Ciekawa rzecz. Wedle bardzo powszechnej opinii od czasów drugiej części Diablo na rynku nie było ani jednego hack & slasha, który byłby go w stanie zdetronizować. A według mojej opinii Diablo II to jeden z najbardziej monotonnych i najnudniejszych Action RPG'ów. A wierzcie mi, że miałem z tym gatunkiem do czynienia niemało. W moim osobistym rankingu na szczycie plasował się Dungeon Siege II. Wiem, że to śmieszne. Ale odkąd zagrałem w demo Titan Quest wiedziałem, że DSII wyleci ze swojego miejsca z wielkim hukiem.
Demo położyło mnie na kolana. Co prawda grafiką trochę targało, bo komp nie taki, którego mógłby mi ktoś zazdrościć. Ale wystarczyło trochę poobniżać ustawienia i wszystko śmigało, aż miło. I kiedy zobaczyłem te kłosy zboża, które uginają się pod stopami mojego herosa... Kiedy zabiłem pierwszego stwora, który pod siłą ostatniego ciosu odleciał metr dalej, bezładnie wymachując kończynami... Wtedy wiedziałem, że Titan Quest jest grą właśnie dla mnie i jeśli w najbliższym czasie nie zagram w pełną wersję to będę chory.
Bo moim zdaniem wspaniałość Titan Questa to doskonałe wyczucie rynku i efekciarstwo. Mówiąc "wyczucie rynku" mam tutaj na myśli czasy i miejsca, w jakich uplasowano fabułę. Mitologiczna Grecja, Starożytny Egipt i Chiny. Zwiedziłem Labirynt Minotaura, Piramidę Cheopsa, Wiszące Ogrody Babilonu, Jedwabny Szlak, Wielki Mur Chiński. Walczyłem z centaurami, satyrami, bękartem Minosa i terakotową armią. A to wszystko w szokująco, bynajmniej dla mnie, pięknej oprawie graficznej. Titan Quest zdecydowanie coś zapoczątkował, rozbudził ospałych developerów wydających 6 część fascynującej strzelanki. Dowodem tego jest chociażby powstały niedawno Loki, która to gra czerpie garściami z dóbr kultury nordyckiej (jednakże według opinii redakcyjnych kolegów, przedsięwzięcie to jest średnio udane).
Kupując Titan Quest oraz dodatek Immortal Throne, przekonałem się jak bardzo opłacalne jest kupowanie w sklepie gram.pl. Oto bowiem za dwie gry w osobnych pudełkach zapłaciłem niespełna 80 zł, a do paczki wrzucono mi też miły prezent - dostęp do beta testów World in Conflict. Nie o tym jednak miałem mówić. Przez ponad 2 tygodnie męczyłem podstawową grę. Zresztą, jakie znowu męczyłem - chłonąłem każdą godzinę spędzoną przy tytule. A po ukończeniu zrobiłem sobie 2 dni przerwy i miałem ochotę na jeszcze. Immortal Throne to wszystko to co dobre w podstawowej grze + masa dodatkowych bajerów umilających rozgrywkę jeszcze bardziej.
Immortal Throne wymaga podstawowej wersji gry z jednej ważnej przyczyny - gra po prostu dodaje jeszcze jeden akt, w którym kontynuujesz wędrówkę bohaterem, którym hasałeś w podstawce.Możesz swobodnie przenosić się w lokacje z oryginału, a do tego, odpalając Titan Quest z poziomu dodatku, będziesz mógł ukończyć wątek fabularny po raz kolejny, korzystając z dodatkowych niuansów, jakie do gry aplikuje Immortal Throne. Ma to też pewną wadę. Musisz posiadać postać, którą ukończyłeś fabułę w podstawce. Immortal Throne nie ma do zaoferowania żadnych gotowych postaci, którymi mógłbyś od razu zagłębić się w nową przygodę. Tworząc zupełnie nową postać, będziesz zmuszony zacząć od samego, samiuteńkiego początku - od pierwszego poziomu i ukończyć w ten sposób całą grę. A jeśli w wyniku awarii systemu zmuszony zostałeś do formatu dysku i nie posiadasz kopii stanów zapisu - masz poważnego pecha, bo TQ zapisuje dane w katalogu Moje dokumenty.
Celowo pomijam w tekście fabułę, bo jest ona nieistotna. Ot pretekst, aby wysiec kolejne dziesiątki tysięcy różnej maści przeciwników. Duch jakiegoś dziadunia sepleni, że to jeszcze nie koniec, więc zakasaj lepiej rękawy i bierz się do roboty. W Immortal Throne wprowadzono przede wszystkim nowe mistrzostwo - mistrzostwo snów. Ale aby z niego skorzystać będziesz musiał utworzyć nową postać. Nie są to jakieś miażdżące zdolności, moim zdaniem moce jak moce - coś czego dodatek po prostu wymagał. Zaaplikowano również bardzo pomocną rzecz - karawany. W Titan Quest brakowało mi skrzyni, w której mógłbym trzymać szczególnie cenne przedmioty tudzież przedmioty, których nie będę mógł przez najbliższy czas użyć. Karawany spełniają taką właśnie rolę. Początkową miejsca jest w nich mało, ale za słoną kasę będziesz mógł wykupić dodatkowe "kontenery". Karawany spełniają też jeszcze jedną ważną funkcję. Jeśli grasz, załóżmy, wojownikiem z pewnością niejednokrotnie odnalazłeś cenny kostur dla maga bądź element zbroi, który dla Twojej postaci był zupełnie bezużyteczny. Tutaj możesz o tym zapomnieć. Dzięki karawanom będziesz mógł przenosić przedmioty pomiędzy swymi postaciami.
