REKLAMA

Tomb Raider: Underworld [gra]

Zasadniczo wszystko na świecie ulega modyfikacji. Trawka rośnie, kałuża nigdy nie jest taka sama, a pleśń na niedojedzonej kanapce coraz bardziej odstrasza. Jest jednak kilka takich zjawisk, które nigdy się nie zmienią. Fan Fallouta powiedziałby, że to wojna ("War never changes"). Ja po spotkaniu z Larą Croft w nowej odsłonie aż chcę krzyczeć - Tomb Raider wciąż nie ewoluuje, czemu?!

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Podobno jeśli ktoś się nie rozwija, to się cofa. W przypadku gier z energiczną panią archeolog serię możemy podzielić na dwa etapy, w których kolejno każda część nudzi coraz bardziej i mimo kilku innowacji powala schematycznością. Anniversary było swego rodzaju przerwą i powrotem do korzeni. Po lekkim wysiłku umysłowym powracamy do kształtu jaki prezentował "Legend", tym razem z podtytułem Underworld.

REKLAMA

Początek opowieści to, powoli stający się oklepanym, schemat "wielkiego wybuchu". W płomieniach staje rezydencja Lary. Po krótkim epizodzie "ucieczkowym", cofamy się w czasie, żeby zobaczyć jak doszło do tego incydentu i by po paru misjach podążać tropem tajemniczej morderczyni (o tak, w Underworld oko będzie się cieszyło również na widok kilku innych niż pani Croft niewiast). Głównym zamiarem bohaterki jest rozwiązanie zagadki Thora, po którego młot wybrał się niegdyś jej ojciec. Znalezione zapiski pozwalają na odkrycie wielkiej tajemnicy i wejście w posiadanie potężnych mocy. Po drodze, poza przeszkodami naturalnymi i mechanicznymi, jak zwykle będziemy musieli zmierzyć się z lokalną fauną i ludźmi, którzy najchętniej odstrzeliliby Larze łeb i oba pośladki.

Głównym celem rozgrywki jest, jak zawsze, eksploracja z elementami akrobatyki i użycia broni palnej. Wciąż skaczemy po poustawianych nie wiadomo przez kogo głazach, kolumnach czy półkach skalnych. Naturalnie, zostały dokonane pewne zmiany. Lara dostała parę nowych ciekawych możliwości ruchowych. Od teraz może odbijać się między przeciwległymi ścianami pnąc do góry niczym książę Persji, stawać na belkach, które do tej pory służyły tylko do huśtania i skakania z nich, oraz wspinać się po pionowej ścianie po wystających skałkach albo wystrzeliwując linę i zaczepiając ją u szczytu przeszkody. Problem jest jednak taki, że producenci z roku na rok uważają chyba graczy za coraz bardziej tępych. Jeśli gdzieś utkniemy to nie dlatego, że mamy problem z logicznym skojarzeniem co, gdzie i jak nacisnąć lub pociągnąć, ale dlatego, że nie rozejrzeliśmy się dostatecznie i naszej uwadze umknęła malutka półeczka, o którą można zaczepić się palcami. Dużo więcej natomiast jest strzelania niż w Anniversary, więc można odnieść wrażenie, że to po prostu ulepszony pakiet misji do Tomb Raider: Legend.

