Nie skłamię, jeśli powiem, że minęły czasy, kiedy proces tworzenia gier był eksperymentem nie wymagającym tak wielkiego wysiłku i funduszy, jak ma to miejsce obecnie. Po latach prac, które przebiegały ze zmiennym natężeniem, naszym ślepiom w końcu będzie dane ujrzeć owoc pracy wart ponad 80 milionów dolarów.
O tejże produkcji było głośno jakiś czas temu (ze szczególnym naciskiem na słowo "jakiś"), gdyż początkowo w zamierzeniach twórców miała pojawić się na... pierwszej konsoli Sony, a więc poczciwym PlayStation. Cały plan spalił na panewce, chociaż w międzyczasie starano się wydać grę na Game Cube'a, jednak i na tym froncie pojawiły się niemałe komplikacje. Ostatecznie nad projektem zaciążyły opiekuńcze ręce Microsoftu, jednocześnie jasno dając do zrozumienia, jaka będzie docelowa platforma, na której gra się ukaże. Too Human jest tytułem, który jest dziełem przełomowym na wielu płaszczyznach. Pomijając już kwestie czysto finansowe (takim budżetem nie może pochwalić się żadna produkcja), a skupiając się na samej tylko fabule i korzeniach, z których gra tak zachłannie czerpie. Te z kolei sięgają głęboko kultury i wierzeń nordyckich - legend z dalekiej północy. Wszystko to wymieszane z futurystycznymi realiami - świat maszyn, zaawansowanej technologii...
Nam zaś przyjdzie pokierować jednym z tamtejszych bogów - Baldurem (w kręgu graczy dosyć popularny) wraz z innymi dla owych realiów postaciami, motywami czy charakterystycznymi miejscami. Odyn, Thor, Freja - to jedne z boskich postaci, jakie dane będzie nam spotkać podczas rozgrywki (warto zaznaczyć, że każdy ze skandynawskich bogów podlegał śmierci). Nowoczesność, roboty, wyraźnie nasuwają na myśl, że akcja dzieje się w czasach przyszłych. Nic z tych rzeczy. Przygoda bierze początek w przeszłości - czasach bogów, jak również wspomnianych technologicznych innowacji. Stąd też niejako wyszedł pomysł na tytuł gry - Too Human - co w wolnym tłumaczeniu mogłoby oznaczać "zbyt ludzki"- tak brzmiący zarzut słyszy też jeden z głównych bohaterów gry. Jakoby to był zbyt ludzki, konserwatywny, staroświecki - i z tymże usposobieniem nie jest w stanie podołać zagrożeniu ze strony maszyn. Wszak gotuje się ostateczna batalia pomiędzy ludzkością a cybernetycznym żelastwem (powiewa mi tu Matrixem...).
System rozgrywki prezentuje się nadzwyczaj okazale - przyćmi zapewne liniowość wyłaniającą się z poszczególnych misji. Jako, że nasz bohater - Baldur - jest bogiem "nie w kij dmuchał", potrafi sadzić nieziemskie akcje, czyniąc przy tym niczego sobie rozgardiasz. Do dyspozycji oddano nam zarówno broń krótkiego zasięgu (coś na kształt laserowych mieczy) oraz (co oczywiste) dalekosiężne karabiny i inne wszelakiej maści pukawki. W pierwszej kwestii nowością jest wykorzystanie prawego analoga do "manewrowania" mieczem, co powoduje lekkie zdziwienie i wątpliwość, ale i także... satysfakcję. Do naszej dyspozycji oddano 5 różnych klas (m.in. medyk, saper, "specjalista" w walce bezpośredniej). Od gracza zależeć będzie rozmieszczenie taktyczne podkomendnych i to w większym stopniu będzie decydować o przebiegu i wyniku konfrontacji. W tym wypadku dużo do powiedzenia ma tryb multiplayer, gdzie pokłady grywalności zdają się być niewyczerpane. Takie zdają się być również umiejętności, które przyjdzie nam rozwijać - multum dróg rozwoju sprawi, że nieosiągalnym celem stanie się maksymalne dopracowanie postaci.
Mamona wlana w ów produkt nie mogła pójść na marne, dlatego też oprawa graficzna stoi na satysfakcjonującym poziomie. Choć sama animacja w chwili obecnej nieco "szarpie", bezgranicznie wierzymy, że wersja ostateczna pokaże pazur. Poczynania bohatera kontrolujemy z widoku trzeciej osoby, nie mając jednak jakiejkolwiek kontroli nad pracą kamery. Budzi to co prawda pewne obawy, choć sami twórcy mają zgoła odmienne zdanie, przekonując o trafności i niezawodności tegoż patentu.
Tradycyjnie już przy pisaniu zapowiedzi, napomnę - "trzeba mieć nadzieję". Nadzieję na to, że aktualne postępy widoczne w postaci systemu walk i rozgrywki nie zostaną (delikatnie mówiąc) zepsute, natomiast niedopracowania pozostaną w pamięci twórców jako odległa przeszłość. Nie mówię tego głośno... w każdym razie zapowiada się kolejny tytuł, który zamroczy wielu, zarówno w głowach jak i portfelach. Sezon urlopowy zapowiada się wyjątkowo apetycznie.