Dodatkowym aspektem są zwoje z czarami. Można je znaleźć lub za bajońskie sumy kupić u niektórych sprzedawców. Dzięki nim jesteś w stanie rzucić (często jednorazowo) miażdżący czar. Dużo ciekawsze są jednak artefakty. To potężne talizmany, które wzmacniają Twoją postać o szereg czynników (dodatkowe obrażenia lub odporność). Artefakt musisz sobie sam stworzyć u czarodzieja, który stacjonuje w większości miast. Najpierw jednak będziesz musiał posiadać odpowiednią recepturę oraz 3 podstawowe składniki niezbędne do wykonania artefaktu. Czasem zbieranie niezbędnych przedmiotów to sporo pracy, jednak uwierz mi - opłaca się.
I muszę przyznać, że gdyby nie artefakty to grając w Immortal Throne dorobiłbym się chyba ciężkiej nerwicy. Zaraz po odpaleniu dodatku zajrzałem do sprzedawcy. A tam cuda na kiju - broń i zbroje jak ze snu cukiernika, czyli takie, jakie lubimy najbardziej. Jednakże, wyposażając swoją postać w taki właśnie ekwipunek, nie byłem w stanie podołać większości przeciwnikom. Przez pierwsze godziny gry dostawałem srogi łomot. Dopiero pierwszy artefakt sprawił, że gra nieco nabrała tempa i mogłem biegać po mapach dużo spokojniej bez obawy, że zginę w kilka sekund. Jednakże, nawet korzystając z artefaktów i mając na wyposażeniu unikatowe przedmioty, przez 15 godzin gry zaliczyłem blisko 50 zgonów. Tak, tak, 50 zgonów, czasem przez głupotę, czasem przeciwnicy po prostu mnie przerastali. Dlatego ostrzegam Cię, jak najszybciej zdobądź recepturę i stwórz sobie byle jaki artefakt, bo bez tego patentu będzie Ci cholernie ciężko.
Myślę, że Iron Lore wzięło sobie do serca uwagi graczy. Grając w Action RPG czerpałem ogromną satysfakcję przede wszystkim z wykonywania zadań pobocznych. Tymczasem w Titan Quest owe zadania poboczne porażały swą płytkością. Każde z nich polegało tylko na tym, aby kogoś zabić. Niechże sobie wspomnę te wielowarstwowe questy z Dungeon Siege II albo ze Spellforce. Ile godzin spędziłem, aby wykonać same subquesty... W IT zadania poboczne wciąż polegają na zabijaniu, ale zdecydowanie widać poprawę i próbę urozmaicenia. W jednym z nich musimy np. eskortować zapalacza latarni, a następnie osłaniać go, gdy będzie ową latarnię już rozpalał. Zdecydowany krok do przodu. Mam nadzieje, że developer, tworząc kolejne Action RPG'i, poświęci nieco więcej czasu na wykreowaniu ciekawych zadań. Dopracowano też bossów. Na przestrzeni fabuły nie jest ich co prawda wiele, ale walka nie sprowadza się tutaj już tylko do tępej młócki. Nie wymaga też, co prawda, wyrafinowanych taktyk, ale trzeba się pilnować.
Grafika, choć zdołała się już zestarzeć, mnie wciąż zachwyca. I mam nadzieję, że nie tylko mnie! Dodatkowo mamy do zwiedzenia niezwykle ciekawą lokację - Hades. Cóż, ten Hades jest miejscem bardzo ciemnym, ale mimo wszystko jest tu co podziwiać. Mimo wszystko spodziewałem się czegoś bardziej ekstra, bowiem Hades w sensie zaświatów wydawał mi się nieco zbyt... hmm... materialny? Ziemia jak ziemia, woda, potwory, obozy, budynki, nawet drzewa. Wyobrażałem sobie to nieco inaczej, ale cóż, w zasadzie nie mam na co narzekać. Lokacje są ciekawe, tekstury wysokiej jakości, dopracowane szczegóły i wspaniale wymodelowane obiekty.
Dla mnie Titan Quest jest najlepszym hack & slashem, jaki dotychczas powstał. Nigdy nie lubiłem Diablo. Jak wspomniałem na początku, siła gry tkwi w dobrym wyczuciu rynku i efekciarstwie. Jakże miło jest popatrzeć na to, jak słaby przeciwnik pod siłą ciosu wylatuje na pięć metrów w górę. Czasem cofam się na pierwsze lokacje tylko po to, aby poszaleć wśród pierwszopoziomowych przeciwników i popatrzeć jak dziesiątki bezładnie latających ciał z głuchym łupnięciem upada na ziemię, albo lepiej - gdzieś na skały lub do rzeki obok.
Tak, zdecydowanie polecam Wam dodatek. Jak mówiłem to wszystko co najlepsze w oryginalnej grze + dodatkowe bajery.