Kilka innowacji wprowadzono też do menu. Do dyspozycji dostaliśmy dwa narzędzia, które mają ułatwiać rozgrywkę. Pierwsze z nich, mapa sonarowa niby jest fajne i daje jakąś orientację w terenie, ale osobiście korzystałem z niej tylko raz i według mnie wygląda paskudnie i jest niefunkcjonalna. Dużo bardziej przydatną opcją dla niecierpliwych jest możliwość podejrzenia myśli Lary. Możemy wybrać sobie na początku szybką i dość ogólną opinię pani archeolog na temat tego, co trzeba w danej lokacji zrobić, a jeśli wciąż nie będziemy wiedzieli o co chodzi, to naciśnięcie odpowiedniego klawisza uaktywni szczegółową podpowiedź. Dobre dla leniwych, choć poziom zagadek jest tak niski, że powinni poradzić sobie i bez tego ułatwienia. Warto też wspomnieć o ciekawostce jaką jest wybór stroju przed misją spośród tych już zdobytych. Skończyły się czasy, kiedy bohaterka biega w szortach po mroźnych krainach, chyba że sadystyczny gracz ją do tego zmusi. Spodobała mi się też możliwość (a czasem nawet konieczność) podróżowania motocyklem, który umożliwia efektowne wyskoki i potrącanie przeciwników.

Niestety, wielokrotnie byłem zmuszony stwierdzić, że Lara non stop chowa się z "bugiem". Bynajmniej nie mam tu na myśli, że ma ona ukraińskie korzenie, a jedynie niedoróbki i "babole" graficzne dają o sobie znać w zbyt wielu miejscach. Często zawodzą animacje i tekstury. Gdy postać wychodzi z wody, najpierw znika jej z twarzy maska do nurkowania, a dopiero potem dłoń stara się ją ściągnąć. Występujące niemalże bez przerwy jest przenikanie się tekstur. Przykładowo, przy kucaniu panna Croft potrafi wsadzić sobie kolano przez pierś aż po gardło, a szczytem są sytuacje jak np. ta widoczna na załączonym zrzucie ekranu, gdzie Lara brodzi po pas w kolumnie. Często też kamera nadziewa się gdzieś na jakiś obiekt i nie można dobrze nią wysterować tak, żeby widzieć kierunek, w którym planujemy się poruszać.

Błędów związanych z silnikiem można dojrzeć jeszcze sporo. Bardziej jednak przeszkadzają mi absurdalne elementy, jak choćby płomienie z luf pistoletów... pod wodą. Gdy natomiast napadnie nas chmara potworów jak nietoperze lub pająki i odpowiemy na ich atak ciągłym ogniem, bohaterka zmienia cel po ubiciu poprzedniego tak szybko, że Robocop, Rambo i Terminator razem wzięci to przy niej małe miki. Nieprawdopodobne wydaje się też to, że bosymi stopami Lara rozbija dziesiątki garnków i waz (w których pochowane są artefakty). Piwo dla tego, kto nie będzie się frustrował przy próbie przenoszenia betonowych klocków. Te, po opuszczeniu na podłogę, mają tendencje do samoistnego przemieszczanie się i uciekania od celu, na którym musimy je zostawić. Jeśli do walki przyłożono tak wiele uwagi, to można też było zadbać o nieco wyższy poziom sztucznej inteligencji przeciwników, bo ta również nie powala.

REKLAMA

Jeśli chodzi o kwestie graficzne i dźwiękowe, to zmian niemalże nie uwzględniono. Ładnie wyglądają wstawki animowane między poszczególnymi lokacjami, ale poziom wykonania poszczególnych etapów nie odbiega o krok od tego, co już widzieliśmy. No, może poza tym, że Lara potrafi się ubrudzić i po kontakcie z wodą staje się znów czysta jak po kąpieli w Vizirze. Oprawa audio stoi na równym z poprzednimi częściami poziomie, muzyka podtrzymuje klimat i jest odpowiednio stonowana, a przy dynamicznych akcjach zmienia się na żywszą.

Przyjemność z gry na pewno jest, ale z serią Tomb Raider zawsze bardziej kojarzyło mi się niemalże znane z przygodówek głowienie się nad kolejnymi etapami, a nie strzelanie na prawo i lewo, i skakanie gdzie tylko się da. Jeśli twórcy dalej będą szli tą drogą, to z przykrością stwierdzę, że dla mnie świetność serii skończyła się na Anniversary. Underworld to wciąż całkiem dobra gra, ale nie do tego byli przyzwyczajeni fani przygód Lary Croft.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA