REKLAMA

Tony Tough 2: A Rake's Progress

Kiedy ma się 13 lat, wydaje się, że świat stoi przed nami otworem, a ludziom w naszym otoczeniu nie pozostało nic innego jak rozwijać pod naszymi stopami czerwony dywan. Mimo, że takie marzenia najczęściej weryfikuje brutalna rzeczywistość, ostał się w połowie dwudziestego wieku na dalekim zachodzie mały człowieczek z dwoma okularami laboratoryjnymi na nosie wokół którego kręci się cała nasz planeta. Trzynastoletni wyjątek - Tony Tough!

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Waszyngton, 7 września 1953. Nie, to nie ten Waszyngton, o którym zapewne myślicie. To wiocha, jakiej próżno szukać nawet w polskich realiach. Kilka budynków mieszkalnych, stary komisariat, drogeria, szkoła, szpital no i od biedy domek na drzewie. Dość pokaźnych rozmiarów dodajmy. Przy wjeździe do miasteczka tablica informacyjna, prawdopodobnie przywleczona z miejscowej "uczelni". Kilka dni wcześniej statystyka głosiła, że w wiosce zamieszkuje 22 mieszkańców. Poranna aktualizacja przyniosła niepokojące wieści: przy życiu pozostało zaledwie 21 sztuk gatunku homo sapiens. Florence Cook, ciotka gosposi Tony'ego, właśnie dokonała swojego żywota. Niewykluczone jednak, że ktoś w tym jej pomógł.

REKLAMA

Dla niego ten dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Zbyt długi sen, spóźnienie na busa szkolnego, na dodatek deszcz i widok zgorzkniałego listonosza na rowerze. Zaiste, dzień apokalipsy. Zapowiada się kolejne zmarnowane kilka godzin w szkole. Jednakże śmierć pani Cook nie była dla Tony'ego normalnym wydarzeniem. Od czasu pamiętnego lądowania kosmitów w Roswell wszystkie niewyjaśnione kwestie dla Tougha były sprawką ufoludków. Gdy nadarza się okazja stanięcia oko w oko z przybyszami spoza naszej planety, nie można tego przegapić. A gdy dołożymy do tego wszystkiego tajemnicze zniknięcie Cornelii Cook, ukochanej gosposi Tony'ego, możemy być pewni jednego - to najbardziej zwariowany dzień w życiu młodego detektywa!

Tony Tough 2: A Rake's Progress to prequel znakomitej przygodówki Tony Tough i Noc Pieczonych Ściem autorstwa studia Prograph Research. Druga część przygód tytułowego bohatera to nic innego jak klasyczny point'n click, tym razem jednak już w pełnym trójwymiarze. Dlaczego prequel? Akcja toczy się kilkanaście lat wcześniej od tych znanych z Nocy Pieczonych Ściem. Ciekawy zabieg, ale czy sama gra skorzystała na tym?

Groteskowy klimat - oto największy plus A Rake's Progress. Twórcom udało się wykreować wspaniałą otoczkę wokół przygód młodego detektywa-amatora. Wielką zasługę mają w tym znakomite postacie, jakie nasz zuch spotka na drodze do rozwiązania zagadki. Obsada prezentuje się niecodziennie: znajdziemy tu zgrzybiałego w średnim wieku, któremu przeszkadza cały świat, szeryfa-kozaka zgrywającego ważniaka, gabarytową panią Biddle o słabych nerwach czy Lorraine, szpitalną pielęgniarkę, machinę do pożerania miętówek. Nie sposób nie wspomnieć tu również o Chucho, prowadzącym dom pogrzebowy, nauczycielu Tony'ego, panu van Horn czy najlepszym przyjacielu bohatera, Seymourze Biddle'u. Każda postać prezentuje odmienny typ charakteru, wzajemnie uzupełniając się i tworząc małą rodzinę, bo tak można nazwać mieszkańców Waszyngtonu.

Mimo, że gra z założenia miała być kierowana do raczej młodszych odbiorców, to czarny humor i oldschool amerykańskich lat 50'tych czuć na każdym kroku. Ten styl podkreślają przede wszystkim genialne dialogi Tony'ego oraz reszty bohaterów. Niebanalne podejście do każdej sfery życia młodego detektywa spodoba się każdemu graczowi. Monologi młodego detektywa na temat lądowania kosmitów w Roswell czy sensu swojego życia przyklejają do naszej twarzy uśmiech. Każda okazja do wtrącenia własnego komentarza jest dla głównego bohatera dobra. Równie znakomite kwestie wygłaszają pozostałe postacie, którym nie można odmówić, że mają dobre intencje i próbują utemperować rozgorączkowanego młodzieniaszka, niestety, a dla nas stety, najczęściej ich wysiłek spełza na niczym.

Na poziomie ociupinkę gorszym, co wcale nie znaczy, że jest zła, stoi polonizacja gry. Polski wydawca zadbał o przełożenie kwestii mówionych oraz pisanych i chwała mu za to, a trzeba przyznać, że wyszło to całkiem nieźle. Ekipa lektorów wykonała świetną robotę. Z przyjemnością słucha się kwestii znerwicowanego listonosza czy mówiącego z amerykańskim akcentem szeryfa. Gwóźdź programu, Tony Tough, również brzmi świetnie. Szkoda, że dźwiękowcy nie dostosowali się swoim poziomem do aktorów. Osobiście miałem wrażenie, że kwestie ojca tytułowego bohatera są nagrane za cicho. Rozmowa krzykliwego Tony'ego z cichuteńkim tatą wygląda fatalnie. Dźwiękowcy w niektórych momentach totalnie spartaczyli robotę i niektóre dialogi zlewają się ze sobą. Pomijając już fakt, że nagrania nie raz mijają się z sensem dialogów pisanych. Trochę to przysłania obraz dobrej roboty tłumaczy i lektorów. Teksty zostały przetłumaczone bez zarzutu, w trakcie całej gry wyłapałem może ze dwie literówki.

Chociaż sama historia jest ciekawa, to widać jak na dłoni, że twórcom zabrakło kilku pomysłów, które połączyłyby ciąg zdarzeń w spójną całość. Momentami strasznie denerwuje rozbrajająca pustka, gdy tak naprawdę nie wiemy, co mamy zrobić. Trzeba obskakiwać wszystkie lokacje po kolei, by znaleźć zadanie, które popchnie fabułę do przodu. Tym bardziej, że odnosi się wrażenie, jakoby niektóre zagadki były powciskane na siłę, aby przedłużyć czas potrzebny do ukończenia gry. Chodzi tu przede wszytki o zagadki logiczne, przy których - nie ukrywam - musiałem się dość porządnie pomęczyć. Jednak większość poleceń opiera się na schemacie "połącz jedną rzecz z drugą i użyj". Nie są to jakieś skomplikowane kombinacje, które mogłyby przysporzyć trudności, więc nie ma większych problemów z wykonaniem zadań.

REKLAMA

Komiksowy charakter gry dobrze uzupełnia również oprawa wizualna. Karykaturalne modele postaci, mające wyolbrzymione niektóre ich walory (płeć żeńska nawet oba bliźniacze) dobrze odzwierciedlają charaktery bohaterów. Waszyngton ma swój klimat: murowane domy po jednej, a drewniane chałupki po drugie stronie wyglądają zabawnie. Niestety, grafika nie jest najwyższej jakości. Świat gry jest ubogi w detale, animacja jest delikatnie mówiąc mizerna. Dobrze, że istnieje opcja antyaliasingu, bez którego wizualnie gra jeszcze bardziej straciłaby na wartości. Ale w sumie czego oczekiwać po grze z 2006 roku. Aż dwa lata musieliśmy czekać, aż przygody Tony'ego przywędrują do Polski. O dwa lata za długo.

Tony Tough 2: A Rake's Progress to przygodówka, jakiej dawno, a mianowicie od czasów Runawaya 2, nie było na polskim rynku. Zabawna, niezbyt trudna i mająca swój niepowtarzalny klimat. Jednak pozostaje spory niesmak po wykonaniu niektórych elementów gry, a szczególnie fabuły. Poza tym osoby ceniące sobie estetyczną i ładną oprawę gra może odrzucić, bo przez dwa lata w sferze technicznej strasznie się zestarzała. Niemniej w ostatnim wysypie point'n'clicków to jest jeden z lepszych wyborów, przed jakimi stajemy patrząc na półki sklepowe. Tony Tough powraca w dobrej formie, ale ja od nowych przygód zarozumiałego detektywa oczekiwałem trochę więcej. No i cena też troszeczkę za wysoka…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA