Rosyjskich FPS-ów ostatnio pojawiło się tyle, że nie wystarczyłby nawet "ruski rok", aby obadać choć część z nich. Większość to niczym nie wybijające się sztampowe shootery, nie zawierające niczego, co wniosłoby coś nowego do tego skostniałego gatunku. Opisywana produkcja też niczym szczególnym nie zaskakuje, ale zlepek kilku sprawdzonych w innych grach pomysłów może okazać się strzałem w dziesiątkę. Może, ale tylko wtedy, gdy producent nie będzie strzelał ślepakami.
Rosjanie uwielbiają drążyć z uporem maniaka wyeksploatowane do granic możliwości tematy. Tak oto dzięki "Murowi" trafiamy do klimatów, które ostatnio stały się chyba najpopularniejsze, głównie dzięki wskrzeszeniu świetnej serii Fallout. Znajdujemy się bowiem w świecie, który chyli się ku zagładzie. Życie zamarło już kilkaset lat temu, no może z pewnymi wyjątkami. Jednym z nich jest nasz bohater, którym kieruje tylko jedna chęć: chęć przeżycia. Nie jest to łatwe nie tylko z powodu ciężkich warunków panujących na planecie, ale i pozostałych grupek ludzi, które jakimś cudem zdołały uchronić się od zagłady. Niestety, wraz z człowieczeństwem nie umarła polityka: "nowym" światem rządzą faszyści i pomniejsze separatystyczne ugrupowania, które ciągle prowadzą zażarte walki o każdy metr, ba, centymetr kwadratowy Ziemi. Naszym zadaniem jest pogodzić zwaśnione grupki i znaleźć złoty środek - oczywiście stosując śmiercionośne metody, które najbardziej trafiają do ludzkiej podświadomości.
Kampania w singleplayerze będzie składać się z 22 misji, w których będziemy działać zarówno w pojedynkę, jak i grupie wiernych towarzyszy, którymi możemy dowodzić. Ingerencja w poczynania naszych pomocników doprowadzi ponoć do burzliwego romansu z jednym z członków drużyny. Czy będzie to kobieta czy mężczyzna - nie wiadomo. Znając pomysłowość autorów, można spodziewać się wszystkiego.
W trakcie rozgrywki, oprócz zadań powiązanych z główną osią fabuły, znajdziemy także questy poboczne wymagające eksploracji dodatkowych lokacji, odblokowywanych specjalnie na potrzeby tych misji. Nasze postępy w kampanii zostaną nagrodzone punktami rozwoju, które jak w rasowym RPG-u przełożymy na poziom cech i umiejętności naszego bohatera. Autorzy zapowiadają rozbudowany system podnoszenia umiejętności postaci, a wybory mają mieć ponoć decydujący wpływ na powodzenie w niektórych misjach pobocznych, niestety w głównym wątku fabularnym nie będzie miało to istotnego znaczenia.
Dość istotną ciekawostką będzie zawarty w grze tzw. system rankingowy. Dzięki coraz większym postępom gra będzie nas informować o posunięciach rywalizujących z nami frakcji. Dzięki temu łatwo możemy dostosować nasze poczynania do ruchów konkurencji, co ułatwia rozgrywkę i zapobiega niespodziewanym sytuacjom typu "bo doszedłem na miejsce, a oni mi artefakt zakosili". Dzięki temu systemowi nie będziemy musieli również rozgrywać misji pobocznych, które tak naprawdę nie przyniosą nam żadnych profitów.
A teraz to co tygrysy lubią najbardziej - The Wall to na szczęście nie tylko mroczna, skomplikowana siatka intryg. Rosyjscy programiści pozwolili sobie na wprowadzenie do swojego dzieła nutki efektowności, co zaowocuje koncertową destrukcją terenu. Otoczenie będzie można łatwo zniszczyć, oczywiście stopień rozwałki jest uzależniony od poziomu wytrzymałości danego obiektu. To co obserwujemy na początkowym gameplayu prezentującym możliwości nie tylko silnika graficznego, ale i fizycznego, napawa umiarkowanym (ale zawsze) optymizmem. Wrażenie robią sypiące się jak domki z kart kolumny, dachy czy też wreszcie cale budynki. Jednak tej efektowności brakuje niekiedy chociaż namiastki realizmu. Bo właśnie - jak jeden strzał może spowodować rozsypanie się potężnej kolumny? Poza tym prezentacja możliwości gry ukazuje jeszcze jedną słabość: obiekty, mimo iż ładnie wykonane, są zbudowane ze zbyt małych ilości hitboksów, dlatego na ekranie zamiast rozpadających się na drobne kawałeczki obiektów, oglądamy potężne gruzowisko, które wygląda - nie owijajmy w bawełnę - brzydko. Twórcy mają jeszcze czas, żeby poprawić to i owo w tej kwestii, ale czy zrobią cokolwiek w tej kwestii - okaże się w momencie premiery.
Arsenał, jakim będzie się posługiwał nasz heros, to mieszanka tradycyjności z nowoczesnością. Przedstawicielami tych pierwszych będą m. in. dobry znajomy Kałasznikow, Ak-47 czy poczciwe, aczkolwiek od dawna niespotykane w grach UZI, a wśród nowszych broni znajdziemy takie perełki jak nowoczesne bazooki czy pistolet magnetyczny. Różnorodność to klucz do sukcesu? To się jeszcze okaże.
Graficznie The Wall jak na razie prezentuje się średnio. Trudno też cokolwiek zawyrokować, bo jak na razie twórcy za bardzo do serca wzięli sobie tytuł swojej produkcji i jedyny trailer, który ujrzał światło dzienne, obrazuje nam mury, ściany i… murowane posadzki. Zero potyczek z przeciwnikami, po prostu wszechobecny mur. Z jednej strony to dobrze, bo to jednak nie beton, z drugiej jednak chciałoby się zobaczyć odrobinę więcej. Na razie wizualne ochy i achy może wzbudzać bardzo ładnie wykonana gra świateł i cieni. Blask wschodzącego słońca i realistyczne cienie zniszczonych budynków - w połączeniu wygląda to kapitalnie.
Szumne zapowiedzi to jedno, efekt końcowy to drugie. Czy twórcy podołają i stworzą produkt na miarę swoich oczekiwań, czy też będziemy świadkami kolejnej spektakularnej porażki, jakich wiele w ostatnim czasie? Odpowiedź na to pytanie już pod koniec tego roku.