REKLAMA

Komunikat na ekranie monitora zasygnalizował konieczność zmiany płyty w napędzie. Nacisnąłem stosowny klawisz na szykownej, nowej obudowie mojego "odświeżonego" komputera, bezgłośnie uchylił się nazywany fachowo z angielska cover i wysunęła się taca napędu. W chwili umieszczania w niej płyty zatrzasnęła się gwałtownie w obudowie, obcinając mi trzy palce, których nie zdążyłem szybko cofnąć! Krzyknąłem z bólu i właśnie ten krzyk trwogi wyrwał mnie z głębokiego snu. Sprawdziłem stan i kompletność końcówek chwytnych prawej dłoni i siadłem na łóżku zlany potem. Wzrok pobiegł w kierunku komputera stojącego na biurku. W górnej jego części ziała pustką dziura, odsłaniając szufladę napędu.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Kilkanaście dni temu dokonałem zmian w moim komputerze, poddając go modernizacji polegającej na wymianie niektórych podzespołów. Niejako przy okazji postanowiłem zmienić też obudowę, jako, że dotychczas używana została już nadgryziona mocno częstym obcowaniem ze mną. W tym celu udałem się do zaprzyjaźnionego sklepu z akcesoriami komputerowymi i po chwili dokonałem zakupu potrzebnej mi obudowy. Obudowa nie samochód, jeździć nie musi, piękna też nie musi być, byle tylko spełniała przyzwoicie swoje zadanie trzymając kichy kompa wewnątrz siebie we względnym dla nich komforcie i niezłej przewiewności. Zdecydowałem się na wyrób o tajemniczym symbolu B-5 Silver (skojarzenia z Superfortecą B-52 zupełnie przypadkowe), z dumnym napisem w kolorze krwistej czerwieni Logic produkcji firmy Logic Concept Technology. Ta starosłowiańska nazwa jasno wskazuje, że mamy do czynienia z firmą rodzimą z siedzibą w centrum pięknego Mazowsza i stolicy Kraju Polan (nie wiedzieć, czemu ostatnio nazywanych Kaczorlandem).

REKLAMA

Przytargałem sprzęt do domu, po czym zabrałem się do wyposażenia go we wnętrzności złożone z podzespołów. Niejako przy okazji pociąłem sobie dłonie o ostre krawędzie obudowy setnie, jako że Producent wychodzi z założenia, że jego wyroby trafiają do ludzi o skórze z tytanu. Nic to! Mało zabawne okazało się także wyłamywanie kolejnych "zaślepek" wykonanych z blachy, umieszczonych chociażby w tylnej części obudowy i z przodu w kieszeniach napędów. W czasie montażu usunąłem z dobre pół kilograma blachy i po co? Nie prościej matrycę w tłoczni ustawić na wycinanie właściwych profili? Obudowa będzie lżejsza, klient mniej wyrzucał będzie blachy do osiedlowego śmietnika, w dodatku zdrowymi, a nieporanionymi rękoma. A mówią, że myślenie nie boli! Tylko, kogo?! Przy tej właśnie czynności odkryłem to, co przeoczyłem, jak ostatni dupek w chwili zakupu. Otóż klapka sprężynowa górnego napędu oznaczona literkami DVD zwana z staropolska coverem sprytnie została umieszczona w przeznaczonym dla niej otworze, mimo braku z jednej strony plastikowego zaczepu i jednej z malutkich sprężynek odciągowych. Gorąco zrobiło mi się z wściekłości, że dałem się tak zrobić, ale cóż żyję w tym Kraju prawie pół wieku, więc mogłem się już do rodzimych standardów przyzwyczaić.

Dnia następnego udałem się do sklepu, gdzie okazało się, że owszem, szanse jakiekolwiek na zdobycie zamiennika uszkodzonej w końcu NIE z mojej winy klapki są, ale będzie to impreza z cyklu czasochłonnych. Miewam niekiedy momenty iluminacji. W momencie, gdy uzmysłowiłem sobie, że czeka mnie kłopotliwa droga skompletowania czegoś, co jako sprawne kupiłem wpadła mi do głowy myśl prosta i banalna. Wszak kupiłem obudowę uszkodzoną, wina moja polega tylko na tym, że w porę tego nie zauważyłem, wobec czego WYSTARCZY skontaktować się z Producentem, a On w swojej łaskawości rozwiąże wszystkie moje bolączki. Szybko zamysł wprowadziłem w życie.

Za pośrednictwem nieocenionego Neta znalazłem kontakt z Producentem wyżej wymienionym, ustaliłem Konsultanta Regionalnego, do którego skierowałem maila, dokładnie opisującego moje "przeboje" z obudową komputerową Ich produkcji i prośbą o pomoc, polegającą na przesłaniu sprawnego elementu - tegoż covera, co nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Ze swojej strony zobowiązałem się nawet, do pokrycia kosztów skierowanej do mnie przesyłki z tymże elementem. Przyznać muszę, że odpowiedź otrzymałem błyskawicznie. Negatywną. Z jej treści wynikało, że producent nie prowadzi sprzedaży wysyłkowej, a sprawę mogę załatwić na drodze sprzedawca - hurtownik - dostawca - producent. To jakieś nieporozumienie pomyślałem i napisałem kolejnego maila tłumacząc sprawę dokumentnie i literalnie, że obudowę kupiłem z wadliwym elementem, a bez niego jest ona bublem za ponad 100 złotych, o marnych doznaniach wizualnych nie wspominam. Równie szybko, jak poprzednio przyszła odpowiedź - ponownie Negatywna. Uzasadnienie brzmiało, że Firma nie prowadzi itd. itp. i etc., z konkluzją słabo zawoalowaną "spadaj natręcie". I w tym momencie stanęła mi przed oczyma historia sprzed lat - konkretnie z 1982 roku.

