienia (Boromir zostanie zastąpiony przez swego brata). Tak więc postrzelamy sobie z elfiego łuku Legolasa, krasnoludzkim toporem zdzielimy po głowie niejednego orka, jak również będzie nam dane wbić Żądło w gobliński zadek (bez skojarzeń proszę). To znamy już z poprzednich gier bazujących na Tolkienowskim uniwersum. Nowością będzie możliwość stanięcia po drugiej stronie barykady. Tak więc, chcesz grać Balrogiem, Sauronem albo Nazgulem? Proszę bardzo, twórcy dają Ci taką możliwość. Oczywiście, jeżeli chcesz być "szaraczkiem", tzn. szeregowym orkiem albo żołnierzem, również nic nie stoi na przeszkodzie. Tryb dla pojedynczego gracza będzie składał się z dwóch kampanii - Dobra i Zła. Po jednej lub drugiej stronie przyjdzie nam walczyć we wszystkich najważniejszych bitwach, które stoczyły się w Śródziemiu. Tak więc walczyć będziemy w: Helmowym Jarze, Osgiliath, Isengardzie, na Polach Pellenoru i w wielu innych miejscach znanych z trylogii. W kampanii singleplayer będzie mógł nas wspomóc tylko jeden kolega w trybie co-op.
Gra będzie również posiadać rozbudowany tryb multiplayer. Jednocześnie może zagrać do 16 graczy, po ośmiu na każdą stronę. Tu niestety będziemy musieli grać szeregowymi jednostkami, gdyż herosi będą dostępni, i owszem, ale tak długo, aż nie zostaniemy zabici przez innego gracza - wtedy ten przywilej zostanie nam odebrany. Tak więc nie musimy się obawiać o to, że jednocześnie ujrzymy, np. trzech Gandalfów. Do wyboru dostaniemy 4 klasy postaci. Są to: wojownik, łucznik, mag oraz zwiadowca. Każda specjalizacja będzie mieć indywidualne umiejętności dodatkowe. Np. po pokonaniu odpowiedniej ilości wrogów, wojownik otrzyma dodatkowy "pasek" energii, a naładowanie go do końca sprawi, że przez pewien czas nasza postać będzie zadawała większe obrażenia. Twórcy oddadzą do dyspozycji graczy kilka opcji gry wieloosobowej. Z innymi graczami zmierzymy się m.in. w trybie: deathmatch, capture the flag, conquest.
W grze będziemy mieć dostęp do różnego ekwipunku umilającego zabawę. I mowa tu nie tylko o wszelakiej maści mieczach i broni białej, ale również machinach oblężniczych. Dla zmęczonych pieszą wędrówką, twórcy przygotowali możliwość jazdy konno lub... na olifantach. Ciekawie zapowiada się również kierowanie powolnymi, ale niezwykle silnymi stworzeniami, np. entem (po stronie Dobra) lub trollem (po stronie Zła). W chwilach kryzysu z opresji wybawi nas wsparcie z powietrza. Oczywiście wszystkie te udogodnienia nie będą dostępne na początku gry.
Oprawa audiowizualna jest na razie wielką niewiadomą. Zapewne usłyszymy tu utwory ze ścieżki dźwiękowej filmu. Względem grafiki... cóż... na screenach wygląda bardzo dobrze, choć widać po nich, że miały niejedną randkę z niejakim A. Photoshopem. LotR: Conquest będzie dostępne na czterech platformach: PC, Xboksie 360, PlayStation 3 oraz na Nintendo DS.
Czy gra będzie kolejną przeciętną naparzanką? Czy sprosta wymaganiom fanów filmu i/lub książki? Czy pokaże, że LotR rządzi, czy będzie kolejną, przeciętną egranizacją? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi uzyskamy jesienią. To wtedy The Lord of the Rings: Conquest będzie miał premierę.