To the Moon to gra, która dotyka myśli każdego z nas i między innymi dlatego jest tak dobra, nawet pomimo 16-bitowej grafiki rodem z japońskich erpegów z połowy lat 90. ubiegłego wieku. Teraz można ją kupić za pół darmo.
To the Moon nijak nie pasuje do współczesnych gier, które prowadzą w peletonie. Potężnych jak seria Call of Duty i szybkich jak Need for Speed. Daleko jej do większości liderów, a bliżej do Minecrafta, czy Dear Esher, w których liczy się coś więcej niż nowy rodzaj broni lub kolejny kolor lakieru na bryczce. W To the Moon najlepsza i najważniejsza jest fabuła – niepokojąca i zastanawiająca historia o… umieraniu, a także życiu pełnym różnych wyborów, często nienajlepszych.
Kanadyjskie studio Freebird Games, a właściwie jego założyciel i twórca gry – Kan Gao – postawił na pomysł, pewną wizję. Co by było, gdyby można było zmienić swoje wybory z przeszłości? Na nowo poprowadzić swoje losy, ale tym razem zgodnie z najskrytszym pragnieniami. Czy można rozprostować zawijasy życia i przerzucić most przez przepaść zadawnionych żalów, za którą stoją najbliżsi?
W wypadku bohatera gry, Johnnyego Wylesa, leżącego na łożu śmierci starca, chodzi o to, żeby zdążył polecieć na… Księżyc - o czym zawsze, w głębi serca, marzył. Oczywiście nie jest to już możliwe, ale nowoczesna technologia pozwala na coś innego – świadomą zmianę wspomnień. Dwoje naukowców korporacji Sigmund Corp. wędruje po wspomnieniach Wylesa, wraz z nim zagłębiając się aż do dni jego dzieciństwa, aby pomóc w dokonniu właściwych wyborów i znaleźć odpowiedź na pytanie – skąd właściwie tak silne pragnienie lotu na Księżyc?
Natrafiają również na węzeł bardzo mocnych uczuć do zmarłej kilka lat wcześniej żony. To the Moon to gra, która nie boi się mówić o miłości. Dla przeciętnego mordercy potworów i bohatera ratującego po raz kolejny świat od zagłady, to trudna kwestia. Jakaś taka zniewieściała, miękka i nie na miejscu, ale Kan Gao potrafi dotrzeć do miejsca, gdzie kończy się pancerz zbroi i zaczyna serce. To the Moon robi coś dziwnego z odbiorcą – wzrusza go.
Gra ze studia Freebird Games nie jest nowa, powstała pod koniec 2012 roku i między czasie zgarnęła niemałą ilość nagród i wyróżnień, np. za najlepszą grę roku w portalu GameSpot. Jeszcze w połowie bieżącego roku zaplanowana jest krótka historia będąca wprowadzeniem do drugiej części. Zanim to się stanie, można samodzielnie przekonać się, na czym polega fenomen To the Moon.
Na Greenman Gaming jest aktualnie spora przecena, To the Moon można zakupić 75% taniej, za 2,49 dolara. To tanio, na Steamie To the Moon kosztuje prawie osiem euro. Lepsza cena jest na GOLu – 17,90, a najtaniej na gram.pl – 16,90 zł, ale oferta z Greenman Gaming i tak jest najlepsza.