Byłem wtedy zapalonym modelarzem i składałem modele redukcyjne w skali 1:72 samolotów bojowych. I wtedy, i teraz hobby to na poziomie półprofesjonalnym do tanich nie należy, a dodatkowo wtedy NIE BYŁO modeli renomowanych firm modelarskich na rynku, a sklepy sprzedające ten towar działały prawie nielegalnie. Posiadanie modelu Messerschmitta 109 Bf w adekwatnym kamuflażu i znakami państwowymi III Rzeszy mogło doprowadzić do nieprzyjemnych kontaktów z drużyną "niebieskich" - na środku ataku Dzielnicowy! Zarzut: gloryfikacja i rozpowszechnianie treści faszystowskich (tak, tak! - Panie Romanie G.! Na tym polu także wyprzedziła Pana nieboszczka - komuna) i pełne szanse na wzbogacenie kartoteki skazanych. Tak było. Mimo wielkich trudności bawiłem się modelarstwem uparcie. W roku tym nabyłem za spore pieniądze ( około 15% miesięcznych poborów) model samolotu myśliwskiego North American P-51 Mustang firmy REVELL W trakcie pieczołowitego montażu okazało się, że prawa goleń zawieszenia z klapą ( bez skojarzeń z byłym prezydentem proszę!) jest fabrycznie uszkodzona. Po prostu rzeczona część została wadliwie odlana pod ciśnieniem na wtryskarce. Co tu robić? Dorobienie chałupnicze tej części z uwagi na jej złożoność nie wchodziło w grę. W ostateczności mogłem model wykonać w wersji schowanego podwozia w trakcie lotu i podwiesić go atrakcyjnie w zwrocie bojowym pod sufitem, by cieszył oko. Marna to jednak frajda przy wydanej takiej kasie. Dopadła mnie wtedy właśnie po raz pierwszy iluminacja. Napisałem list do Producenta - Światowego Potentata w produkcji modeli plastikowych wszelkiej tematyki, farb, lakierów i innych akcesoriów modelarskich dokładnie zwierzając się z zaistniałego kłopotu. List napisałem bez specjalnego przekonania, w końcu mieszkałem za "Żelazną Kurtyną" i w dodatku trwał Stan Wojenny wprowadzony przez jednego Generała w bardzo ciemnych okularach. Jakież było moje zdumienie, gdy po upływie około 2 miesięcy przyszła do mnie paczka, jak to się wtedy mówiło z "Rajchu". Firma, tak, przez WIELKIE "F", Firma Revell odpisała mi listem w języku polskim! Ja do nich pisałem w języku angielskim. List był utrzymany w tonie przeprosin za zaistniałą dla mnie niedogodność, polegającą na nieukończeniu montażu zakupionego, a wyprodukowanego przez Nich modelu. Mało tego! W paczce troskliwie zapakowany znalazłem wykonany element, który opisałem jako uszkodzony w ilości dwóch egzemplarzy - tak na wszelki wypadek! Oprócz tego w ramach rekompensaty za doznane moje krzywdy i nadszarpnięte zaufanie do firmy Revell otrzymałem dwa kompletne, nowiutkie modele: Dorniera Do-215 i Spitfire'a MK IX. Nie do wiary? Nie! Tak postępuje Każda Przyzwoita Firma pracująca dla Odbiorców w Cywilizowanym Świecie!.

REKLAMA

Tą opowieść kieruję pod adresem Producenta obudowy Logic - Logic Concept Technology. Produkujecie Państwo jak się spodziewam swoje wyroby dla Użytkowników, a nie na skład, lub do piwnicy, gdzie zostaną zabetonowane na pamiątkę technologiczną dla pokoleń, które nadejdą za 1500 lat, o ile rzecz jasna gatunek ludzki sam siebie nie unicestwi. I to właśnie Użytkownik winien być dla Was celem głównym. Inaczej działalność Wasza traci sens. Sprawa dotyczyła covera, malutkiej klapki za parę groszy. Nie sądzę, aby wielkim wysiłkiem było mi jej przesłanie. Chodzi o olewanie klienta w czystej formie. Kupiłeś nasz produkt? Zapłaciłeś? Wyszedłeś ze sklepu? To wal się w czajnik! Nas już nie interesujesz! Nie buduje się w ten sposób Marki i Uznania na rynku. Wasze działanie to antyreklama takich zachowań. Pisząc te słowa spoglądam na TRUPA z Waszym logo, jednookiego trupa, za ponad sto złotych i możecie mi wierzyć - sporo wody upłynie w Białej Przemszy, niż ponownie kupię cokolwiek wyprodukowanego z nazwą Logic. Nastąpi to dopiero wtedy, gdy zaczniecie kierować się Szacunkiem i Poszanowaniem wobec Użytkowników wyrobów Waszej firmy. Na razie…

Na razie żegnam ozięble z domieszką smutnej ironii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA