"D'Artagnan" ewidentnie nie podbił serc polskiej publiczności w wystarczającym stopniu, aby dystrybutorowi opłacało się wprowadzać jego kontynuację do kin. "Trzej muszkieterowie: Milady" ląduje więc na platformach VOD. A szkoda. W domu film ogląda się świetnie, ale zdecydowanie został zrealizowany z myślą o wielkim ekranie.
OCENA
Druga część "Trzech muszkieterów" wpada niestety w pułapkę, której udało się uniknąć niedawnej "Diunie 2". "Milady", podobnie jak ostatnia odsłona dyptyku Denisa Villeneuve'a, bardziej niż sequelem jest zakończeniem rozpoczętej wcześniej historii. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że poprzez czas, jaki upłynął od premiery "D'Artagnan", utraciła swój moment. Nie jest już taka świeża i oryginalna. Ma wręcz delikatny (podkreślam: DELIKATNY) posmak odgrzewanego kotleta. Coś się po drodze zgubiło. Martin Bourboulon wciąż jednak prowadzi swoją opowieść pewną ręką. Ma na nią pomysł i konsekwentnie dąży do jego spełnienia.
"Milady" zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończyli pierwsi "Trzej muszkieterowie". D'Artagnan zostaje schwytany przez ludzi Gastona - młodszego brata króla Ludwika XIII. Gaskończyk brawurowo jednak ucieka swoim porywaczom, próbując jednocześnie uratować Konstancję. W celi, w której miała znajdować się jego ukochana, spotyka Milady de Winter. Niechętnie uwalnia ją z łańcuchów i po krótkich wspólnych perypetiach, każde rusza swoją drogą. Po nieudanym zamachu na jego życie francuski władca szykuje się natomiast do wojny z La Rochelle, więc Atos, Portos i Aramis również nie mają szans na zasłużony odpoczynek.
Trzej muszkieterowie: Milady - recenzja filmu
To wciąż są ci sami "Trzej muszkieterowie". Stylowi, a ze swoimi olśniewającymi kostiumami i scenografią nawet przestylizowani. Wszechobecny mrok rozświetla jedynie naturalne światło, budując przytłaczający klimat. "Milady" nie jest może tak brudna jak "D'Artagnan", ale ciągle czuć ciężar tej opowieści. I to biorąc pod uwagę, że okazuje się zdecydowanie szybsza i bardziej dynamiczna. Mimo wszystko opiera się przecież na zasadach sequelowej intensyfikacji. Obie części dyptyku były realizowane jednocześnie, a większa część budżetu ewidentnie poszła właśnie w tę.
"Milady" jest bardziej widowiskowa od swojego poprzednika. Bourboulon wypełnia narrację wybuchami, strzelaninami i pojedynkami. Nie ma jednego długiego ujęcia z wbijającym w ziemię popisem szermierki bohaterów, jak w "D'Artagnan". Jest za to mnóstwo krótszych, fantastycznie zrealizowanych na szerszych planach z trzęsącą się kamerą scen akcji. Jakby reżyser porcjował nam atrakcje, ciągle zaostrzając apetyt na więcej i więcej. Paradoksalnie jednak, jak to w kontynuacjach bywa, ma nam do zaoferowania nieco mniej.
W "D'Artagnan" Bourboulon rozstawiał znane nam pionki na zupełnie nowej planszy. Uciekał w nieporuszane przez oryginał konteksty, a te poruszane modyfikował bądź usuwał. Rysował w ten sposób pełen pejzaż francuskiego konfliktu wewnętrznego i dworskich niesnasek. W "Milady" to wszystko spłyca, bo w tym wypadku mamy już do czynienia z opowieścią o miłości. Spiski i konflikty na tle religijnym schodzą na dalszy plan. Reżyser opowiada o nich przy okazji, mimochodem, chcąc chyba uczynić dwójkę bardziej przystępną dla szerokiego grona widzów. To film wygładzony, ale ma coś, czego brakowało jego poprzednikowi.
Więcej o "Trzech muszkieterach" poczytasz na Spider's Web:
Największym zarzutem, jaki miałem do jedynki było niewykorzystanie postaci Milady de Winter. Tutaj, jak sam tytuł wskazuje, to się zmienia. Dzieląc swoją opowieść na dwie części Bourboulon zmierza ścieżką wydeptaną przez adaptację "Trzech muszkieterów" Bernarda Borderie. Więcej uwagi poświęca więc jednej z najciekawszych femme fatale w historii literatury. Odkrywa ją na nowo, robiąc z niej ikonę feminizmu. Wcielająca się w nią Eva Green staje się jeszcze bardziej seksowna i zabójcza. Tworzy wokół siebie magnetyzującą aurę niebezpieczeństwa.
Coś za coś, bo Milady de Winter jest co prawda więcej, ale Bourboulon sprowadza przez to Portosa do joke characteru. Niekoniecznie musi to jednak boleć, bo muszkieter sprawdza się w tej roli doskonale, zapewniając widzom tak potrzebne chwile rozluźnienia. Pomimo spadku formy "Trzej muszkieterowie: Milady" okazują się satysfakcjonującym finałem opowieści rozpoczętej w "D'Artagnan". W dodatku otwartym. Ewentualny sequel może więc liczyć na moją szpadę.
"Trzej muszkieterowie: Milady" - gdzie obejrzeć?
Premiera filmu "Trzej muszkieterowie: Milady" w czwartek, 18 kwietnia. Produkcję będzie można obejrzeć w następujących serwisach VOD: